Dodaję rozdział, zgodnie z obietnicą :) I dziękuję za wszystkie komentarze. Cieszę się, że lubicie moje opowiadania i moje postacie. W szczególności to drugie. Fajnie, że nie tylko ja (jako ich twórca) się do nich przywiązałam. To bardzo motywujące. Jeszcze raz dzięki.
PS. Co powiecie na fanpage? Może Was, czytelników, nie mam aż tak wielu, ale czasem natrafiam w Internecie na rzeczy bardzo związane albo to z którąś z postaci, albo po prostu z całym opowiadaniem i aż chcę się tym podzielić. Ale komu, żeby nie spamować na blogu? Mogę to robić tylko drugiej połówce zielonej papryki. Dlatego narodził się pomysł na fanpage. No bo kto nie chciałby zobaczyć Dymitra i Krystiana w SPA, czy też porannego wydania Eliota? Albo Kennetha tuż po ćwiczeniach? ;)
EDIT: Strona ma już fanpage. Wystarczy najechać kursorem na prawą stronę i kliknąć na niebieski kwadrat z "F". :) Czeka tam na Was już Eliot.
EDIT: Strona ma już fanpage. Wystarczy najechać kursorem na prawą stronę i kliknąć na niebieski kwadrat z "F". :) Czeka tam na Was już Eliot.
***
– Ja
naprawdę pana przepraszam! – zaczął wysoki Litwin, gdy tylko Dymitr przekroczył
próg sali treningowej. Krystian przewrócił oczami, siedząc na parapecie i
przyglądając się temu niczym jakiemuś słabemu przedstawieniu. – Ja nie
chciałem! Nie myślałem!
– Wiem, że
nie myślałeś. Umiesz walczyć wręcz? – zapytał Dymitr nawet na niego nie patrząc.
Podwinął rękawy munduru i oparł się o ścianę, zerkając na Krystiana. –
Zobaczymy – prychnął, kiedy Litwin pokiwał gorliwie głową. – Zaczynajcie.
Wszystkie chwyty dozwolone.
Dowal mu,
Krystian, pomyślał jeszcze Dymitr, zanim mężczyźni podeszli do siebie.
Litwin
zaatakował momentalnie, wymierzając w stronę Krystiana silny cios. Chłopak
skulił się automatycznie, gdy jego brzuch został zaatakowany. Wtedy Litwin
chciał go kopnąć, ale jemu udało się odsunąć. Odetchnął ciężko i ignorując
nieprzyjemne wrażenie zgniecionego żołądka, zamachnął się. Pięść wbiła się w
policzek Litwina, który nie zdążył zrobić uniku. Jednak Krystian przewagą
cieszył się tylko przez chwilę, bo kilka sekund później już leżał na macie,
podcięty przez Litwina, wykręcającego mu rękę na plecy. Mężczyzna spojrzał na
przełożonego, oczekując kolejnego polecenia, a Krystian zmielił polską „kurwę”
pod nosem.
Dymitr
obserwował walkę (o ile można to było tak nazwać), aż w końcu kazał Litwinowi
się odsunąć.
– Ale z was
cioty – stwierdził, odrywając się od ściany i idąc w ich stronę. – Musisz być
czujny, przewidywać ruchy przeciwnika. Spójrz tylko na niego – wskazał ruchem
głowy na Litwina – on jest głupszy od moich butów. – Uderz mnie.
Litwin z
wahaniem podniósł rękę, nie był jednak ani tak szybki, ani tak stanowczy, jak
gdy walczył z Krystianem. Dymitr błyskawicznie złapał go za nadgarstek,
wykręcając sprawnie. Kopnął go w zgięcie kolan i Litwin upadł na ziemię, wciąż
przytrzymywany przez generała.
– Nie możesz
pozwolić, żeby cię dotknął. Odsuwasz od siebie jego ręce. Nie łap go, po prostu
odepchnij z boku. I używaj nóg. Kopnij go mocno, stojąc z boku, tak żeby się
nie spodziewał. Musisz go zaskoczyć. Spróbuj – powiedział, odchodząc ponownie.
Litwin
pozbierał się z ziemi i zaatakował gwałtownie.
Krystian zadziałał instynktownie i kopnął go mocno w brzuch, zanim
pięści mężczyzny zdołały go dosięgnąć. Litwin upadł, wydając z siebie zduszony
okrzyk. Dymitr milczał, obserwując walkę. Litwin przeturlał się i błyskawicznie
podniósł. Przyłożył pięści do twarzy i ostrożnie zbliżył się do niego. Nie
atakował, mierzył go uważnym spojrzeniem i gdy Krystian już miał wykonać cios,
Litwin w dwóch krokach zbliżył się do niego uderzając jedną ręką w twarz, a
zaraz drugą przywalił mu w brzuch. Chłopak nie zdążył się obronić przed żadnym
ciosem. Upadł na ziemię, stękając głośno.
– No już,
reaguj, działaj – usłyszał poirytowany głos Dymitra. – To nie ma być czysta
walka. Masz pokonać przeciwnika. Nie jesteśmy, kurwa, na jakimś kursie karate.
Krystian
zacisnął zęby, uderzając pięścią w krocze Litwina. Ten pisnął głośno, zupełnie
nie po męsku i zgiął się wpół. Ten moment był idealny. Odsłonięty i bezbronny
przeciwnik. Wahał się tylko chwilę, podniósł się gwałtownie i wymierzył mocny
cios w szczękę Litwina. Później kolejny i jeszcze jeden, dopóki ten nie upadł.
Niewiele myśląc, dając się ponieść szalejącej w nim adrenalinie, kopnął go w
szczękę. Na matę wyleciał zakrwawiony ząb, a Dymitr zaśmiał się serdecznie.
– Dobra
robota, młody – pochwalił go. – Daj mu chwilę odpocząć, żebyś miał na czym
trenować.
Krystian
wytarł brodę, na szczęście na ręce zobaczył tylko odrobinę krwi. Był w lepszym
stanie od Litwina. Z trudem wstał, chwiejąc się na nogach.
– Nie miej
litości. On nie miałby jej, gdyby chodziło o ciebie – mówił Dymitr. – Nieumarli
też jej nie mają. Musisz się obronić. Tu chodzi o twoje życie, uprzejmości
schowaj do dupy. Znaczy kieszeni – poprawił się szybko. – Ruszaj się, odsuwaj
się, kiedy przeciwnik chce cię uderzyć. Asekuruj jego ruchy, łokciami i
przedramieniem zmieniaj tor ich lotu. Lepiej jeżeli uderzy cię w bok, niż w
twarz. Czasami nie jesteś w stanie uniknąć ciosu. Ale musisz się skupić.
Działać szybko.
Dymitr dawał
mu kolejne rady, Litwin był coraz gorszym przeciwnikiem, atakował, ale częściej
obrywał. Krystian dyszał coraz głośniej, zmęczony obroną, atakiem, unikami i
szybkością, z jaką musiał działać. Naciągnął sobie chyba mięsień ramienia, bo
bark bolał go niemiłosiernie. W końcu, kiedy Litwin padł na matę po raz
kolejny, Dymitr uznał, że wystarczy mu na dzisiaj „mordobicia”. Kazał wynosić
mu się z sali.
– Nieźle.
Trochę praktyki i nie będziesz już taką kaleką – powiedział do niego Dymitr,
kiedy zostali sami.
Krystian
uśmiechnął się, mile połechtany. Co jak co, ale w ustach Dymitra brzmiało to
jak całkiem spory komplement. Chłopak podszedł do niego, starając się zbytnio
nie ruszać ramieniem.
– Poczekaj,
a jeszcze trochę i obiję ci tą ruską mordę – powiedział i w parodii czułości
musnął wargami jego usta. – Albo nie – rozmyślił się nagle. – W sumie lubię
twoją mordę, szkoda by jej było.
Dymitr
prychnął, przyciągając go bliżej. Pocałował go mocno, brutalnie.
– Trudno,
żebyś nie lubił – powiedział arogancko. – Pokażę ci parę chwytów. Następnym
razem załatw lepszego przeciwnika. Tego cholernego szczura będziesz używał jako
worka treningowego. Zanim go nie zabiję – powiedział, mając na myśli Litwina.
Krystian
uniósł brew i westchnął ciężko, po czym pokręcił głową, nieco rozbawiony.
–
Biedaczyna, jeszcze nie ma pojęcia co go czeka – parsknął, ale wcale nie było
mu żal tego faceta. To przez niego musiał taszczyć wtedy Dymitra, który mu
prawie zdechł w tym durnym Cinquecento. Litwin zachował się wtedy jak idiota,
strzelając na wszystkie strony i nawet nie patrząc, gdzie lecą pociski. A za
głupotę się płaci. – Co robisz wieczorem? – zapytał.
– To zależy
– powiedział Dymitr, uśmiechając się lekko.
– Nie wiem
jak tam w waszej Rosji, ale u nas w Polsce jest taki zwyczaj, że opijamy awanse
– zaczął z szerokim uśmiechem. – My jak na razie świętowaliśmy to w inny sposób
– zaśmiał się, na samo wspomnienie wczorajszego pomysłu Dymitra. – Pokazałbyś
mi, jak wielkim jesteś alkoholikiem.
Dymitr
roześmiał się. W Rosji opijało się wszystko – od awansu, po przegraną, sukces
sąsiada, którego się nie lubiło (jeżeli postawił wódkę) albo jego porażkę. Gdy
skończyła się kawa również się piło.
– Jeżeli
umiesz pić, mogę ci pokazać – powiedział Dymitr, ale tak naprawdę wątpił, że
Krystian miał pojęcie, na co się pisze. – Przygotuję alkohol.
– Dobra –
powiedział Krystian, zadowolony. – To teraz wróćmy do treningu – przypomniał,
dobrze wiedząc, że łatwo nie będzie. I że na jednym siniaku się nie skończy.
***
Wieczorem
Krystian zastukał do pokoju kochanka. Drzwi były zamknięte, więc nie mógł wejść
do środka. Dopiero po chwili Dymitr mu je otworzył. Oparł się o framugę,
patrząc na niego z trudnym do odczytania wyrazem twarzy. Miał na sobie tylko
spodnie od munduru. Mięśnie na jego brzuchu były doskonale widoczne. Chłopak
nawet nie krył się z tym, że właśnie pożerał go wzrokiem. Szczęście, że
korytarz był pusty, bo mogłoby to wyglądać co najmniej dziwnie.
– To jak,
mogę wejść? – zapytał, unosząc brwi i zatrzymując spojrzenie na świeżej bliźnie
na brzuchu mężczyzny. Cholera, nawet ona wyglądała seksownie.
– Na własną
odpowiedzialność – powiedział Dymitr, odsuwając się. Nie na tyle, żeby Krystian
wchodząc do środka, nie otarł się o niego. Generał zamknął drzwi i złapał
Krystiana od tyłu. Czuć było od niego alkohol.
– Więc już
zacząłeś? – zaśmiał się szeregowy, odchylając głowę na jego ramię i obserwując
kątem oka. – Aż tak ci się do wódy spieszyło? – Uśmiechnął się szeroko.
– Chciałem,
żebyś miał chociaż minimalne szanse. Zanim się upiję, ty już będziesz leżał pod
stołem.
Dymitr
popchnął go w stronę biurka, na którym stało kilka butelek wódki. Jedna była
już w połowie opróżniona. Obok na talerzykach znajdowało się jedzenie: wędlina,
ogórki, żółty ser, a nawet kawior. Dymitr nałożył sobie odrobinę ikry na
bochenek chleba.
– Jadłeś
kiedyś? – zapytał i zanim Krystian zdążył odpowiedzieć, podsunął mu kromkę.
Chłopak
skrzywił się momentalnie i pokręcił z obrzydzeniem głową.
– Smacznego
– powiedział, nawet nie mając wątpliwości do tego, czy to jest dobre. Jak rybi
skrzek mógłby być dobry? Zresztą, to śmierdziało. Usiadł na łóżku, popatrując
na biurko. Nigdzie nie widział żadnych soków, co nie napawało go radością.
Nienawidził smaku wódki, jak na człowieka o zdrowych zmysłach przystało. Tego
świństwa samego w sobie nie dało się lubić. Dymitr musiał być naprawdę
spaczony.
– Nie wiesz,
co tracisz – prychnął Dymitr, rozsiadając się na krześle. Nalał do szklanki
wódki i podał ją Krystianowi. – Smacznego – powiedział, uśmiechając się lekko.
Sam sięgnął po swoją szklankę i zrobił duży łyk. Przełykając skrzywił się. –
Jestem ciekawy, ile wytrzymasz.
– Lepiej
wygrzeb te rybie jajka spomiędzy zębów, nim się będziesz ze mną całować –
mruknął, po czym wziął łyka wódki, momentalnie się krzywiąc. – Kurwa – przeklął
po polsku. – Następnym razem chce whisky – powiedział.
– Pogadaj z
Pulaskim to ci może załatwi. Ja wolę wódkę – stwierdził Dymitr. Mówił o
amerykańskim generale, który przez jakiś czas dowodził jego oddziałem. – Mój
ojciec mówił, że chce zobaczyć Witebsk. Wyjeżdża za kilka dni, więc pewnie za
niedługo pojedziemy do miasta. Strefa szósta jest już w połowie zamknięta.
Jeżeli tak dalej pójdzie, będziemy mieli cały obszar opanowany przez
nieumarłych. Diego nawijał coś o złych wynikach, nie zgadzają się z tymi z
Europy Zachodniej.
Krystian
spojrzał na niego uważniej znad szklanki. Dymitr wcześniej raczej niezbyt
chętnie rozmawiał z nim o zarażonych, a teraz widział swoją szansę w dopytaniu
kapitana o ich dziwne zachowanie.
– To w sumie
by się zgadzało. – Pokiwał chłopak głową, wpatrując się w alkohol. Wziął dużego
łyka i mówił dalej: – To z pewnością nie są normalni zarażeni K111.
– Może ta
ciota dojdzie dlaczego tak dziwnie się zachowują – wzruszył ramionami. – Nie
znam się na tym, ale może wirus ewoluuje? Bardziej się uodparnia – wyjaśnił,
sam nie przekonany swoją teorią. Wiedział, że Krystian jest jedyną osobą, która
go zrozumie. Też zauważył zmianę w zachowaniu nieumarłych, też nabrał
podejrzeń. Ojciec uważał ich tylko za karaluchy, na które w końcu znajdą
lekarstwo. Mówił, że wirus jest jak dżuma, trzeba przeczekać. Powstał pewnie od
jakichś wstrętnych insektów, przeszedł na ludzi, w końcu odejdzie. Trzeba
przetrzymać. Generałowie byli nieugięci. Dymitr wstał gwałtownie z krzesła,
przypominając sobie coś. – Od teraz
jestem majorem. Mam dostęp do większości dokumentów.
Krystian
spojrzał na niego, zdziwiony.
– No, masz –
powiedział, kiwając ostrożnie głową. – Ale chyba nie będziesz żądał tych
dokumentów w takim stanie, co? – zaśmiał się, po czym znowu wziął łyka wódki i
aż się skrzywił. Miał ochotę przepłukać sobie czymś usta, czego oczywiście nie
powiedział na głos. Dymitr by go wyśmiał.
Mężczyzna
przewrócił oczami.
– Pójdziesz
ze mną – powiedział, biorąc szklankę i butelkę. Zwalił się obok Krystiana,
rozlewając trochę alkoholu na koc, którym przykryte było łóżko. – Pomożesz mi
coś znaleźć. Może dowiem się czegoś więcej.
Krystian popatrzył
na Dymitra ze zdziwieniem, zastanawiając się, czy ten aby przypadkiem nie jest
już pijany. Uśmiechnął się, dopijając szybko swój alkohol w szklance i
podsuwając ją mężczyźnie, w niewerbalnej prośbie o jeszcze.
– Pójdę, jak
już wytrzeźwiejesz – powiedział.
Dymitr nalał
mu wódki i odstawił butelkę na podłogę. Odchylił się i opierając się na
przedramionach spojrzał w sufit.
– To raczej
nie nastąpi szybko – stwierdził cicho. Nastała chwila ciszy. Dymitr po alkoholu
zaczynał myśleć jeszcze intensywniej, wciąż nie mógł przestać spekulować,
zastanawiać się, analizować nad nienaturalnym zachowaniem nieumarłych. Doszedł
nawet do wniosku, że powinien porozmawiać z Diego. Jakichkolwiek by z niego nie
był złamas, mógł być dobry naukowcem.
Krystian
widząc jego posępną minę, puknął go dłonią w ramię, zwracając tym samym na
siebie uwagę mężczyzny.
– Zaczynasz
mnie przerażać – powiedział z szerokim uśmiechem, nieco już pijany. – Alkohol
ma na ciebie zły wpływ, chyba wolę cię już, jak mnie wyzywasz – dodał, śmiejąc
się cicho. W jego przypadku procenty poprawiały mu humor.
Dymitr
zmarszczył brwi, patrząc na niego w zastanowieniu. Krystian miał takie seksowne
usta. Mógłby go pocałować. Niewiele myśląc wziął to co chciał. Pochylił się nad
chłopakiem całując go namiętnie. Zamruczał w jego wargi i uśmiechnął się
kącikiem ust. Kiedy Krystian chciał się odsunąć, złapał go za tył głowy,
przytrzymując przy siebie.
– Zaczynają
ci już odrastać – powiedział w jego usta, gładząc go po czaszce. – Jaką fryzurę
nosiłeś przed wojskiem? – zapytał, nawet przez chwilę nie zastanawiając się, że
to brzmi głupio.
– Raczej
normalną – zaśmiał się, wzruszając ramionami i nie wiedząc jak opisać swoje
włosy przed wojskiem. – Miałem je po prostu nieco dłuższe. Ale kiedyś miałem
irokeza! – powiedział i zaśmiał się głośno, na samo wspomnienie. – Masakra,
mówię ci. Miałem wtedy może z piętnaście, szesnaście lat i koniecznie chciałem
wyglądać inaczej. Ale krótko ponosiłem, bo mama zaliczała zawał za każdym
razem, jak mnie tylko zobaczyła – wspominał z rozbawieniem, po czym wziął
dużego łyka alkoholu. Skrzywił się, stwierdzając, że nigdy nie przyzwyczai się
do tego smaku. – Teraz czekam na twoje relacje z wieku nastoletniego –
powiedział, posyłając uważne spojrzenie.
Dymitr
prychnął i skrzywił się.
– Irokeza?
Jezu Chryste, musiałeś wyglądać jeszcze gorzej niż teraz – skrytykował go. – Ja
zawsze nosiłem krótko ścięte, teraz trochę urosły – zdradził. Pamiętał, jak był
jeszcze szeregowym i przespał się z rosyjskim generałem. Facet miał takiego
chuja jak stąd do Barcelony. Dopiero po jakimś czasie zaczął dominować w seksie
i można powiedzieć, że odkrył swoje powołanie.
– Hm… –
Krystian zagryzł wargi, próbując zatuszować uśmiech, który sam cisnął mu się na
usta. – Seksowny, młody Dymitr – powiedział, przysuwając się do niego. – A twój
pierwszy raz? – zapytał. – Byłeś na górze, czy na dole?
Dymitr
sięgnął po alkohol, nalewając Krystianowi od serca. Zeszli na tematy, o których
nie chciał rozmawiać. Nie z Krystianem, nie z kimkolwiek. Co pomyślałby
chłopak, gdyby dowiedział się, że kiedyś był rozpustną dupą lecącą na duże
chuje?
– Pij, bo
odstajesz.
– No ej,
odpowiedz! – jęknął chłopak. – Jak powiesz, to ja też ci coś powiem, o czym
wolałbym ci nigdy nie wspominać – zaproponował, po czym pociągnął ze szklanki.
Rany, już się czuł pijany. Dawno w końcu nie pił, nic dziwnego, że mu szybko
weszło.
Dymitr
spojrzał na niego czujnie. Kusząca propozycja.
– Pieprzyłem
generała. Miał wielkiego chuja, a doszedł, zanim jeszcze w niego wszedłem –
skłamał. Prawda była zupełnie inna, ale Krystian nie musiał o tym
wiedzieć. Nawet by się jej nie domyślił.
Parsknął więc śmiechem i schylił się, żeby zdjąć buty. Miał nadzieję na coś
zabawniejszego, bo jego historia była trochę bardziej żałosna, dlatego też przeciągał
chwilę na tyle, na ile mógł. Gdy już zdjął oficerki, podciągnął się na łóżko i
oparł o ścianę, biorąc duży łyk wódki, tak na odwagę.
– Ale nie
śmiej się – ostrzegł. – Ani nie waż nabijać.
– Jasne –
skłamał wahania, ale przygryzł sobie policzek, żeby się nie uśmiechnąć. Już mu
się chciało śmiać. – Prawda za prawdę, pamiętaj.
Dymitr
dobrze ukrywał, jak bardzo ciekaw jest tego, co chłopak ma mu do powiedzenia.
Położył się na łóżku, jakby w znudzeniu popijając wódkę. Spojrzał na niego
nieco znudzony, gdy wciąż nie zaczynał.
Chłopak
odchrząknął, czerwieniejąc momentalnie.
– Wiem, że
pewnie wydaje ci się, że mam spore doświadczenie, co? – zapytał, nawet na niego
nie patrząc. – Ale właściwie to jesteś moim drugim facetem – powiedział, dobrze
wiedząc, że w tym momencie karmi ego Dymitra, które i tak było już
monstrualnych rozmiarów. – To znaczy byli jacyś w klubach – powiedział zaraz
szybko, gdy zobaczył szeroki uśmiech mężczyzny – ale na chwilę i tylko na
laskę, nie dawałem im nawet dotknąć mojego tyłka. – Wzruszył ramionami, szybko
zapychając usta sporą ilością wódki. Był już pijany.
Dymitrowi aż
zrobiło się gorąco, kiedy tego słuchał. O tak, nienaruszony, seksowny facet
specjalnie do jego dyspozycji, to mu się jeszcze bardziej podobało. Ale zaraz w
głowie zapaliła mu się czerwona lampka. On okłamał Krystiana, co jeżeli chłopak
przybrał tę samą taktykę?
– A kim był
twój pierwszy? – zapytał podejrzliwie.
Krystian
zaśmiał się momentalnie, opierając głowę o ścianę i wpatrując się w szafę, jaka
znajdowała się przed nim.
– Taki
gościu z liceum – powiedział. – Byłem nastoletnim gejem, który nie znał innych
swojego pokroju, więc jak tylko się dowiedziałem, zacząłem podbijać. W sumie
był okropny, jak teraz o tym myślę – dodał, marszcząc brwi, a Dymitr pomyślał,
że chłopak nie wyglądał na takiego, który by mu teraz kłamał. Gołym okiem było
widać, że jest pijany, więc na wymyślanie tak dobrze brzmiących kłamstw chyba
nie miałby siły. – Taki chudy strasznie. I jak mu mówiłem, żeby poszedł ze mną
na siłownię, to wykręcał się na wszystkie sposoby. Teraz bym go kijem nie tknął
– dodał, kątem oka spoglądając na Dymitra. – I w sumie miał mnie trzy razy –
powiedział jeszcze z rozpędu, nawet tego nie przemyślając. – To ja górowałem,
bo on nie wiedział co ze sobą zrobić.
Dymitrowi wyrwało
się głośne „och”. Oblizał usta, czując ciepło kumulujące mu się między nogami.
– Czyli w
zasadzie miałem cię pierwszy? – zapytał z napięciem w głosie, świdrując
chłopaka spojrzeniem. Zapomniał nawet o alkoholu. Jego żołądek zacisnął się w
napięciu, a umysł Dymitra powtarzał tylko jedno zdanie: powiedz to, powiedz, że
nim byłem. Przysunął się do chłopaka, z trudem przełykając ślinę.
Krystian
zaczerwienił się mocno, oddychając nieco ciężej.
– No… tak. –
pokiwał głową. – Dlatego wtedy powiedziałem, że dawno tego nie robiłem i żebyś
uważał – powiedział i odwrócił spojrzenie. Gdzieś na dnie jego umysłu pojawiła
się myśl, że nie powinien już pić. I że Dymitr wykorzysta tę wiedzę na swój
sposób. Może nie dzisiaj, nie jutro, ale kiedyś na pewno. Dymitr za to wciąż myślał
tylko o jednym – pamiętał, jaki chłopak był ciasny.
– Czekałeś
specjalnie na mnie – powiedział dumny jak paw. Nie umniejszając, czuł się jak
zdobywca świata, jak marszałek Federacji Rosyjskiej. Nie pamiętał, żeby
przykładał aż taką wagę do tego, ilu partnerów mieli jego wcześniejsi
kochankowie. Krystian pozostawał w zasadzie prawie nienaruszony, a był przy tym
tak rozpustny… – A ty byłeś kiedyś na górze? – zapytał z czystej ciekawości.
– Nie
dodawaj sobie – powiedział Krystian i uśmiechnął się lekko. – Byłem, ktoś mojego
faceta ruchać musiał – zaśmiał się i dopił to, co miał w szklance. Kręciło mu
się już w głowie i właściwie to teraz najchętniej poszedłby spać, więc położył
nagle głowę na kolanach zdziwionego Dymitra, rozkładając się na łóżku. – Teraz
twoja kolej, doświadczony ruski dupku.
– Na co? Na
pieprzenie ciebie? – spytał Dymitr, uśmiechając się bezczelnie. – Nie ma
sprawy. Ściągaj majtki.
Krystian
prychnął, patrząc na niego z dołu. Przeklął w myślach, gdy doszedł do wniosku,
że ten facet wygląda dobrze z każdej perspektywy. – Byłeś już na dole? –
zapytał
– Nie –
powiedział natychmiast. – Lubię wkładać. Mój penis się do tego idealnie nadaje.
Chłopak
zmarszczył brwi, zastanawiając się nad czymś bardzo głęboko. Dymitr już miał to
jakoś skomentować, gdy nagle Krystian odezwał się:
– A nie
chciałbyś? – spojrzał na niego z dołu. – Mnie tam na dole na razie jest dobrze
– powiedział i pewnie gdyby był trzeźwy, zaraz odgryzłby sobie język albo
wyszedł poza bramę i pozwolił zjeść się zarażonym – ale pamiętaj, że Michał był
zadowolony – dodał z szerokim uśmiechem.
– Ale ja nie
jestem Michałem – zauważył Dymitr z odrazą. – Nie porównuj mnie do jakiegoś
pryszczatego, zawszonego nastolatka. Sam twierdzisz, że na dole ci dobrze, to
zostaniemy przy tym – powiedział, pochylając się nad nim i całując jego szyję.
Przygryzł ją, a kiedy Krystian jęknął, zassał ją mocniej. Nie myślał teraz o
tym, że malinki będą widoczne. Liczyło się tylko to, że naznaczy chłopaka. –
Nie lubię zmian – dodał i polizał swoje dzieło.
– Ale jakbyś
kiedyś coś – powiedział mało składnie Krystian, unosząc się nieco – to
pamiętaj, że ja zawsze chętnie – dodał z szerokim uśmiechem, po czym podniósł
się i usiadł okrakiem na udach mężczyzny, obejmując jego szyję ramionami i
przysuwając do niej nos. – Uwielbiam twój zapach – powiedział i pewnie
normalnie od razu by tego pożałował. – I ciebie – dodał. – To znaczy nie –
zaśmiał się nagle. – Ciebie jako całość nie, ale twoje ciało – sprostował.
– I tak
wiem, że ci miękną kolana na mój widok – powiedział rozbawiony Dymitr,
zachwycony wynurzeniami Krystiana. – Co jeszcze we mnie uwielbiasz? – zapytał,
nie chcąc kontynuować wcześniejszego tematu. Obecny dużo bardziej mu się
podobał.
Dłońmi
przejechał po ciele chłopaka, złapał za jego mundur i zaczął go rozpinać
niespiesznie. Guzik po guziku, nie spuszczając spojrzenia z Krystiana.
– No? –
ponaglił go. – Przecież wiem, że chcesz mi o tym powiedzieć.
– Żeby twoje
ego rozrosło się jeszcze bardziej? – parsknął w jego szyję, owiewając ją
ciepłym oddechem. Nie robił nic, tylko pozwolił powoli Dymitrowi działać. –
Daruj, ale wolałbym, żeby mnie później nie zabiło – zaśmiał się nieco pijacko.
– Moje ego
ma się całkiem dobrze! – warknął urażony generał, zszarpując z Krystiana
mundur. Teraz chłopak został w samej koszulce. Przejechał dłonią po jego torsie.
– Powinno ci raczej zależeć na tym, żebym urósł, hm? Mój wzrost jest gwarancją
twojej satysfakcji.
Sięgnął po
kieliszek z wódką i upił łyk. Płyn przyjemnie palił go w gardło.
– Ja tam
czuję, że już urosłeś – odparł, poruszając nieco biodrami. – Kiepsko, bo w
sumie wolałbym iść teraz spać – mruknął, przypominając sobie, że spał dzisiaj
mniej niż trzy godziny. I to wszystko przez Dymitra.
– Mam cię
pieprzyć, kiedy będziesz spał? W sumie ciekawy pomysł. Mogę nawet zaczekać
trochę aż zaśniesz – powiedział Dymitr, uśmiechając się jak dziecko. – W sumie
– powiedział, też już niezbyt świadomy przez alkohol – masz wiele ciekawych
pomysłów. Ja ten z kamerą. Kto by pomyślał, że będziesz taki kreatywny?
Zmieniłeś jednak temat. Przed snem możesz mi powiedzieć, co jeszcze we mnie
lubisz. Pamiętaj, że jestem majorem – dodał sugestywnie.
– Rany, jak
ja cię nienawidzę – burknął, podnosząc głowę i patrząc mu prosto w oczy. – Masz
chyba coś z nekrofila, skoro seks ze śpiącymi cię kręci – powiedział,
rozbawiony, nie mając zamiaru odpowiadać mu na zadane pytanie.
– Gdybym był
nekrofilem, kutas już by mi odpadł. Dzisiejsze czasy są rajem dla nekrofilów.
Dymitr
ściągnął mu koszulkę przez głowę, uśmiechnął się, kiedy przyszła pora na
spodnie. Położył dłoń na wybrzuszeniu pod zamkiem i spojrzał z dołu na
Krystiana. Potarł ręką materiał. Czekał, drażnił, prowokował.
Chłopak w
odpowiedzi jęknął i poruszył biodrami, ocierając się tym samym o erekcję
Dymitra.
– Fajnie
byłoby też usłyszeć od czasu do czasu jakiś komplement od ciebie – powiedział
Krystian, po czym pochylił się do niego i pocałował. – Nie mówię, że masz mówić
tyle co ja, bo prędzej by ci język odpadł, ale czasem fajnie byłoby usłyszeć,
że mam na przykład fajną dupę, a nie to, jaki beznadziejny jestem – zaśmiał się.
– Fajną masz
dupę – powiedział automatycznie Dymitr, oczekując komplementu wzamian.
Zmarszczył brwi, kiedy go nie usłyszał. – No? Przyznałem, że masz fajną dupę,
czego jeszcze chcesz? Twoja kolej – powiedział, mocniej zaciskając palce na
spodniach chłopaka. – Jeżeli będziesz miły, może ci obciągnę? – zaproponował z
podstępnym uśmiechem.
Chłopak
odetchnął, przymykając oczy i czując, że zaraz po tym, jak mu to powie, spali
się ze wstydu. Złapał więc za butelkę wódki, odkręcając ją szybko i biorąc
kilka sporych łyków. Skrzywił się mocno. Chyba już mógł. Nachylił się do niego
i objął szyję ramionami, wtulając w nią twarz. Wolał nie patrzeć na Dymitra,
jak mu to powie.
– Czasem
kręci mnie to, że jesteś takim dupkiem – powiedział. – I lubię, jak jesteś
stanowczy.
Dymitr nie
odpowiedział. Rozpiął pośpiesznie spodnie chłopaka, po czym zrzucił go z
siebie. Komplement w ustach Krystiana brzmiał o tyle lepiej, że wyciągnął go z
niego prawie siłą. A siła była czymś, czym Dymitr uwielbiał się posługiwać.
Brutalnie rozebrał Krystiana i bez zastanowienia zabrał się za jego penisa.
Najpierw trzepał mu ręką, obserwując jego reakcje. Zwalniał, przyśpieszał,
zaciskał mocniej palce na gorącym członku i okrążał główkę kciukiem.
– Co mam
teraz zrobić? – zapytał tylko dlatego, żeby to usłyszeć. Już operował drugą
ręką przy swoich spodniach, po chwili wyjmując z niej twardego członka. Zaczął
go mocno obrabiać, czując pot na karku, kiedy patrzył w błyszczące podnieceniem
oczy chłopaka.
Krystian
oddychał ciężko, po czym nagle obrócił się na kolana, wypinając w stronę
Dymitra i opierając czoło na swoich rękach.
– Wejdź we
mnie – powiedział to, co mężczyzna chciał usłyszeć. – Ale nie na sucho – dodał
zaraz.
Dymitr
zabrał spod łóżka tubkę kremu i wycisnął go na wypięte w jego stronę pośladki.
Uszczypnął Krystiana w pieprzyk na jednym z nich, a drugą ręką wsunął w niego
palce.
– Ale jesteś
seksowny – wymsknęło mu się i zaraz tego pożałował. Żeby Krystian nie
skomentował, wsunął w niego jeszcze dwa palce i zgiął je lekko w jego wnętrzu.
Wsunął je po same knykcie i dotarł do prostaty. Na jęk chłopaka złapał za
własnego penisa i pośpiesznie, niedbale rozprowadził po nim krem. – Gotowy?
– Tak –
wysapał, wypinając się do niego bardziej. – Chodź już, bo zaraz mi tyłek
przewieje od tego wystawiania ci się – paplał, zupełnie nie myśląc o tym, co
właśnie wydobywa się z jego ust, ku uciesze Dymitra
– Mówiłem ci, żebyś go hartował – prychnął
Dymitr z rozbawieniem, wsuwając się w niego ostrożnie. Przymknął oczy, czując
zaciskające się wokół niego gorące ciało. Poruszył na próbę biodrami, wsuwając
rękę pod ciało Krystiana. Jego penis kołysał się nad kołdrą. Zaczął go mocno
posuwać, masturbując jednocześnie. Wsuwał się w niego chaotycznie i mocno, co
chwilę zmieniając rytm. Czuł pot spływający mu po twarzy, a przyjemna lekkość,
którą czuł po alkoholu tylko dodawała przyjemności.
– O Boże –
jęknął Krystian, w ogóle się nie hamując. Dymitr zauważył, że chłopak po
alkoholu stawał się jeszcze głośniejszy, co mu odpowiadało. Lubił słuchać, jak
dobrze kogoś posuwał. – Jezu, tak… – Wychodził ruchami bioder naprzeciwko
mężczyźnie, nabijając się na niego jeszcze bardziej. – Mocniej – poprosił,
niemal błagalnie.
Dymitr bez
wahania spełnił jego prośbę, wchodząc w niego agresywnie. Z satysfakcją słyszał
jęków i nieskładnych zdań Krystiana, który w pewnym momencie zaczął mówić po
polsku i Dymitr dałby wszystko, żeby go zrozumieć. Był pewien, że właśnie mówi
jakieś zbereźne, seksowne rzeczy o nim i jego penisie.
– Podoba ci
się mój kutas? No powiedz – zachęcił go, ledwo łapiąc oddech. Chłopak pod nim
drżał, wywołując w Dymitrze jeszcze większą potrzebę dominacji, wyzwalając w
nim jeszcze większą brutalność.
– Rany,
uwielbiam go – wysapał, mimowolnie wypinając się jeszcze bardziej. Czuł, że
zaraz będzie szczytował, mimo że Dymitr teraz nawet nie dotykał jego penisa. –
Zaraz dojdę – jęknął i jakby na potwierdzenie bardziej zacisnął się wokół
męskości mężczyzny.
– O tak,
spuść się już teraz – wysapał bezmyślnie Dymitr i po kilku zdecydowanych
pchnięciach, dotykając prostaty chłopaka, usłyszał jego głuchy jęk. Dymitr
zaklął po rosyjsku, dochodząc głęboko we wnętrzu chłopaka.
– Rosyjska
wódka ci służy – powiedział ze śmiechem.
– Ci nie –
prychnął, czując na sobie jego ciężar. Penis leniwie się z niego wysunął i gdy
mężczyzna też chciał opaść na materac obok Krystiana, ten przytrzymał go ręką.
– Zostań – burknął, z policzkiem wciśniętym w poduszkę.
– Mam na
tobie spać? – zapytał, ciężko mu było ukryć zachwyt. Pocałował lekko kark
chłopaka.
Krystian
spojrzał na niego kątem oka i uśmiechnął się.
– Mhm –
mruknął. – Tak chyba jeszcze nie próbowaliśmy – dodał i zaśmiał cię cicho,
przyjemnie zmęczony. – Dymitr? – zapytał nagle. – Masz tu jeszcze kogoś do
seksu oprócz mnie?
Dymitr aż
poruszył się, zaskoczonym tym pytaniem. Nie spodziewał się, myślał, że to
raczej oczywiste, że poświęca każdą wolną chwilę Polakowi.
– A nawet
jeśli to co? – zapytał mimo wszystko nie mogąc odmówić sobie podrażnienia
Krystiana. – Jest kilku całkiem podobnych do ciebie szeregowych, nie widziałeś?
Nie zwróciłeś uwagi, jak na mnie patrzą?
Chłopak
spojrzał na niego, nie wyczuwając podstępu. Zmarszczył niezadowolony brwi. Nie
wiedział dlaczego, ale zdenerwowało go to. A jeszcze bardziej się wkurzył, gdy
pomyślał, że to właściwie do Dymitra podobne, facet lubił sobie poruchać,
dlaczego więc myślał, że jest jego jedynym?
– Nie –
prychnął. – Nie obchodzi mnie to – dodał zaraz. – A teraz ze mnie zejdź.
– Przecież
chciałeś, żebym na tobie leżał. – Dymitr ani myślał się ruszyć. Uśmiechał się
wstrętnie. – Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś zazdrosny? Mówiłeś, że
jestem sukinsynem. A ile to już razy nie mówiłeś, że mnie nienawidzisz?
Pamiętasz, bo ja po dwudziestym przestałem liczyć.
– Chciałbyś
– prychnął. – Mam tylko nadzieję, że się z nimi zabezpieczasz, nie chcę złapać
jakiegoś syfu – powiedział, piorunując go wzrokiem.
– A co,
jeśli powiedziałbym ci, że mi tylko robią laskę? – zapytał, rozbawiony
zazdrością Krystiana.
– Nic, tylko
w takim razie nie wezmę go już więcej do ust – burknął, denerwując się jeszcze
bardziej na samą myśl, że po seksie z nim Dymitr mógłby lecieć jeszcze do kogoś
innego. Z tej złości aż miał mu ochotę przywalić i pewnie by to zrobił, gdyby
miał jeszcze siłę. – Nie wiem, w jakiej gębie był – warczał dalej, nawet nie
zastanawiając się, jak to brzmi i że faktycznie wygląda na zazdrosnego. Alkohol
zrobił swoje.
Dymitr
roześmiał się.
– W
najlepszej – zapewnił go – niedawno obciągał mi niesamowity facet. Spuściłem
się niemal od razu.
Krystian nie
musiał wiedzieć, że mówił o nim. Tak było dużo zabawniej.
– Super –
burczał dalej, coraz bardziej wkurzony. – To skoro ty masz czas na innych,
chyba też powinienem sobie kogoś znaleźć – powiedział.
– Tylko
spróbuj, a cię zabiję – powiedział pogodnie Dymitr w wyśmienitym nastroju. Nie
chciało mu się wcale spać. Odchylił się, żeby sięgnąć po szklankę i w tym
momencie Krystian zepchnął go z siebie. Z trudem utrzymał się na łóżku. –
Zwariowałeś?! – warknął, uderzając go boleśnie w ramię.
– Spadaj
sobie do tego niesamowitego faceta, którym się tak zachwycasz – wyburczał,
nieco sepleniąc, po czym odwrócił się do niego plecami, przysuwając do ściany.
– Obraziłeś
się? – zapytał z niedowierzaniem Dymitr, nie otrzymując odpowiedzi przeklął i
przysunął się do Krystiana. – Nie zachowuj się jak baba.
– A ty se
uwiąż jaja, to może ci ulży – prychnął.
Dymitr
zaśmiał się, Krystian był zabawny, kiedy był pijany. Zdecydowanie musi go
częściej poić wódką.
– Jutro
trening, pamiętaj. Wyśpij się, Krystian – zamruczał mu do ucha i przytulił się
do jego pleców. Nie dał się odepchnąć, gdy chłopak zaczął się wyrywać. Ten w
ostateczności tylko westchnął i mimowolnie sam przylgnął bardziej do jego
torsu.
– Też sobie
kogoś znajdę – burknął, zamykając oczy, otoczony przyjemnym ciepłem.
– Tylko
spróbuj – odszepnął Dymitr. Dobry humor, dobry alkohol, dobry seks – to
wszystko sprawiło, że nie był śpiący. A rozmowa ze śpiącym (i pijanym!)
Krystianem była naprawdę zabawna. – Najpierw zabiję jego, a później ciebie –
powiedział, mając deja vu. Już kiedyś na pewno też mu to mówił.
– Ty se
możesz ruchać każdego, a ja nie? – prychnął, odwracając się nagle i przytulając
do jego piersi.
– Dokładnie.
Miło, że chociaż jest tak późno, myślisz tak trzeźwo.
Pocałował go
w ramię, czym wzbudził jeszcze większą wściekłość chłopaka.
– Weź się,
kurwa, odczep – powiedział, podnosząc się nagle do siadu. Wstał momentalnie i
aż się zatoczył. – Skoro już mnie traktujesz jak swoją własność, mógłbyś nie
szukać sobie innych. – Dymitr spojrzał na niego i złapał go za nadgarstek, gdy
ten chciał zejść z łóżka.
– Uspokój
się – powiedział cicho, mocno zaciskając palce na ręce chłopaka. – Z nikim nie
śpię. Prędzej by mi fiut odpadł. Pieprzymy się jak króliki.
Krystian
spojrzał na niego zdezorientowany. Gdyby nie był pijany, pewnie zrobiłoby mu
się głupio, jednak w tamtym momencie zupełnie o tym nie myślał. Odetchnął jakby
z ulgą, po czym tak po prostu położył się na Dymitrze, kładąc głowę na jego
piersi.
Mężczyzna uśmiechnął
się, nie mniej zaskoczony taką reakcją. Dotknął głowy Krystiana i pogłaskał go
po ciemnej szczecinie. Nie musiał wiele czekać, aż chłopak zaśnie. On wciąż
dotykał go po głowie, myśląc. Chociaż Krystian był w porządku, lubił z nim
gadać, przekomarzać się, zwłaszcza pieprzyć, powoli czuł, że ta relacja zmierza
w niebezpieczne rejony. Nie mógł do tego dopuścić. Nie chciał. Z wielu powodów,
począwszy od kariery w wojsku, skończywszy na postapokaliptycznej, nieprzyjaznej
rzeczywistości i jego własnej obawy zaufania komuś. Nie nadał się do związków,
byłby beznadziejny w tym. Szybki seks, chwila niezobowiązującej rozmowy tak,
ale nic więcej. Nawet nie brał pod uwagę, że mógłby z Krystianem stworzyć coś
stałego. To nie wchodziło w grę, może go lubił, ale nie czuł do niego nic
więcej.
***
Diego równo
o dwudziestej zapukał do gabinetu Dennyla, który nadzorował wszystkie prace
prowadzone w laboratoriach. Wiedział wszystko, dlatego też chłopak chciał mu
zadać kilka pytań, które cały dzień kłębiły mu się w głowie. Musiał poznać na
nie odpowiedzi.
Usłyszał
gromkie „proszę”, więc sięgnął do klamki, przekręcając ją. Już po chwili
znalazł się w przestronnym pomieszczeniu z dużym akwarium pod ścianą, brązową,
nowoczesną szafą po drugiej stronie i ogromnym biurkiem naprzeciwko drzwi. Za
nim siedział chudy, starszy mężczyzna, przeglądający jakieś papiery i zapisujący
coś w komputerze. Jego grube, prawie że białe brwi poruszały się, jakby
mimowolnie. Dennyl dopiero po chwili podniósł spojrzenie na Diega, który jak ta
sierotka stał w progu i zastanawiał się, czy nie zrobić kroku do przodu.
– Och, Baeza
– wymruczał skrzekliwym głosem, uśmiechając się lekko. – Siadaj, siadaj –
powiedział, wskazując na fotel, jaki znajdował się naprzeciwko biurka. Diego
nie myśląc wiele, zamknął za sobą drzwi i ruszył w wyznaczone miejsce. – Raport
dostałem, szkoda, że nie było w nim nic interesującego – powiedział, marszcząc
niezadowolony swoje krzaczaste brwi.
– Tak,
przepraszam – wystękał Diego. – Ja właściwie przyszedłem, bo mam ważne pytanie.
– Dennyl odłożył papiery, wbijając w chłopaka świdrujące spojrzenie. Latynos aż
poruszył się nerwowo na krześle, mając ochotę wybiec z tego gabinetu. Nie lubił
tego mężczyzny, był taki dziwny. Z jednej strony miły, a z drugiej sprawiał
wrażenie surowego i odpychającego. – Bo… nie trudno zauważyć, że wyniki
zarażonych tu, na Białorusi i tych z zachodniej Europy, różnią się – zaczął
powoli, układając sobie w głowie to, co powinien powiedzieć. Dennyl zamruczał
coś pod nosem, słuchając go uważnie. – I chodzi o to, że… czy to jest K111? –
zapytał w końcu chłopak. – Bo nie wygląda. Ośrodki odpowiadające za myślenie
nie są do końca obumarłe, a tak nie powinno być. Nie tego się uczyłem – mówił
nerwowo, czując się coraz mniej pewnie pod srogim spojrzeniem Dennyla.
Mężczyzna
westchnął, przecierając oczy. Wstał ze swojego skórzanego fotela, który
skrzypnął cicho. Diego obserwował go z napięciem, jak obchodzi biurko i staje
naprzeciwko niego. Mierzy go na poły znudzonym, na poły zdenerwowanym
spojrzeniem.
– To czego
się uczyłeś, często odbiega od tego, z czym musisz się zmierzyć – powiedział
tajemniczo, wracając na swoje miejsce. – Możesz korzystać z dokumentacji. – Machnął
ręką w nieokreślonym kierunku. – Zapiski są ogólnodostępne dla naukowców.
Podejrzewamy, że coś wpływa na wirus, który mutuje. Może już się uodparnia,
ciężko mi powiedzieć. Nasi naukowcy mają różne teorie. Aktualnie próbuję
terapii ziołowej, ale jest bezskuteczna. Żadna roślina nie jest wystarczająco
silna, żeby odeprzeć atak. Zajrzyj do notatek, może tobie się uda coś wymyślić.
Co dwie głowy, to nie jedna, co? – zapytał, ale już na niego nie patrzył.
Wrócił do dokumentów, co było sygnałem, że spotkanie się już skończyło i Diego
powinien wyjść.
Fanepage to kolejny świetny pomysł. Podoba mi się też rozdział, trzymasz poziom, naprawdę świetnie się czyta.
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się natomiast doktor Dennyl i jego reakcja na słowa Diego, coś mi tu śmierdzi.
Nie podobają mi się też przemyślenia Dymitra, on jest tak nieprzewidywalny, że aż się boję co byłby w stanie zrobić z Krystianem, aby go odsunąć od siebie.
Perspektywa następnego odcinka któregoś z Twoich opowiadań sprawia, że jeszcze bardziej wyczekuję weekendu. Pozdrawiam :-)
"Masz chyba coś z nekrofila, skoro sen ze śpiącymi cię kręci"- mnie też kręci SEN ze śpiącymi :D Jak nie śpią to wypierdzielam ich do drugiego pokoju i każę zamknąć mordę :)
OdpowiedzUsuńKocham takie literóweczki :*
Dymitr jak zwykle przyjemnie chamski i wredny. Trochę ma pecha bo usilnie wmawia sobie, że do Krystiana nic nie czuje, a tak naprawdę to siedzi w nim po uszy. Co prawda to prawda tak słabo im będzie żyć w takim świecie na obecnych stanowiskach. Też im się na miłość zebrało :/
Podoba mi się pomysł z Fanepagem.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, trzymasz poziom :).
Dymitr powoli się zakochuje... No, no, już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
Weny, powodzenia na studiach i pozdrawiam serdecznie :)!
Rozdział świetny :) (chociaż mogłaś przetrzymać troszkę tą scenę z fochem Krystiana, był tam taki słodki). Jak tak dalej pójdzie, któryś z nich (Dymitr lub Krysia) zorientuje się, że się zakochał w tym drugim ( już sobie wyobrażam Dymitra, który wyznaje miłość Krysi *to był sarkazm* xD ) Nie moge się doczekać następnych rozdziałów <3 Weny życzę.
OdpowiedzUsuńA i jeszcze jeśli chodzi o fanepage to świetny pomysł, szczególnie z tym Eliotem zaraz po wstaniu, mrrrrr...
Usuń:3 Rozdział wspaniały... kocham jak piszesz... ♥♥♥
OdpowiedzUsuńRozdzialik super :D bardzo sie ciesze z porzadkow na blogu.
OdpowiedzUsuńDymitr jest boooski ^^ taki sexowny dran. Diego dobrze mysli i jak zgada sie z Dymitrem to bedzie niezla burda ;) juz sie nie moge doczekac
;* weny i pozdrawia
MaWi
Mraśnieee!! :3
OdpowiedzUsuńSuper, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik, cieszę się z tego ;]
Dymitr z Krystkiem są boscy....a ta walka Krtstka z tym żołnierzem była po prostu kosmiczna XD
Już nie mogę się doczekać nexta!! XD
Weny ;*
A i pomysł z tym fanepage jest super ;} zwłaszcza z Eliotem *.* mraśnie ;3
UsuńDZięki za kolejną odsłonę, moich ulubionych bohaterów.
OdpowiedzUsuńTylko, co takiego planuje Dymitr??? Przecież jest mu dobrze, znalazł w Krystianie partnera doskonałego. Uległego, ale posiadającego charakterek i pazur. Czego można chcieć więcej???
NIc. Czekam na kolejną część.
Pozdrawiam Beata
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział świetny.. trzyma poziom... z biednego Litwina Dymitr zrobił worek treningowy.... och ty niedobry Dymitrze on powiedział Ci prawde a ty skłamałeś... wódka bez popicia... fuj...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia