środa, 13 listopada 2013

[K111] Rozdział 12.

Dodaję rozdział, zgodnie z obietnicą :) I dziękuję za wszystkie komentarze. Cieszę się, że lubicie moje opowiadania i moje postacie. W szczególności to drugie. Fajnie, że nie tylko ja (jako ich twórca) się do nich przywiązałam. To bardzo motywujące. Jeszcze raz dzięki.

PS. Co powiecie na fanpage? Może Was, czytelników, nie mam aż tak wielu, ale czasem natrafiam w Internecie na rzeczy bardzo związane albo to z którąś z postaci, albo po prostu z całym opowiadaniem i aż chcę się tym podzielić. Ale komu, żeby nie spamować na blogu? Mogę to robić tylko drugiej połówce zielonej papryki. Dlatego narodził się pomysł na fanpage. No bo kto nie chciałby zobaczyć Dymitra i Krystiana w SPA, czy też porannego wydania Eliota? Albo Kennetha tuż po ćwiczeniach? ;)

EDIT: Strona ma już fanpage. Wystarczy najechać kursorem na prawą stronę i kliknąć na niebieski kwadrat z "F". :) Czeka tam na Was już Eliot. 

***

– Ja naprawdę pana przepraszam! – zaczął wysoki Litwin, gdy tylko Dymitr przekroczył próg sali treningowej. Krystian przewrócił oczami, siedząc na parapecie i przyglądając się temu niczym jakiemuś słabemu przedstawieniu. – Ja nie chciałem! Nie myślałem!
– Wiem, że nie myślałeś. Umiesz walczyć wręcz? – zapytał Dymitr nawet na niego nie patrząc. Podwinął rękawy munduru i oparł się o ścianę, zerkając na Krystiana. – Zobaczymy – prychnął, kiedy Litwin pokiwał gorliwie głową. – Zaczynajcie. Wszystkie chwyty dozwolone.
Dowal mu, Krystian, pomyślał jeszcze Dymitr, zanim mężczyźni podeszli do siebie.
Litwin zaatakował momentalnie, wymierzając w stronę Krystiana silny cios. Chłopak skulił się automatycznie, gdy jego brzuch został zaatakowany. Wtedy Litwin chciał go kopnąć, ale jemu udało się odsunąć. Odetchnął ciężko i ignorując nieprzyjemne wrażenie zgniecionego żołądka, zamachnął się. Pięść wbiła się w policzek Litwina, który nie zdążył zrobić uniku. Jednak Krystian przewagą cieszył się tylko przez chwilę, bo kilka sekund później już leżał na macie, podcięty przez Litwina, wykręcającego mu rękę na plecy. Mężczyzna spojrzał na przełożonego, oczekując kolejnego polecenia, a Krystian zmielił polską „kurwę” pod nosem.
Dymitr obserwował walkę (o ile można to było tak nazwać), aż w końcu kazał Litwinowi się odsunąć.
– Ale z was cioty – stwierdził, odrywając się od ściany i idąc w ich stronę. – Musisz być czujny, przewidywać ruchy przeciwnika. Spójrz tylko na niego – wskazał ruchem głowy na Litwina – on jest głupszy od moich butów. – Uderz mnie.
Litwin z wahaniem podniósł rękę, nie był jednak ani tak szybki, ani tak stanowczy, jak gdy walczył z Krystianem. Dymitr błyskawicznie złapał go za nadgarstek, wykręcając sprawnie. Kopnął go w zgięcie kolan i Litwin upadł na ziemię, wciąż przytrzymywany przez generała.
– Nie możesz pozwolić, żeby cię dotknął. Odsuwasz od siebie jego ręce. Nie łap go, po prostu odepchnij z boku. I używaj nóg. Kopnij go mocno, stojąc z boku, tak żeby się nie spodziewał. Musisz go zaskoczyć. Spróbuj – powiedział, odchodząc ponownie.
Litwin pozbierał się z ziemi i zaatakował gwałtownie.  Krystian zadziałał instynktownie i kopnął go mocno w brzuch, zanim pięści mężczyzny zdołały go dosięgnąć. Litwin upadł, wydając z siebie zduszony okrzyk. Dymitr milczał, obserwując walkę. Litwin przeturlał się i błyskawicznie podniósł. Przyłożył pięści do twarzy i ostrożnie zbliżył się do niego. Nie atakował, mierzył go uważnym spojrzeniem i gdy Krystian już miał wykonać cios, Litwin w dwóch krokach zbliżył się do niego uderzając jedną ręką w twarz, a zaraz drugą przywalił mu w brzuch. Chłopak nie zdążył się obronić przed żadnym ciosem. Upadł na ziemię, stękając głośno.
– No już, reaguj, działaj – usłyszał poirytowany głos Dymitra. – To nie ma być czysta walka. Masz pokonać przeciwnika. Nie jesteśmy, kurwa, na jakimś kursie karate.
Krystian zacisnął zęby, uderzając pięścią w krocze Litwina. Ten pisnął głośno, zupełnie nie po męsku i zgiął się wpół. Ten moment był idealny. Odsłonięty i bezbronny przeciwnik. Wahał się tylko chwilę, podniósł się gwałtownie i wymierzył mocny cios w szczękę Litwina. Później kolejny i jeszcze jeden, dopóki ten nie upadł. Niewiele myśląc, dając się ponieść szalejącej w nim adrenalinie, kopnął go w szczękę. Na matę wyleciał zakrwawiony ząb, a Dymitr zaśmiał się serdecznie.
– Dobra robota, młody – pochwalił go. – Daj mu chwilę odpocząć, żebyś miał na czym trenować.
Krystian wytarł brodę, na szczęście na ręce zobaczył tylko odrobinę krwi. Był w lepszym stanie od Litwina. Z trudem wstał, chwiejąc się na nogach.
– Nie miej litości. On nie miałby jej, gdyby chodziło o ciebie – mówił Dymitr. – Nieumarli też jej nie mają. Musisz się obronić. Tu chodzi o twoje życie, uprzejmości schowaj do dupy. Znaczy kieszeni – poprawił się szybko. – Ruszaj się, odsuwaj się, kiedy przeciwnik chce cię uderzyć. Asekuruj jego ruchy, łokciami i przedramieniem zmieniaj tor ich lotu. Lepiej jeżeli uderzy cię w bok, niż w twarz. Czasami nie jesteś w stanie uniknąć ciosu. Ale musisz się skupić. Działać szybko.
Dymitr dawał mu kolejne rady, Litwin był coraz gorszym przeciwnikiem, atakował, ale częściej obrywał. Krystian dyszał coraz głośniej, zmęczony obroną, atakiem, unikami i szybkością, z jaką musiał działać. Naciągnął sobie chyba mięsień ramienia, bo bark bolał go niemiłosiernie. W końcu, kiedy Litwin padł na matę po raz kolejny, Dymitr uznał, że wystarczy mu na dzisiaj „mordobicia”. Kazał wynosić mu się z sali.
– Nieźle. Trochę praktyki i nie będziesz już taką kaleką – powiedział do niego Dymitr, kiedy zostali sami.
Krystian uśmiechnął się, mile połechtany. Co jak co, ale w ustach Dymitra brzmiało to jak całkiem spory komplement. Chłopak podszedł do niego, starając się zbytnio nie ruszać ramieniem.
– Poczekaj, a jeszcze trochę i obiję ci tą ruską mordę – powiedział i w parodii czułości musnął wargami jego usta. – Albo nie – rozmyślił się nagle. – W sumie lubię twoją mordę, szkoda by jej było.
Dymitr prychnął, przyciągając go bliżej. Pocałował go mocno, brutalnie.
– Trudno, żebyś nie lubił – powiedział arogancko. – Pokażę ci parę chwytów. Następnym razem załatw lepszego przeciwnika. Tego cholernego szczura będziesz używał jako worka treningowego. Zanim go nie zabiję – powiedział, mając na myśli Litwina.
Krystian uniósł brew i westchnął ciężko, po czym pokręcił głową, nieco rozbawiony.
– Biedaczyna, jeszcze nie ma pojęcia co go czeka – parsknął, ale wcale nie było mu żal tego faceta. To przez niego musiał taszczyć wtedy Dymitra, który mu prawie zdechł w tym durnym Cinquecento. Litwin zachował się wtedy jak idiota, strzelając na wszystkie strony i nawet nie patrząc, gdzie lecą pociski. A za głupotę się płaci. – Co robisz wieczorem? – zapytał.
– To zależy – powiedział Dymitr, uśmiechając się lekko.
– Nie wiem jak tam w waszej Rosji, ale u nas w Polsce jest taki zwyczaj, że opijamy awanse – zaczął z szerokim uśmiechem. – My jak na razie świętowaliśmy to w inny sposób – zaśmiał się, na samo wspomnienie wczorajszego pomysłu Dymitra. – Pokazałbyś mi, jak wielkim jesteś alkoholikiem.
Dymitr roześmiał się. W Rosji opijało się wszystko – od awansu, po przegraną, sukces sąsiada, którego się nie lubiło (jeżeli postawił wódkę) albo jego porażkę. Gdy skończyła się kawa również się piło.
– Jeżeli umiesz pić, mogę ci pokazać – powiedział Dymitr, ale tak naprawdę wątpił, że Krystian miał pojęcie, na co się pisze. – Przygotuję alkohol.
– Dobra – powiedział Krystian, zadowolony. – To teraz wróćmy do treningu – przypomniał, dobrze wiedząc, że łatwo nie będzie. I że na jednym siniaku się nie skończy.

***

Wieczorem Krystian zastukał do pokoju kochanka. Drzwi były zamknięte, więc nie mógł wejść do środka. Dopiero po chwili Dymitr mu je otworzył. Oparł się o framugę, patrząc na niego z trudnym do odczytania wyrazem twarzy. Miał na sobie tylko spodnie od munduru. Mięśnie na jego brzuchu były doskonale widoczne. Chłopak nawet nie krył się z tym, że właśnie pożerał go wzrokiem. Szczęście, że korytarz był pusty, bo mogłoby to wyglądać co najmniej dziwnie.
– To jak, mogę wejść? – zapytał, unosząc brwi i zatrzymując spojrzenie na świeżej bliźnie na brzuchu mężczyzny. Cholera, nawet ona wyglądała seksownie.
– Na własną odpowiedzialność – powiedział Dymitr, odsuwając się. Nie na tyle, żeby Krystian wchodząc do środka, nie otarł się o niego. Generał zamknął drzwi i złapał Krystiana od tyłu. Czuć było od niego alkohol.
– Więc już zacząłeś? – zaśmiał się szeregowy, odchylając głowę na jego ramię i obserwując kątem oka. – Aż tak ci się do wódy spieszyło? – Uśmiechnął się szeroko.
– Chciałem, żebyś miał chociaż minimalne szanse. Zanim się upiję, ty już będziesz leżał pod stołem.
Dymitr popchnął go w stronę biurka, na którym stało kilka butelek wódki. Jedna była już w połowie opróżniona. Obok na talerzykach znajdowało się jedzenie: wędlina, ogórki, żółty ser, a nawet kawior. Dymitr nałożył sobie odrobinę ikry na bochenek chleba.
– Jadłeś kiedyś? – zapytał i zanim Krystian zdążył odpowiedzieć, podsunął mu kromkę.
Chłopak skrzywił się momentalnie i pokręcił z obrzydzeniem głową.
– Smacznego – powiedział, nawet nie mając wątpliwości do tego, czy to jest dobre. Jak rybi skrzek mógłby być dobry? Zresztą, to śmierdziało. Usiadł na łóżku, popatrując na biurko. Nigdzie nie widział żadnych soków, co nie napawało go radością. Nienawidził smaku wódki, jak na człowieka o zdrowych zmysłach przystało. Tego świństwa samego w sobie nie dało się lubić. Dymitr musiał być naprawdę spaczony.
– Nie wiesz, co tracisz – prychnął Dymitr, rozsiadając się na krześle. Nalał do szklanki wódki i podał ją Krystianowi. – Smacznego – powiedział, uśmiechając się lekko. Sam sięgnął po swoją szklankę i zrobił duży łyk. Przełykając skrzywił się. – Jestem ciekawy, ile wytrzymasz.
– Lepiej wygrzeb te rybie jajka spomiędzy zębów, nim się będziesz ze mną całować – mruknął, po czym wziął łyka wódki, momentalnie się krzywiąc. – Kurwa – przeklął po polsku. – Następnym razem chce whisky – powiedział.
– Pogadaj z Pulaskim to ci może załatwi. Ja wolę wódkę – stwierdził Dymitr. Mówił o amerykańskim generale, który przez jakiś czas dowodził jego oddziałem. – Mój ojciec mówił, że chce zobaczyć Witebsk. Wyjeżdża za kilka dni, więc pewnie za niedługo pojedziemy do miasta. Strefa szósta jest już w połowie zamknięta. Jeżeli tak dalej pójdzie, będziemy mieli cały obszar opanowany przez nieumarłych. Diego nawijał coś o złych wynikach, nie zgadzają się z tymi z Europy Zachodniej.
Krystian spojrzał na niego uważniej znad szklanki. Dymitr wcześniej raczej niezbyt chętnie rozmawiał z nim o zarażonych, a teraz widział swoją szansę w dopytaniu kapitana o ich dziwne zachowanie.
– To w sumie by się zgadzało. – Pokiwał chłopak głową, wpatrując się w alkohol. Wziął dużego łyka i mówił dalej: – To z pewnością nie są normalni zarażeni K111.
– Może ta ciota dojdzie dlaczego tak dziwnie się zachowują – wzruszył ramionami. – Nie znam się na tym, ale może wirus ewoluuje? Bardziej się uodparnia – wyjaśnił, sam nie przekonany swoją teorią. Wiedział, że Krystian jest jedyną osobą, która go zrozumie. Też zauważył zmianę w zachowaniu nieumarłych, też nabrał podejrzeń. Ojciec uważał ich tylko za karaluchy, na które w końcu znajdą lekarstwo. Mówił, że wirus jest jak dżuma, trzeba przeczekać. Powstał pewnie od jakichś wstrętnych insektów, przeszedł na ludzi, w końcu odejdzie. Trzeba przetrzymać. Generałowie byli nieugięci. Dymitr wstał gwałtownie z krzesła, przypominając sobie coś. –  Od teraz jestem majorem. Mam dostęp do większości dokumentów.
Krystian spojrzał na niego, zdziwiony.
– No, masz – powiedział, kiwając ostrożnie głową. – Ale chyba nie będziesz żądał tych dokumentów w takim stanie, co? – zaśmiał się, po czym znowu wziął łyka wódki i aż się skrzywił. Miał ochotę przepłukać sobie czymś usta, czego oczywiście nie powiedział na głos. Dymitr by go wyśmiał.
Mężczyzna przewrócił oczami.
– Pójdziesz ze mną – powiedział, biorąc szklankę i butelkę. Zwalił się obok Krystiana, rozlewając trochę alkoholu na koc, którym przykryte było łóżko. – Pomożesz mi coś znaleźć. Może dowiem się czegoś więcej.
Krystian popatrzył na Dymitra ze zdziwieniem, zastanawiając się, czy ten aby przypadkiem nie jest już pijany. Uśmiechnął się, dopijając szybko swój alkohol w szklance i podsuwając ją mężczyźnie, w niewerbalnej prośbie o jeszcze.
– Pójdę, jak już wytrzeźwiejesz – powiedział.
Dymitr nalał mu wódki i odstawił butelkę na podłogę. Odchylił się i opierając się na przedramionach spojrzał w sufit.
– To raczej nie nastąpi szybko – stwierdził cicho. Nastała chwila ciszy. Dymitr po alkoholu zaczynał myśleć jeszcze intensywniej, wciąż nie mógł przestać spekulować, zastanawiać się, analizować nad nienaturalnym zachowaniem nieumarłych. Doszedł nawet do wniosku, że powinien porozmawiać z Diego. Jakichkolwiek by z niego nie był złamas, mógł być dobry naukowcem.
Krystian widząc jego posępną minę, puknął go dłonią w ramię, zwracając tym samym na siebie uwagę mężczyzny.
– Zaczynasz mnie przerażać – powiedział z szerokim uśmiechem, nieco już pijany. – Alkohol ma na ciebie zły wpływ, chyba wolę cię już, jak mnie wyzywasz – dodał, śmiejąc się cicho. W jego przypadku procenty poprawiały mu humor.
Dymitr zmarszczył brwi, patrząc na niego w zastanowieniu. Krystian miał takie seksowne usta. Mógłby go pocałować. Niewiele myśląc wziął to co chciał. Pochylił się nad chłopakiem całując go namiętnie. Zamruczał w jego wargi i uśmiechnął się kącikiem ust. Kiedy Krystian chciał się odsunąć, złapał go za tył głowy, przytrzymując przy siebie.
– Zaczynają ci już odrastać – powiedział w jego usta, gładząc go po czaszce. – Jaką fryzurę nosiłeś przed wojskiem? – zapytał, nawet przez chwilę nie zastanawiając się, że to brzmi głupio.
– Raczej normalną – zaśmiał się, wzruszając ramionami i nie wiedząc jak opisać swoje włosy przed wojskiem. – Miałem je po prostu nieco dłuższe. Ale kiedyś miałem irokeza! – powiedział i zaśmiał się głośno, na samo wspomnienie. – Masakra, mówię ci. Miałem wtedy może z piętnaście, szesnaście lat i koniecznie chciałem wyglądać inaczej. Ale krótko ponosiłem, bo mama zaliczała zawał za każdym razem, jak mnie tylko zobaczyła – wspominał z rozbawieniem, po czym wziął dużego łyka alkoholu. Skrzywił się, stwierdzając, że nigdy nie przyzwyczai się do tego smaku. – Teraz czekam na twoje relacje z wieku nastoletniego – powiedział, posyłając uważne spojrzenie.
Dymitr prychnął i skrzywił się.
– Irokeza? Jezu Chryste, musiałeś wyglądać jeszcze gorzej niż teraz – skrytykował go. – Ja zawsze nosiłem krótko ścięte, teraz trochę urosły – zdradził. Pamiętał, jak był jeszcze szeregowym i przespał się z rosyjskim generałem. Facet miał takiego chuja jak stąd do Barcelony. Dopiero po jakimś czasie zaczął dominować w seksie i można powiedzieć, że odkrył swoje powołanie.
– Hm… – Krystian zagryzł wargi, próbując zatuszować uśmiech, który sam cisnął mu się na usta. – Seksowny, młody Dymitr – powiedział, przysuwając się do niego. – A twój pierwszy raz? – zapytał. – Byłeś na górze, czy na dole?
Dymitr sięgnął po alkohol, nalewając Krystianowi od serca. Zeszli na tematy, o których nie chciał rozmawiać. Nie z Krystianem, nie z kimkolwiek. Co pomyślałby chłopak, gdyby dowiedział się, że kiedyś był rozpustną dupą lecącą na duże chuje?
– Pij, bo odstajesz.
– No ej, odpowiedz! – jęknął chłopak. – Jak powiesz, to ja też ci coś powiem, o czym wolałbym ci nigdy nie wspominać – zaproponował, po czym pociągnął ze szklanki. Rany, już się czuł pijany. Dawno w końcu nie pił, nic dziwnego, że mu szybko weszło.
Dymitr spojrzał na niego czujnie. Kusząca propozycja.
– Pieprzyłem generała. Miał wielkiego chuja, a doszedł, zanim jeszcze w niego wszedłem – skłamał. Prawda była zupełnie inna, ale Krystian nie musiał o tym wiedzieć.  Nawet by się jej nie domyślił. Parsknął więc śmiechem i schylił się, żeby zdjąć buty. Miał nadzieję na coś zabawniejszego, bo jego historia była trochę bardziej żałosna, dlatego też przeciągał chwilę na tyle, na ile mógł. Gdy już zdjął oficerki, podciągnął się na łóżko i oparł o ścianę, biorąc duży łyk wódki, tak na odwagę.
– Ale nie śmiej się – ostrzegł. – Ani nie waż nabijać.
– Jasne – skłamał wahania, ale przygryzł sobie policzek, żeby się nie uśmiechnąć. Już mu się chciało śmiać. – Prawda za prawdę, pamiętaj.
Dymitr dobrze ukrywał, jak bardzo ciekaw jest tego, co chłopak ma mu do powiedzenia. Położył się na łóżku, jakby w znudzeniu popijając wódkę. Spojrzał na niego nieco znudzony, gdy wciąż nie zaczynał.
Chłopak odchrząknął, czerwieniejąc momentalnie.
– Wiem, że pewnie wydaje ci się, że mam spore doświadczenie, co? – zapytał, nawet na niego nie patrząc. – Ale właściwie to jesteś moim drugim facetem – powiedział, dobrze wiedząc, że w tym momencie karmi ego Dymitra, które i tak było już monstrualnych rozmiarów. – To znaczy byli jacyś w klubach – powiedział zaraz szybko, gdy zobaczył szeroki uśmiech mężczyzny – ale na chwilę i tylko na laskę, nie dawałem im nawet dotknąć mojego tyłka. – Wzruszył ramionami, szybko zapychając usta sporą ilością wódki. Był już pijany.
Dymitrowi aż zrobiło się gorąco, kiedy tego słuchał. O tak, nienaruszony, seksowny facet specjalnie do jego dyspozycji, to mu się jeszcze bardziej podobało. Ale zaraz w głowie zapaliła mu się czerwona lampka. On okłamał Krystiana, co jeżeli chłopak przybrał tę samą taktykę?
– A kim był twój pierwszy? – zapytał podejrzliwie.
Krystian zaśmiał się momentalnie, opierając głowę o ścianę i wpatrując się w szafę, jaka znajdowała się przed nim.
– Taki gościu z liceum – powiedział. – Byłem nastoletnim gejem, który nie znał innych swojego pokroju, więc jak tylko się dowiedziałem, zacząłem podbijać. W sumie był okropny, jak teraz o tym myślę – dodał, marszcząc brwi, a Dymitr pomyślał, że chłopak nie wyglądał na takiego, który by mu teraz kłamał. Gołym okiem było widać, że jest pijany, więc na wymyślanie tak dobrze brzmiących kłamstw chyba nie miałby siły. – Taki chudy strasznie. I jak mu mówiłem, żeby poszedł ze mną na siłownię, to wykręcał się na wszystkie sposoby. Teraz bym go kijem nie tknął – dodał, kątem oka spoglądając na Dymitra. – I w sumie miał mnie trzy razy – powiedział jeszcze z rozpędu, nawet tego nie przemyślając. – To ja górowałem, bo on nie wiedział co ze sobą zrobić.
Dymitrowi wyrwało się głośne „och”. Oblizał usta, czując ciepło kumulujące mu się między nogami.
– Czyli w zasadzie miałem cię pierwszy? – zapytał z napięciem w głosie, świdrując chłopaka spojrzeniem. Zapomniał nawet o alkoholu. Jego żołądek zacisnął się w napięciu, a umysł Dymitra powtarzał tylko jedno zdanie: powiedz to, powiedz, że nim byłem. Przysunął się do chłopaka, z trudem przełykając ślinę.
Krystian zaczerwienił się mocno, oddychając nieco ciężej.
– No… tak. – pokiwał głową. – Dlatego wtedy powiedziałem, że dawno tego nie robiłem i żebyś uważał – powiedział i odwrócił spojrzenie. Gdzieś na dnie jego umysłu pojawiła się myśl, że nie powinien już pić. I że Dymitr wykorzysta tę wiedzę na swój sposób. Może nie dzisiaj, nie jutro, ale kiedyś na pewno. Dymitr za to wciąż myślał tylko o jednym – pamiętał, jaki chłopak był ciasny.
– Czekałeś specjalnie na mnie – powiedział dumny jak paw. Nie umniejszając, czuł się jak zdobywca świata, jak marszałek Federacji Rosyjskiej. Nie pamiętał, żeby przykładał aż taką wagę do tego, ilu partnerów mieli jego wcześniejsi kochankowie. Krystian pozostawał w zasadzie prawie nienaruszony, a był przy tym tak rozpustny… – A ty byłeś kiedyś na górze? – zapytał z czystej ciekawości.
– Nie dodawaj sobie – powiedział Krystian i uśmiechnął się lekko. – Byłem, ktoś mojego faceta ruchać musiał – zaśmiał się i dopił to, co miał w szklance. Kręciło mu się już w głowie i właściwie to teraz najchętniej poszedłby spać, więc położył nagle głowę na kolanach zdziwionego Dymitra, rozkładając się na łóżku. – Teraz twoja kolej, doświadczony ruski dupku.
– Na co? Na pieprzenie ciebie? – spytał Dymitr, uśmiechając się bezczelnie. – Nie ma sprawy. Ściągaj majtki.
Krystian prychnął, patrząc na niego z dołu. Przeklął w myślach, gdy doszedł do wniosku, że ten facet wygląda dobrze z każdej perspektywy. – Byłeś już na dole? – zapytał
– Nie – powiedział natychmiast. – Lubię wkładać. Mój penis się do tego idealnie nadaje.
Chłopak zmarszczył brwi, zastanawiając się nad czymś bardzo głęboko. Dymitr już miał to jakoś skomentować, gdy nagle Krystian odezwał się:
– A nie chciałbyś? – spojrzał na niego z dołu. – Mnie tam na dole na razie jest dobrze – powiedział i pewnie gdyby był trzeźwy, zaraz odgryzłby sobie język albo wyszedł poza bramę i pozwolił zjeść się zarażonym – ale pamiętaj, że Michał był zadowolony – dodał z szerokim uśmiechem.
– Ale ja nie jestem Michałem – zauważył Dymitr z odrazą. – Nie porównuj mnie do jakiegoś pryszczatego, zawszonego nastolatka. Sam twierdzisz, że na dole ci dobrze, to zostaniemy przy tym – powiedział, pochylając się nad nim i całując jego szyję. Przygryzł ją, a kiedy Krystian jęknął, zassał ją mocniej. Nie myślał teraz o tym, że malinki będą widoczne. Liczyło się tylko to, że naznaczy chłopaka. – Nie lubię zmian – dodał i polizał swoje dzieło.
– Ale jakbyś kiedyś coś – powiedział mało składnie Krystian, unosząc się nieco – to pamiętaj, że ja zawsze chętnie – dodał z szerokim uśmiechem, po czym podniósł się i usiadł okrakiem na udach mężczyzny, obejmując jego szyję ramionami i przysuwając do niej nos. – Uwielbiam twój zapach – powiedział i pewnie normalnie od razu by tego pożałował. – I ciebie – dodał. – To znaczy nie – zaśmiał się nagle. – Ciebie jako całość nie, ale twoje ciało – sprostował.
– I tak wiem, że ci miękną kolana na mój widok – powiedział rozbawiony Dymitr, zachwycony wynurzeniami Krystiana. – Co jeszcze we mnie uwielbiasz? – zapytał, nie chcąc kontynuować wcześniejszego tematu. Obecny dużo bardziej mu się podobał.
Dłońmi przejechał po ciele chłopaka, złapał za jego mundur i zaczął go rozpinać niespiesznie. Guzik po guziku, nie spuszczając spojrzenia z Krystiana.
– No? – ponaglił go. – Przecież wiem, że chcesz mi o tym powiedzieć.
– Żeby twoje ego rozrosło się jeszcze bardziej? – parsknął w jego szyję, owiewając ją ciepłym oddechem. Nie robił nic, tylko pozwolił powoli Dymitrowi działać. – Daruj, ale wolałbym, żeby mnie później nie zabiło – zaśmiał się nieco pijacko.
– Moje ego ma się całkiem dobrze! – warknął urażony generał, zszarpując z Krystiana mundur. Teraz chłopak został w samej koszulce. Przejechał dłonią po jego torsie. – Powinno ci raczej zależeć na tym, żebym urósł, hm? Mój wzrost jest gwarancją twojej satysfakcji.
Sięgnął po kieliszek z wódką i upił łyk. Płyn przyjemnie palił go w gardło.
– Ja tam czuję, że już urosłeś – odparł, poruszając nieco biodrami. – Kiepsko, bo w sumie wolałbym iść teraz spać – mruknął, przypominając sobie, że spał dzisiaj mniej niż trzy godziny. I to wszystko przez Dymitra.
– Mam cię pieprzyć, kiedy będziesz spał? W sumie ciekawy pomysł. Mogę nawet zaczekać trochę aż zaśniesz – powiedział Dymitr, uśmiechając się jak dziecko. – W sumie – powiedział, też już niezbyt świadomy przez alkohol – masz wiele ciekawych pomysłów. Ja ten z kamerą. Kto by pomyślał, że będziesz taki kreatywny? Zmieniłeś jednak temat. Przed snem możesz mi powiedzieć, co jeszcze we mnie lubisz. Pamiętaj, że jestem majorem – dodał sugestywnie.
– Rany, jak ja cię nienawidzę – burknął, podnosząc głowę i patrząc mu prosto w oczy. – Masz chyba coś z nekrofila, skoro seks ze śpiącymi cię kręci – powiedział, rozbawiony, nie mając zamiaru odpowiadać mu na zadane pytanie.
– Gdybym był nekrofilem, kutas już by mi odpadł. Dzisiejsze czasy są rajem dla nekrofilów.
Dymitr ściągnął mu koszulkę przez głowę, uśmiechnął się, kiedy przyszła pora na spodnie. Położył dłoń na wybrzuszeniu pod zamkiem i spojrzał z dołu na Krystiana. Potarł ręką materiał. Czekał, drażnił, prowokował.
Chłopak w odpowiedzi jęknął i poruszył biodrami, ocierając się tym samym o erekcję Dymitra.
– Fajnie byłoby też usłyszeć od czasu do czasu jakiś komplement od ciebie – powiedział Krystian, po czym pochylił się do niego i pocałował. – Nie mówię, że masz mówić tyle co ja, bo prędzej by ci język odpadł, ale czasem fajnie byłoby usłyszeć, że mam na przykład fajną dupę, a nie to, jaki beznadziejny jestem – zaśmiał się.
– Fajną masz dupę – powiedział automatycznie Dymitr, oczekując komplementu wzamian. Zmarszczył brwi, kiedy go nie usłyszał. – No? Przyznałem, że masz fajną dupę, czego jeszcze chcesz? Twoja kolej – powiedział, mocniej zaciskając palce na spodniach chłopaka. – Jeżeli będziesz miły, może ci obciągnę? – zaproponował z podstępnym uśmiechem.
Chłopak odetchnął, przymykając oczy i czując, że zaraz po tym, jak mu to powie, spali się ze wstydu. Złapał więc za butelkę wódki, odkręcając ją szybko i biorąc kilka sporych łyków. Skrzywił się mocno. Chyba już mógł. Nachylił się do niego i objął szyję ramionami, wtulając w nią twarz. Wolał nie patrzeć na Dymitra, jak mu to powie.
– Czasem kręci mnie to, że jesteś takim dupkiem – powiedział. – I lubię, jak jesteś stanowczy.
Dymitr nie odpowiedział. Rozpiął pośpiesznie spodnie chłopaka, po czym zrzucił go z siebie. Komplement w ustach Krystiana brzmiał o tyle lepiej, że wyciągnął go z niego prawie siłą. A siła była czymś, czym Dymitr uwielbiał się posługiwać. Brutalnie rozebrał Krystiana i bez zastanowienia zabrał się za jego penisa. Najpierw trzepał mu ręką, obserwując jego reakcje. Zwalniał, przyśpieszał, zaciskał mocniej palce na gorącym członku i okrążał główkę kciukiem.
– Co mam teraz zrobić? – zapytał tylko dlatego, żeby to usłyszeć. Już operował drugą ręką przy swoich spodniach, po chwili wyjmując z niej twardego członka. Zaczął go mocno obrabiać, czując pot na karku, kiedy patrzył w błyszczące podnieceniem oczy chłopaka.
Krystian oddychał ciężko, po czym nagle obrócił się na kolana, wypinając w stronę Dymitra i opierając czoło na swoich rękach.
– Wejdź we mnie – powiedział to, co mężczyzna chciał usłyszeć. – Ale nie na sucho – dodał zaraz.
Dymitr zabrał spod łóżka tubkę kremu i wycisnął go na wypięte w jego stronę pośladki. Uszczypnął Krystiana w pieprzyk na jednym z nich, a drugą ręką wsunął w niego palce.
– Ale jesteś seksowny – wymsknęło mu się i zaraz tego pożałował. Żeby Krystian nie skomentował, wsunął w niego jeszcze dwa palce i zgiął je lekko w jego wnętrzu. Wsunął je po same knykcie i dotarł do prostaty. Na jęk chłopaka złapał za własnego penisa i pośpiesznie, niedbale rozprowadził po nim krem. – Gotowy?
– Tak – wysapał, wypinając się do niego bardziej. – Chodź już, bo zaraz mi tyłek przewieje od tego wystawiania ci się – paplał, zupełnie nie myśląc o tym, co właśnie wydobywa się z jego ust, ku uciesze Dymitra
 – Mówiłem ci, żebyś go hartował – prychnął Dymitr z rozbawieniem, wsuwając się w niego ostrożnie. Przymknął oczy, czując zaciskające się wokół niego gorące ciało. Poruszył na próbę biodrami, wsuwając rękę pod ciało Krystiana. Jego penis kołysał się nad kołdrą. Zaczął go mocno posuwać, masturbując jednocześnie. Wsuwał się w niego chaotycznie i mocno, co chwilę zmieniając rytm. Czuł pot spływający mu po twarzy, a przyjemna lekkość, którą czuł po alkoholu tylko dodawała przyjemności.
– O Boże – jęknął Krystian, w ogóle się nie hamując. Dymitr zauważył, że chłopak po alkoholu stawał się jeszcze głośniejszy, co mu odpowiadało. Lubił słuchać, jak dobrze kogoś posuwał. – Jezu, tak… – Wychodził ruchami bioder naprzeciwko mężczyźnie, nabijając się na niego jeszcze bardziej. – Mocniej – poprosił, niemal błagalnie.
Dymitr bez wahania spełnił jego prośbę, wchodząc w niego agresywnie. Z satysfakcją słyszał jęków i nieskładnych zdań Krystiana, który w pewnym momencie zaczął mówić po polsku i Dymitr dałby wszystko, żeby go zrozumieć. Był pewien, że właśnie mówi jakieś zbereźne, seksowne rzeczy o nim i jego penisie.
– Podoba ci się mój kutas? No powiedz – zachęcił go, ledwo łapiąc oddech. Chłopak pod nim drżał, wywołując w Dymitrze jeszcze większą potrzebę dominacji, wyzwalając w nim jeszcze większą brutalność.
– Rany, uwielbiam go – wysapał, mimowolnie wypinając się jeszcze bardziej. Czuł, że zaraz będzie szczytował, mimo że Dymitr teraz nawet nie dotykał jego penisa. – Zaraz dojdę – jęknął i jakby na potwierdzenie bardziej zacisnął się wokół męskości mężczyzny.
– O tak, spuść się już teraz – wysapał bezmyślnie Dymitr i po kilku zdecydowanych pchnięciach, dotykając prostaty chłopaka, usłyszał jego głuchy jęk. Dymitr zaklął po rosyjsku, dochodząc głęboko we wnętrzu chłopaka.
– Rosyjska wódka ci służy – powiedział ze śmiechem.
– Ci nie – prychnął, czując na sobie jego ciężar. Penis leniwie się z niego wysunął i gdy mężczyzna też chciał opaść na materac obok Krystiana, ten przytrzymał go ręką. – Zostań – burknął, z policzkiem wciśniętym w poduszkę.
– Mam na tobie spać? – zapytał, ciężko mu było ukryć zachwyt. Pocałował lekko kark chłopaka.
Krystian spojrzał na niego kątem oka i uśmiechnął się.
– Mhm – mruknął. – Tak chyba jeszcze nie próbowaliśmy – dodał i zaśmiał cię cicho, przyjemnie zmęczony. – Dymitr? – zapytał nagle. – Masz tu jeszcze kogoś do seksu oprócz mnie?
Dymitr aż poruszył się, zaskoczonym tym pytaniem. Nie spodziewał się, myślał, że to raczej oczywiste, że poświęca każdą wolną chwilę Polakowi.
– A nawet jeśli to co? – zapytał mimo wszystko nie mogąc odmówić sobie podrażnienia Krystiana. – Jest kilku całkiem podobnych do ciebie szeregowych, nie widziałeś? Nie zwróciłeś uwagi, jak na mnie patrzą? 
Chłopak spojrzał na niego, nie wyczuwając podstępu. Zmarszczył niezadowolony brwi. Nie wiedział dlaczego, ale zdenerwowało go to. A jeszcze bardziej się wkurzył, gdy pomyślał, że to właściwie do Dymitra podobne, facet lubił sobie poruchać, dlaczego więc myślał, że jest jego jedynym?
– Nie – prychnął. – Nie obchodzi mnie to – dodał zaraz. – A teraz ze mnie zejdź.
– Przecież chciałeś, żebym na tobie leżał. – Dymitr ani myślał się ruszyć. Uśmiechał się wstrętnie. – Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś zazdrosny? Mówiłeś, że jestem sukinsynem. A ile to już razy nie mówiłeś, że mnie nienawidzisz? Pamiętasz, bo ja po dwudziestym przestałem liczyć.
– Chciałbyś – prychnął. – Mam tylko nadzieję, że się z nimi zabezpieczasz, nie chcę złapać jakiegoś syfu – powiedział, piorunując go wzrokiem.
– A co, jeśli powiedziałbym ci, że mi tylko robią laskę? – zapytał, rozbawiony zazdrością Krystiana.
– Nic, tylko w takim razie nie wezmę go już więcej do ust – burknął, denerwując się jeszcze bardziej na samą myśl, że po seksie z nim Dymitr mógłby lecieć jeszcze do kogoś innego. Z tej złości aż miał mu ochotę przywalić i pewnie by to zrobił, gdyby miał jeszcze siłę. – Nie wiem, w jakiej gębie był – warczał dalej, nawet nie zastanawiając się, jak to brzmi i że faktycznie wygląda na zazdrosnego. Alkohol zrobił swoje.
Dymitr roześmiał się.
– W najlepszej – zapewnił go – niedawno obciągał mi niesamowity facet. Spuściłem się niemal od razu.
Krystian nie musiał wiedzieć, że mówił o nim. Tak było dużo zabawniej.
– Super – burczał dalej, coraz bardziej wkurzony. – To skoro ty masz czas na innych, chyba też powinienem sobie kogoś znaleźć – powiedział.
– Tylko spróbuj, a cię zabiję – powiedział pogodnie Dymitr w wyśmienitym nastroju. Nie chciało mu się wcale spać. Odchylił się, żeby sięgnąć po szklankę i w tym momencie Krystian zepchnął go z siebie. Z trudem utrzymał się na łóżku. – Zwariowałeś?! – warknął, uderzając go boleśnie w ramię.
– Spadaj sobie do tego niesamowitego faceta, którym się tak zachwycasz – wyburczał, nieco sepleniąc, po czym odwrócił się do niego plecami, przysuwając do ściany.
– Obraziłeś się? – zapytał z niedowierzaniem Dymitr, nie otrzymując odpowiedzi przeklął i przysunął się do Krystiana. – Nie zachowuj się jak baba.
– A ty se uwiąż jaja, to może ci ulży – prychnął.
Dymitr zaśmiał się, Krystian był zabawny, kiedy był pijany. Zdecydowanie musi go częściej poić wódką.
– Jutro trening, pamiętaj. Wyśpij się, Krystian – zamruczał mu do ucha i przytulił się do jego pleców. Nie dał się odepchnąć, gdy chłopak zaczął się wyrywać. Ten w ostateczności tylko westchnął i mimowolnie sam przylgnął bardziej do jego torsu.
– Też sobie kogoś znajdę – burknął, zamykając oczy, otoczony przyjemnym ciepłem.
– Tylko spróbuj – odszepnął Dymitr. Dobry humor, dobry alkohol, dobry seks – to wszystko sprawiło, że nie był śpiący. A rozmowa ze śpiącym (i pijanym!) Krystianem była naprawdę zabawna. – Najpierw zabiję jego, a później ciebie – powiedział, mając deja vu. Już kiedyś na pewno też mu to mówił.
– Ty se możesz ruchać każdego, a ja nie? – prychnął, odwracając się nagle i przytulając do jego piersi.
– Dokładnie. Miło, że chociaż jest tak późno, myślisz tak trzeźwo.
Pocałował go w ramię, czym wzbudził jeszcze większą wściekłość chłopaka.
– Weź się, kurwa, odczep – powiedział, podnosząc się nagle do siadu. Wstał momentalnie i aż się zatoczył. – Skoro już mnie traktujesz jak swoją własność, mógłbyś nie szukać sobie innych. – Dymitr spojrzał na niego i złapał go za nadgarstek, gdy ten chciał zejść z łóżka.
– Uspokój się – powiedział cicho, mocno zaciskając palce na ręce chłopaka. – Z nikim nie śpię. Prędzej by mi fiut odpadł. Pieprzymy się jak króliki.
Krystian spojrzał na niego zdezorientowany. Gdyby nie był pijany, pewnie zrobiłoby mu się głupio, jednak w tamtym momencie zupełnie o tym nie myślał. Odetchnął jakby z ulgą, po czym tak po prostu położył się na Dymitrze, kładąc głowę na jego piersi.
Mężczyzna uśmiechnął się, nie mniej zaskoczony taką reakcją. Dotknął głowy Krystiana i pogłaskał go po ciemnej szczecinie. Nie musiał wiele czekać, aż chłopak zaśnie. On wciąż dotykał go po głowie, myśląc. Chociaż Krystian był w porządku, lubił z nim gadać, przekomarzać się, zwłaszcza pieprzyć, powoli czuł, że ta relacja zmierza w niebezpieczne rejony. Nie mógł do tego dopuścić. Nie chciał. Z wielu powodów, począwszy od kariery w wojsku, skończywszy na postapokaliptycznej, nieprzyjaznej rzeczywistości i jego własnej obawy zaufania komuś. Nie nadał się do związków, byłby beznadziejny w tym. Szybki seks, chwila niezobowiązującej rozmowy tak, ale nic więcej. Nawet nie brał pod uwagę, że mógłby z Krystianem stworzyć coś stałego. To nie wchodziło w grę, może go lubił, ale nie czuł do niego nic więcej.

***

Diego równo o dwudziestej zapukał do gabinetu Dennyla, który nadzorował wszystkie prace prowadzone w laboratoriach. Wiedział wszystko, dlatego też chłopak chciał mu zadać kilka pytań, które cały dzień kłębiły mu się w głowie. Musiał poznać na nie odpowiedzi.
Usłyszał gromkie „proszę”, więc sięgnął do klamki, przekręcając ją. Już po chwili znalazł się w przestronnym pomieszczeniu z dużym akwarium pod ścianą, brązową, nowoczesną szafą po drugiej stronie i ogromnym biurkiem naprzeciwko drzwi. Za nim siedział chudy, starszy mężczyzna, przeglądający jakieś papiery i zapisujący coś w komputerze. Jego grube, prawie że białe brwi poruszały się, jakby mimowolnie. Dennyl dopiero po chwili podniósł spojrzenie na Diega, który jak ta sierotka stał w progu i zastanawiał się, czy nie zrobić kroku do przodu.
– Och, Baeza – wymruczał skrzekliwym głosem, uśmiechając się lekko. – Siadaj, siadaj – powiedział, wskazując na fotel, jaki znajdował się naprzeciwko biurka. Diego nie myśląc wiele, zamknął za sobą drzwi i ruszył w wyznaczone miejsce. – Raport dostałem, szkoda, że nie było w nim nic interesującego – powiedział, marszcząc niezadowolony swoje krzaczaste brwi.
– Tak, przepraszam – wystękał Diego. – Ja właściwie przyszedłem, bo mam ważne pytanie. – Dennyl odłożył papiery, wbijając w chłopaka świdrujące spojrzenie. Latynos aż poruszył się nerwowo na krześle, mając ochotę wybiec z tego gabinetu. Nie lubił tego mężczyzny, był taki dziwny. Z jednej strony miły, a z drugiej sprawiał wrażenie surowego i odpychającego. – Bo… nie trudno zauważyć, że wyniki zarażonych tu, na Białorusi i tych z zachodniej Europy, różnią się – zaczął powoli, układając sobie w głowie to, co powinien powiedzieć. Dennyl zamruczał coś pod nosem, słuchając go uważnie. – I chodzi o to, że… czy to jest K111? – zapytał w końcu chłopak. – Bo nie wygląda. Ośrodki odpowiadające za myślenie nie są do końca obumarłe, a tak nie powinno być. Nie tego się uczyłem – mówił nerwowo, czując się coraz mniej pewnie pod srogim spojrzeniem Dennyla.
Mężczyzna westchnął, przecierając oczy. Wstał ze swojego skórzanego fotela, który skrzypnął cicho. Diego obserwował go z napięciem, jak obchodzi biurko i staje naprzeciwko niego. Mierzy go na poły znudzonym, na poły zdenerwowanym spojrzeniem.
– To czego się uczyłeś, często odbiega od tego, z czym musisz się zmierzyć – powiedział tajemniczo, wracając na swoje miejsce. – Możesz korzystać z dokumentacji. – Machnął ręką w nieokreślonym kierunku. – Zapiski są ogólnodostępne dla naukowców. Podejrzewamy, że coś wpływa na wirus, który mutuje. Może już się uodparnia, ciężko mi powiedzieć. Nasi naukowcy mają różne teorie. Aktualnie próbuję terapii ziołowej, ale jest bezskuteczna. Żadna roślina nie jest wystarczająco silna, żeby odeprzeć atak. Zajrzyj do notatek, może tobie się uda coś wymyślić. Co dwie głowy, to nie jedna, co? – zapytał, ale już na niego nie patrzył. Wrócił do dokumentów, co było sygnałem, że spotkanie się już skończyło i Diego powinien wyjść.


11 komentarzy:

  1. Fanepage to kolejny świetny pomysł. Podoba mi się też rozdział, trzymasz poziom, naprawdę świetnie się czyta.
    Nie podoba mi się natomiast doktor Dennyl i jego reakcja na słowa Diego, coś mi tu śmierdzi.
    Nie podobają mi się też przemyślenia Dymitra, on jest tak nieprzewidywalny, że aż się boję co byłby w stanie zrobić z Krystianem, aby go odsunąć od siebie.
    Perspektywa następnego odcinka któregoś z Twoich opowiadań sprawia, że jeszcze bardziej wyczekuję weekendu. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Masz chyba coś z nekrofila, skoro sen ze śpiącymi cię kręci"- mnie też kręci SEN ze śpiącymi :D Jak nie śpią to wypierdzielam ich do drugiego pokoju i każę zamknąć mordę :)

    Kocham takie literóweczki :*
    Dymitr jak zwykle przyjemnie chamski i wredny. Trochę ma pecha bo usilnie wmawia sobie, że do Krystiana nic nie czuje, a tak naprawdę to siedzi w nim po uszy. Co prawda to prawda tak słabo im będzie żyć w takim świecie na obecnych stanowiskach. Też im się na miłość zebrało :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się pomysł z Fanepagem.
    Świetny rozdział, trzymasz poziom :).
    Dymitr powoli się zakochuje... No, no, już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
    Weny, powodzenia na studiach i pozdrawiam serdecznie :)!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny :) (chociaż mogłaś przetrzymać troszkę tą scenę z fochem Krystiana, był tam taki słodki). Jak tak dalej pójdzie, któryś z nich (Dymitr lub Krysia) zorientuje się, że się zakochał w tym drugim ( już sobie wyobrażam Dymitra, który wyznaje miłość Krysi *to był sarkazm* xD ) Nie moge się doczekać następnych rozdziałów <3 Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i jeszcze jeśli chodzi o fanepage to świetny pomysł, szczególnie z tym Eliotem zaraz po wstaniu, mrrrrr...

      Usuń
  5. :3 Rozdział wspaniały... kocham jak piszesz... ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdzialik super :D bardzo sie ciesze z porzadkow na blogu.
    Dymitr jest boooski ^^ taki sexowny dran. Diego dobrze mysli i jak zgada sie z Dymitrem to bedzie niezla burda ;) juz sie nie moge doczekac
    ;* weny i pozdrawia
    MaWi

    OdpowiedzUsuń
  7. Mraśnieee!! :3
    Super, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik, cieszę się z tego ;]
    Dymitr z Krystkiem są boscy....a ta walka Krtstka z tym żołnierzem była po prostu kosmiczna XD
    Już nie mogę się doczekać nexta!! XD
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i pomysł z tym fanepage jest super ;} zwłaszcza z Eliotem *.* mraśnie ;3

      Usuń
  8. DZięki za kolejną odsłonę, moich ulubionych bohaterów.
    Tylko, co takiego planuje Dymitr??? Przecież jest mu dobrze, znalazł w Krystianie partnera doskonałego. Uległego, ale posiadającego charakterek i pazur. Czego można chcieć więcej???
    NIc. Czekam na kolejną część.
    Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    rozdział świetny.. trzyma poziom... z biednego Litwina Dymitr zrobił worek treningowy.... och ty niedobry Dymitrze on powiedział Ci prawde a ty skłamałeś... wódka bez popicia... fuj...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń