czwartek, 7 listopada 2013

[K111] Rozdział 11

A jednak DymiKrysia <3

Spis rozdziałów w zakładce "K111" został uaktualniony. Brakowało tam rozdziału 10. 

***
Krystian dostał informację, że jego warta zaczyna się o dwudziestej drugiej na dziewiątej, ostatniej wieży, a nie, jak wcześniej mu powiedziano, przy wschodniej bramie. Zaczął podejrzewać, że za tym nagłym przeniesieniem stoi Dymitr. Wieża dziewiąta znajdowała się na samych obrzeżach terenu laboratorium. Wartownik miał obserwować okolicę, nic więcej. Było to najnudniejsze stanowisko w całym laboratorium (większość czasu można było przespać), ale Krystian miał niemiłe przeczucie, że ostatnią rzeczą na tej warcie, będzie nuda.
Jakby tego było mało, idąc już na wieżę, zatrzymał go jakiś żołnierz, wręczając mu bezprzewodową słuchawkę.
– Co to? – zapytał, patrząc podejrzliwie na niewielkie urządzenie.
– Słuchawki nie widziałeś? – żachnął się żołnierz. – Zarządzenie dyrekcji, mnie nie pytaj – powiedział i zanim Krystian zdążył odpowiedzieć, wepchnął mu gadżet do ręki i odszedł pośpiesznie.
Obrócił słuchawkę w dłoniach, przeczuwając, że to wszystko część planu Dymitra. Westchnął ciężko i ruszył do wieży. Wspiął się na nią z przewieszonym przez plecy karabinem. Rozejrzał się dookoła i nic na pierwszy rzut oka nie wzbudziło jego podejrzeń.
Obserwował okolicę przez dwie godziny. Było już ciemno, ale dzięki lornetce na podczerwień widział przebiegające po polanie stado saren, a nawet jakiegoś wilka, idącego obrzeżem lasu. Położył słuchawkę na balustradzie i ta spokojnie leżała tam przez jakiś czas. Dopóki nie zapaliło się na niej zielone światełko.
Spojrzał na nią nieco podejrzliwie, ale w końcu przyłożył sobie ją do ucha. Usłyszał jakiś szelest. Zmarszczył brwi.
– Tak? – zapytał, nie wiedząc, czego się spodziewać.
– Witaj, Krystian – usłyszał głos Dymitra. – Jak idzie sprawowanie warty?
Krystian momentalnie się zaśmiał.
– Kurwa – przeklął, rozbawiony. – Oglądałeś „Piłę”? Twoja zabawa właśnie to mi teraz przypomina. Czekam jeszcze na „I want to play a game” – parsknął śmiechem, opierając się o balustradę i patrząc w ciemną dal.
– Nie oglądam takich filmów – zauważył z wyższością Dymitr. – Ale spójrz w kąt wieży.
Kiedy Krystian wykonał polecenie zauważył czarną kamerę, której maleńka lampka świeciła się na czerwono. Urządzenie poruszyło się na boki.
– Podsunąłeś mi świetny pomysł, który mam zamiar teraz wykorzystać – ciągnął Dymitr i, chociaż Krystian go nie wiedział, był pewien, że mężczyzna uśmiecha się impertynencko. – Z boku pod płachtą znajduje się skrzynia, otwórz ją.
– Jesteś powalony – zauważył Krystian, ale jakoś bez żalu. Właściwie to był ciekawy, co takiego wymyślił ten rusek. Schylił się do wskazanej skrzyni, ściągnął z niej najpierw czarny materiał, a następnie otworzył ją.
W środku na samym wierzchu znajdowało się białe dildo, obok czerwone, kryształowe kulki analne i lubrykant.
– Pod spodem masz jeszcze grzejnik na baterie, gdyby ci było zimno – powiedział Dymitr. – I mój płaszcz. Kiedy się rozbierzesz, możesz go założyć.
Krystian oblizał nerwowo usta, czując, jak robi mu się gorąco. Wiedział, że tu na wieży nikt go nie zobaczy. Było ciemno, a zabudowana balustrada do połowy go zakrywała. Spojrzał jeszcze na kamerę, po czym zaczął się rozbierać. Powoli. Najpierw rozpiął kurtkę, którą rzucił w kąt, a następnie zabrał się za swoją koszulę. Podwinął ją, uśmiechając się i patrząc na kamerę, by po chwili ją opuścić. I znowu zaciągnął do góry, tym razem nieco już wyżej, tak że odsłonił stwardniałe z zimna sutki.
Usłyszał głośniejszy oddech w słuchawce.
– Tak, bardzo dobrze. – Dymitr, przesuwając na niego kamerę, żeby jak najlepiej widzieć. Księżyc wysunął się na moment z chmur, oświetlając go jeszcze lepiej. Dymitr zaśmiał się.
– A teraz sorry, bo trochę zimno – parsknął Krystian, nasuwając na siebie z powrotem koszulę i schylając się do skrzyni po grzejnik. Zaśmiał się, słysząc w słuchawce przekleństwo.
– No dalej – ponaglał go niecierpliwie Dymitr.
– Aż tak ci się spieszy? – zapytał, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu. Dopiero jak rozstawił grzejnik to wyprostował się i jednym, szybkim ruchem ściągnął koszulę przez głowę. Spojrzał w stronę kamery, zagryzając wargę i wsuwając kciuk za linię spodni. Pociągnął je nieco, po czym złapał za guzik i zaczął je rozpinać. Wsunął oba palce wskazujące w szlufki, zsuwając ciężkie, wojskowe spodnie w dół. Opadły i zatrzymały się na butach, a on został w samych slipkach.
– Ściągać buty, czy lubisz chłopców w oficerkach? – zapytał, patrząc w kamerę i niby przypadkiem potarł swojego penisa przez materiał bielizny. Usłyszał całkiem wyraźnie westchnięcie.
– Możesz zostawić buty – przyzwolił Dymitr. – Będziesz wyglądał jeszcze bardziej bezwstydnie, żołnierzu. Zasalutuj.
Krystian przecisnął spodnie przez wysokie wojskowe oficerki, zostając tylko w nich i w slipkach. Zasalutował, wypinając pierś i prostując się mocno. Przez materiał bielizny wyraźnie odznaczał się jego półtwardy już penis.
– Bardzo dobrze, żołnierzu. Teraz pokażcie mi, jak bardzo jesteście podnieceni. Nie chcę mieć żadnych wątpliwości.
– Myślisz, panie generale – wyraźnie zaakcentował – że takie coś zdołało mnie bardzo podniecić? No to musisz się bardziej postarać z tymi rozkazami – zaśmiał się, przesuwając dłonią po wypukłości w slipkach.
Dymitr syknął. Najwyraźniej tego nie przewidział. Milczał przez chwilę, a Krystian głaskał się nieśpiesznie po osłoniętym bielizną penisie.
– Wyobraź sobie – zaczął powoli generał – że siedzę teraz w ciasnej, cholernie gorącej klitce i mam pieprzoną ochotę spuścić się na klawiaturę tym tłustym informatykom. Musiałem się nagłówkować, jak przekonać spasłego Ivana, żeby stąd poszedł. Ale mi się udało. Nie wróci wcześniej niż za godzinę. Mam nadzieję, że do tego czasu zdążysz, hm?
Krystian zagryzł wargę, wzdychając ciężko i przymykając oczy. O tak, widział to. Widział Dymitra wpatrującego się w monitor z rozpiętym rozporkiem i wyciągniętym twardym kutasem, po którym się gładził.
– Lepiej – powiedział, uśmiechając się. Wsunął kciuk za linię gumki od slipek, naciągając ją nieco. – Hm? Mam zdjąć? – zapytał, odwracając się tyłem do kamery. Zsunął nieco bieliznę, tak, żeby widać było część jego pośladków.
– Tak, koniecznie. Chcę cię zobaczyć. Twoją wąską dupę. Wiesz, jaki jesteś ciasny, kiedy w ciebie wchodzę albo pieprzę cię palcami? – Dymitr westchnął ciężko. – Mój kutas jest już twardy, kiedy sobie to przypomnę.
Krystian odetchnął ciężko. Sam już był twardy, a nawet prawie się nie dotykał. Oparł się o balustradę, wypinając nieco w stronę kamery i zsuwając bieliznę. Obejrzał się przez ramię, ciesząc się, że było ciemno. Miał nadzieję, że Dymitr nie widział, że jest cały czerwony.
Złapał dłonią za pośladek, odchylając lekko.
– Tak? – zapytał, unosząc brew.
– Mhm – usłyszał niewyraźny głos w słuchawce. – Weź lubrykant i pieprz się palcami. Chcę to widzieć. I słyszeć, jak ci się to podoba – powiedział, a potem stęknął głucho, z trudem panując nad głosem.
– Trzepiesz sobie? – zapytał Krystian, któremu zrobiło się gorąco na samą myśl, że Dymitr tak się podniecił przez niego. Sięgnął po lubrykant, wylewając go sobie trochę na dłoń. – Truskawka – zaśmiał się, gdy powąchał.
– A jak myślisz, geniuszu – prychnął Dymitr, po czym zaśmiał się. – Nie miałem innego. Chyba nie wyprodukowali o zapachu prochu strzelniczego. Spodobałby ci się taki? – Jego głos stał się niższy i bardziej napięty.
– Wątpię – powiedział, ponownie się wypinając. Oparł policzek o balustradę, jedną dłonią odchylając pośladek, a drugą błądził palcami dookoła swojego wejścia. – Widzisz tam wszystko? – zapytał ochrypłym głosem, kiedy nacisnął powoli na pierścień mięśni.
– Mogłoby być lepiej – poskarżył się Dymitr, ponieważ księżyc już zaszedł. – Ale radzę sobie jak mogę.
Krystian uśmiechnął się, wkładając palce do wejścia. Westchnął cicho, rozciągając się leniwie.
– Czym będziesz chciał się zabawić? Dildo czy kulkami?
– Och, a więc mam wybór – stęknął, gdy natrafił lekko na prostatę. – Twoim kutasem – powiedział, dobrze wiedząc, że to zadziała na Dymitra. Chciał, żeby ten sukinsyn żałował, że go tu nie ma. – Chciałbym, abyś we mnie teraz wszedł, ale skoro siedzisz tam, przed biurkiem, to muszę sobie radzić sam.
Dymitr zaklął tak szpetnie, że nawet Krystian musiał przyznać, że pierwszy raz usłyszał tak barwną wiązankę.
– Dupek – syknął mu do słuchawki kapitan. – Nie martw się, następnym razem wypieprzę cię tak, że będziesz mnie czuł przez następny tydzień. Mógłbyś sobie trochę lepiej radzić – stwierdził po chwili – albo się nie starasz za bardzo, albo rzeczywiście nie ma mnie przy tobie. Potrzebujesz prawdziwego faceta, żeby cię ujawnił, Krystian.
Chłopak zaśmiał się ochryple, po czym syknął, gdy znów udało mu się otrzeć o prostatę.
– Mam nadzieję, że teraz żałujesz, że ciebie tu nie ma. Wziąłbyś mnie na tej przeklętej wieży i pieprzył tak mocno, jakby ci się podobało – mówił, ignorując wcześniejsze słowa Dymitra. – Ale skoro cię tu nie ma… – powiedział, wysuwając palce i odwracając się przodem do kamery. Złapał za swojego penisa, masturbując się leniwie. – To ja nadaję sobie rytm – dokończył.
Dymitr prychnął. W sumie, gdy teraz o tym myślał, pomysł był średni. Miał wiele wad, głównie to, że nie mógł dotykać Krystiana bezpośrednio, a tym bardziej go pieprzyć. Obaj byli zdani tylko na swoje ręce. Gdy przygotowywał ten plan, wcale nie rozważał tych minusów. Był zbyt podniecony, żeby o nich pomyśleć. Liczyło się tylko, żeby zaskoczyć Krystiana i zrobić mu na złość. W końcu szczytem uprzejmości nie było kazanie mu masturbować się na szczycie wieży podczas warty.
Krystian nieświadomy jego rozważań, sięgnął po kulki. Zaśmiał się, pokazując je do kamery.
– I co teraz? Mam je już sobie wsunąć, czy jeszcze jakieś rozkazy? – zapytał.
– Nie, zjedz je, kurwa – warknął poirytowany Dymitr. Czuł się naprawdę sfrustrowany. Najchętniej poszedłby do Krystiana i… – Czekaj! Czekaj tam, nie ruszaj się – powiedział, wyłączając pośpiesznie sprzęt. Zamknął drzwi do pracowni i schował klucz do kieszeni. Wybiegł z budynku i obserwując inne wieże, najszybciej jak mógł niezauważony skierował się do najdalszej z nich.
Krystian uśmiechnął się zadowolony, wyciągnął słuchawkę i włożył ją do skrzyni. Obrócił w dłoniach kulki i czekał, a jego podniecenie wcale nie opadało. Wręcz przeciwnie. Gdy usłyszał szybkie, nerwowe stąpanie na drabinie, odetchnął ciężko, wbijając wzrok w blaszaną klapę w podłodze. Klapa drgnęła, a już po chwili uniosła się.
– Jak to było? – zapytał Dymitr, wchodząc na wieżę. – Wziąłbyś mnie na tej przeklętej wieży i pieprzył tak mocno, jakby ci się podobało. Dobrze pamiętam?
Podszedł do Krystiana i przykucnął, dotykając chłodną ręką jego uda. Chociaż biegł, dłonie wciąż miał zimne.
Chłopak spojrzał na niego z góry i uśmiechnął się.
– Ale z ciebie drań – westchnął. – Więc? – ponaglił. – Masz zamiar gadać o tym, jak będziesz mnie pieprzył, czy może przejdziesz już do rzeczy?
– O nie – powiedział Dymitr, uśmiechając się mściwie. – Najpierw się z tobą nieco zabawię.
Zabrał do ręki dildo i nałożył na nie pośpiesznie lubrykant. – Odwrócić się.
Krystian odetchnął ciężko, spoglądając na niego jeszcze, nim się odwrócił i oparł o balustradę. Przełknął nieco nerwowo ślinę, gdy poczuł dużą, szorstką dłoń na pośladku.
– Nie przyglądałem mu się, ale miejmy nadzieję, że jest mniejsze niż twój kutas – zaśmiał się ochryple. – Bo jeżeli się rozciągnę to co wtedy?
– Myślisz, że dałbym ci dildo większe od mojego fiuta? – prychnął Dymitr, wsuwając dildo wolno przez dziurkę. Przygryzł wargę, patrząc na to z fascynacją. Tyłek Krystiana był absolutnie seksowny. Poruszał nadgarstkiem, przesuwając gumową zabawką we wnętrzu chłopaka. – To dopiero przedsmak. Dziękuj Bogu, że przyszedłem, bo byłbyś skazany tylko na marne dildo, a nie moje kutasa.
Krystian chciał się zaśmiać, jednak z jego gardła wydobył się tylko głośny jęk. Szybko zaraz wcisnął usta w swoją rękę, żeby nie dać temu dupkowi satysfakcji. Chciał być najciszej jak potrafił.
– Trochę szkoda… – wysapał – że tam nie zostałeś. To byłoby zabawne jakbyś był zdany jedynie na rękę – powiedział, po czym znów zakrył wargi swoim przedramieniem.
– Sam mnie sukinsynie sprowokowałeś – warknął Dymitr, zagłębiając dildo w ciele chłopaka. Uśmiechnął się, słysząc jego kolejne stłumione stęknięcie. Obserwował mięśnie odbytu, wyobrażając sobie, jak ciasny musi być.
– A ty nie wytrzymałeś i sam… – nie dokończył, chociaż bardzo się starał. W tamtym momencie Dymitr akurat poruszył mocno didlem w jego ciele i zahaczył o prostatę. – Kurwa – przeklął. – Sam tu przybiegłeś – dokończył na wydechu.
– Tylko nie myśl, że przybiegłem do ciebie jak pies. Musiałem osobiście cię nadzorować, bo mówiłem ci, że za mało się starasz. Od tego w końcu jestem generałem, prawda? – zapytał, poruszając didlem coraz szybciej w Krystianie. – I jak, chcesz, żebym ci już wsadził skarb Federacji Rosyjskiej?
– Co? – parsknął śmiechem, jednak nie czekając na jego odpowiedź, zaraz dodał: – A co do tego psa to nie. Oczywiście, że nie jak pies. Pies leciałby z jęzorem na wierzchu. Ty leciałeś z kutasem – zaśmiał się ochryple, wyjątkowo rozbawiony.
– Nie bądź taki pewny – warknął Dymitr wściekły bezczelnością chłopaka. – Oprócz kutasa w spodniach mam jeszcze broń. Jak nadal będziesz mnie wkurwiał, to ją ci wsadzę w dupę – powiedział i wyjął z chłopaka zabawkę. Zrobił to szybko i raczej mało delikatnie.
– Kurwa – przeklął Krystian, opadając nagle na podłogę budki. Nogi drżały mu już od dłuższego czasu i długo by już w tej pozycji nie wytrzymał. – Ostatnio było tak słodko, że aż zapomniałem, jakim jesteś chujem – burknął, odwracając się do niego przodem i nie dając mu patrzeć na swój tyłek. Tak, uważał to za karę.
– Nie myśl, że ty jesteś lepszy – powiedział Dymitr, łapiąc go za penisa i zaczynając poruszać na nim ręką. Czuł, jak jest gorący i lekko wilgotny. Wcześniej Krystian dotykał się mokrymi od lubrykantu palcami. – Zresztą, myślę, że zmieniasz się dzięki mnie na lepsze. Pomyśl tylko, kiedy tu przyjechałeś, byłeś niewiele lepszy od tej cioty, Diego. Teraz wyrosłeś na całkiem niezłego faceta.
Krystian ni to prychnął, ni to westchnął. Pochylił się do Dymitra i pocałował go przy żuchwie.
– Chciałbyś, co? – szepnął mu do ucha, po czym przesunął językiem po jego brodzie. – Niestety, ale to nie twoja zasługa. Po prostu gdy już mnie przeleciałeś, stwierdziłem, że nie ma co się przed tobą płaszczyć, bo granica szeregowy–kapitan została przekroczona – powiedział i pocałował go lekko.
– Teraz już major – warknął Dymitr i pocałował go znacznie mocniej.
– Myślisz, że akurat teraz ma to dla mnie jakieś znaczenie? – prychnął, po czym odchylił się, wypinając nieco biodra w jego stronę. Było mu tak cholernie dobrze.
– Diametralne! – syknął Dymitr do jego ucha i przygryzł je. Nie mówiąc już nic więcej rozpiął pośpiesznie spodnie i opuścił je wraz z bielizną. Złapał za lubrykant, żeby rozprowadzić go na własnym twardym członku. Musiał przyznać, że pomysł z pieprzeniem się na wieży wartowniczej był fenomenalny. Złapał za biodra Krystiana i, obserwując uważnie jego twarz, nakierował swojego penisa na rozluźniony odbyt. Pchnął, zagłębiając się w nim do połowy. Kiedy zaczął się poruszać, pochylił się, pocałunkiem tłumiąc jęki chłopaka. Sam z trudem się hamował. Czuł nocny chłód na pośladkach i dźwięki nocy oraz obozu. Przeładowanie broni, stłumione głosy i kroki żołnierzy.
– O rany – wystękał Krystian, muskając wargami jego usta, po czym położył się na plecach, ciągnąc za sobą Dymitra. Mężczyzna zawisł nad nim jak drapieżnik, wykonując regularne pchnięcia prosto na jego prostatę. Chłopak nie powstrzymywał się z jękami, nawet o tym nie myślał, ale skoro Dymitr go nie uciszał oznaczało to, że na dole tak tego nie słychać. Krystian przesunął dłonie na twarde pośladki Rosjanina, dopchnął jego biodra do siebie. Mężczyzna zatrzymał się na chwilę, aby pocałować go mocno, męsko, na co chłopakowi aż zakręciło się w głowie. – Dymitr… – stęknął, po raz pierwszy zwracając się do mężczyzny po imieniu. – Szybciej – dodał, oddychając ciężko. Uniósł wyżej uda, oplatając nimi jego biodra i nadstawiając mu się na tyle, na ile mógł.
Dymitr zacisnął mocniej zęby. Miał wrażenie, że je pokruszy, jeśli tak dalej pójdzie. Pieprzył go w szaleńczym tempie, nawet się nie przejmując, że deski skrzypiały pod nimi cicho. Najwyraźniej nie były przyzwyczajone do takiego rodzaju aktywności na wieży wartowniczej.
– Powiedz to jeszcze raz, powiedz moje imię i nazwisko – zażądał, wsuwając rękę między ich ciała i łapiąc penisa Krystiana. Potarł palcami wrażliwą główkę, czując dreszcze na plecach. Wpatrywał się w brązowe oczy chłopaka z ekstazą. Przygryzł wargę, wsłuchując się w jego ciche jęki i szybki oddech.
Krystian zmarszczył brwi, starając się skupić.
– Dymitr Lebiediev – powiedział z polskim akcentem, obejmując jego szyję ramionami. Normalnie pewnie zrobiłby mu jakąś uwagę o „panu majorze”, jednak teraz nie miał na to siły. Było mu zbyt dobrze.
Dymitr wydał z siebie zduszone sapnięcie. O tak, Krystian brzmiał cholernie seksownie. Może jeszcze lepiej, niż gdy mówił „panie majorze”. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że chłopak wcale nie powinien zwracać się do niego po imieniu. Logicznie, on nie powinien go pieprzyć, ale to był już znacznie mniejszy szczegół, którym Dymitr nie przejąłby się prawie wcale. Najpierw tytuły, później żelazna logika.
Posuwał go coraz mocniej, uderzając w prostatę. Krystian wił się pod nim, co chwilę wychylając głowę do pocałunku. I dostawał go oczywiście. Czasami Dymitr wsuwał język do jego ust i drażnił podniebienie, kiedy indziej całował się z nim namiętnie, lub po prostu przyciskał mocno usta do wilgotnych, seksownie nabrzmiałych warg Krystiana.
– O kurwa – wyrwało mu się, jak poczuł, że mięśnie chłopaka zaciskają się na nim mocniej. Ich seks stawał się coraz lepszy. Musi zadbać, żeby miał chłopaka przy sobie.
Krystian stęknął głośno, dochodząc. Dymitr nie potrzebował więc dużo czasu. Napięte, owinięte wokół niego ciało Krystiana i jego usta, całujące go chaotycznie po policzkach, szczęce, nosie doprowadziły go na skraj. Zacisnął oczy, osiągając orgazm. Poruszał się jeszcze przez chwilę w chłopaku, zanim wszystkiego nie wypompował. W końcu opadł na niego ze zduszonym śmiechem.
– Dług spłacony. Muszę naciągnąć cię na kolejną obietnicę.
Krystian zaśmiał się, obejmując go ciaśniej ramionami wokół szyi. Westchnął ciężko, zadowolony. Taką pracę to on może mieć, pomyślał, przesuwając bezwiednie dłonią w jasnych kosmykach Dymitra.
– Tym razem postaram się, aby była tego warta – parsknął. – Bo gdybym wiedział, że będę mógł normalnie u ciebie spać, to w życiu nie powiedziałbym czegoś takiego – dodał, całując jego spoconą szyję. Zapach Dymitra był nieziemski. Krystian uwielbiał go, a najlepsze w tym wszystkim było to, że po seksie był jeszcze intensywniejszy. Przysunął nos do jego szyi, wąchając bezwstydnie.
– Właśnie dzięki temu mogłeś u mnie spać – odpowiedział Dymitr z uśmiechem, czując na skórze oddech Krystiana. – Do której masz te wartę? Teraz pójdę do łóżka i się położę. Możesz przyjść.
Nie uśmiechało mu się, żeby Krystian chodził spać razem z plebsem. Nie miał pewności, czy jakiś by się do niego nie dobrał. Nie, nie zaczął się robić zazdrosny. Ale co jego to jego. I Krystian był beznadziejny w walce wręcz. W razie problemu, jego niewyparzony język raczej nie byłby zbyt skuteczny.
– Do trzeciej, która jest? – zapytał, nie mając ochoty go puszczać. Właściwie to mógłby tu zasnąć z nim na sobie.
– Zbliża się druga. Wytrzymasz młody – powiedział Dymitr, ale nawet się nie ruszył. – Te kulki też kiedyś musimy wykorzystać.
Nie pytał go czy chce, to Dymitr decydował, Krystian mógł albo jęczeć z zachwytu, albo w proteście. Koniec końców i tak to Dymitr stawiał na swoim.
– Oczywiście. Na tobie – powiedział i pocałował go przy skroni w parodii matczynego pocałunku.
Dymitr aż się odsunął, nie wyłapując żartu. Wykrzywił twarz w grymasie i podniósł się z Krystiana. Podciągnął spodnie i rzucił mu surowe spojrzenie.
– Posprzątaj i wracaj do warty, żołnierzu. Bo jeszcze złożę na ciebie skargę, za nie wypełnianie obowiązków służbowych.
Krystian parsknął rozbawiony, sięgając po swoje slipki i zakładając je przez buty.
– Pomogłeś mi w tym niewypełnianiu obowiązków, więc też jesteś winny. – Wzruszył ramionami, podnosząc się z podłogi, chociaż przyszło mu to ciężko. Poleżał by sobie jeszcze przez chwilę. Długą chwilę. I to najlepiej z Dymitrem.

***

Szedł, nieco krzywo, do bloku czwartego z zabawkami Dymitra owiniętymi w czarną szmatę, która przykrywała skrzynię. Nie mógł w końcu pozwolić, aby ktokolwiek je zobaczył. Minął drzwi swojego kapitana, a raczej już majora, jak zapewne upomniałby go Rusek, po czym poszedł do swojej sali po rzeczy. Chciał się najpierw wykąpać.
Dopiero gdy był czysty, wszedł do pokoju mężczyzny, zamykając za sobą drzwi. Rzucił zabawki owinięte szmatą na krzesło, po czym przewiesił przez jego oparcie ręcznik, którym wcześniej opasane były jego biodra.
– Jezu, bądź ciszej, idioto. Obudzisz cały budynek! – usłyszał od strony łóżka zaspany głos Dymitra. – Nawet drzwi zamknąć nie umiesz. Jakim trzeba być matołem, żeby zachowywać się tak głośno po trzeciej w nocy.
Krystian spojrzał na łóżko, nie mając siły go nawet wyśmiać.
– Przepraszam, że paniczyka obudziłem – powiedział jedynie i przeszedł nad nim, padając na swoje miejsce, od strony ściany. Był wykończony, więc nawet nie objął Dymitra, tak jak zwykł to robić nim zasypiał, tylko wtulił twarz w poduszkę, mrucząc ciche: – Dobranoc.
– Pieprz się – usłyszał w odpowiedzi.
– Wystarczy mi, że ty mnie pieprzysz. Sam siebie jeszcze nie muszę – odpowiedział, podnosząc głowę i rozbudzając się nieco. Na takie przepychanki słowne z Dymitrem zawsze znajdował trochę siły.
– Jak dalej będziesz mnie wkurwiał, wylądujesz za drzwiami tylko z didlem w tyłku, więc albo się przymkniesz i dasz mi spać, albo będziesz miał okazje, żeby się sam pieprzyć – odwarknął mu Dymitr, przewracając się na bok, tyłem do niego. Ściągnął w swoją stronę całą kołdrę.
Krystian westchnął ciężko, po czym przysunął się do niego, bo zrobiło mu się zimno. W końcu był nagi. Objął mężczyznę w pasie, opierając czoło o jego plecy.
– Przybiegłbyś do mnie, bo sam bez pieprzenia długo byś nie wytrzymał – zauważył, po czym złapał za kołdrę, chcąc trochę jej wyrwać, bo było mu zimno w tyłek. – Pośladki mi marzną – jęknął. – Co ty zrobisz, jak mi odpadną z zimna?
– Nie odpadną – zapewnił go, skutecznie przytrzymując kołdrę dla siebie. – Musisz je zahartować. Za niedługo znowu może będę miał ochotę wziąć cię na zewnątrz. Hartuj zawczasu.
– Będą zimne i pomarszczone. W ogóle nie seksi – powiedział, chcąc go jakoś przekonać. Jednak gdy mężczyzna dalej milczał, podniósł się lekko, całując go za uchem. – Proszę? Panie majorze? Twój żołnierz właśnie zamarza.
– To niech znajdzie drugą kołdrę. – Dymitr był nieprzejednany. – Albo nie – powiedział, kiedy Krystian poruszył się na łóżku. – Narobisz jeszcze więcej hałasu. Weź trochę i się już zamknij. Chcę spać.
Krystian niemal od razu skorzystał, przykrył się kołdrą, po czym objął go ramionami, powracając do swojej zwyczajowej pozycji. Obawiał się, że tak już przyzwyczaił się do tego, że ciężko byłoby mu zasnąć, gdyby Dymitra nie było w pobliżu. I wcale mu się to nie podobało.
– Dziękuję, misiu – wydusił cienkim głosem. Nawet już mu się spać ode chciało.
– Zabiję cię, obiecuję – usłyszał przytłumiony głos Dymitra. – Weź spadaj.
Krystian nie zamierzał przestawać, skoro już się rozkręcił. Bawiło go to strasznie.
– Sam mówiłeś, że dzięki tobie taki jestem – zaśmiał się w jego plecy. – Powinieneś być dumny ze swojego dzieła.
– Przestaję. – Dymitr nie był zbyt rozmowny. Chciał spać. Było mu ciepło, dobrze mu się spało, dopóki nie przyszedł Krystian. Drażnił go niemiłosiernie i w końcu, już niedługo, Dymitr naprawdę straci cierpliwość. Wszystko miało swoje granice, opanowanie majora w szczególności.
Krystian na szczęście powoli zaczynał się tym nudzić. Bo co to za frajda, gdy za odpowiedź miał ciche, pozbawione emocji burknięcia? Westchnął i pocałował jego skórę pomiędzy łopatkami, zamykając oczy.
– Dobranoc – zamruczał jeszcze.
Dymitr już nie odpowiedział.

***

Błażej wszedł do budynku ósmego, ignorując nieprzychylne spojrzenie naukowca, który przechodził korytarzem. Skierował się od razu na piętro, gdzie mieścił się pokój osiemnaście. Miał plan. Miał DOBRY plan, jak zagai Diega. Wymyślił go pod prysznicem, opłukując swoje ciało i zastanawiając się, czy spodobałoby się ono Latynosowi. Właśnie wtedy wpadł mu do głowy fantastyczny pomysł.
Dumny z siebie podszedł do drzwi i zanim zapukał, przyłożył do nich ucho. Nic nie słyszał. Zapukał głośno, czekając aż Diego mu otworzył. Miał nadzieję, że mężczyzna nigdzie nie wyszedł. Że siedzi w pokoju samotny, zamyślony i tylko czeka na chwilę relaksu, chociaż sam nie zdawał sobie sprawy, że go potrzebuje.
Usłyszał jakąś szamotaninę, a następnie drzwi otworzyły się. Przed nim stanął chłopak w za dużej, czarnej koszuli ze spranym logiem Star Wasrów, bokserkach i okularach na nosie, które szybko zdjął, gdy zobaczył Błażeja. Miał nieco potargane włosy, ale nie wyglądało na to, żeby mężczyzna go obudził. Wojskowy ukradkiem zajrzał do pokoju, w którym paliła się tylko jedna lampka. Dostrzegł na łóżku stos papierów i dopiero teraz usłyszał przyciszoną, heavy metalową muzykę. Zdziwił się nieco, nie podejrzewałby Diega o gustowanie w takim gatunku.
– Cześć – przywitał się, uśmiechając się lekko. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Chciałem tylko zapytać… Tak, myślałem nad tym, co robiłeś w prosektorium. Może znalazło by się coś, w czym mógłbym ci bardziej pomóc? Nie chcę tylko pilnować twojego bezpieczeństwa. Myślę, że mógłbym się na coś przydać. Mogę wejść? – zasypał go gradem informacji, trochę się denerwując. Zgódź się, zgódź się, no zgódź się, powtarzał w myślach, obserwując w napięciu Diega.
Chłopak zmieszał się wyraźnie i zaczerwienił aż po same koniuszki uszu. Nie wiedział co zrobić, więc jedynie odsunął się od drzwi, wpuszczając do swojego małego, zabałaganionego przez papiery pokoju.
Otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale najwidoczniej nie wiedział co. Objął się więc jedynie szczupłymi ramionami, czując się zapewne nieswojo przed mężczyzną w samej koszuli i bieliźnie.
– Cześć – odpowiedział w końcu. – Ja… nie wiem – mruknął żałośnie, najwidoczniej bardzo się denerwując.
– Uch – Błażej podrapał się z zakłopotaniem po głowie – przeszkadzam ci. Pracowałeś, a ja przyszedłem ze swoimi durnymi pomysłami. Przepraszam, nie powinienem był zawracać ci głowy. Chciałem tylko pomóc, ulżyć ci jakoś – powiedział mocniej akcentując ostatnie słowa. – Widzę, że jesteś przepracowany. Powinieneś odpocząć, bo się zamęczyć Diego. – Podszedł do niego bliżej. Świadomość, że mężczyzna ma na sobie tylko bokserki i koszulkę podniecała go jeszcze bardziej. Mógłby się na niego rzucić i przelecieć w rytmie ostrych brzmień.
Chłopak podniósł na niego spłoszone spojrzenie. Pokręcił szybko głową.
– Nie, nie – powiedział cicho. – Nie przeszkadzasz. Racja, powinienem od czasu do czasu odpocząć. – Uśmiechnął się nerwowo, przełykając ślinę, gdy mężczyzna stanął bardzo blisko niego.
– Może później zastanowimy się, jakbym mógł ci pomóc… w badaniach. A teraz pomogę ci się odprężyć, co ty na to? – Zaśmiał się cicho. – Fajna muzyka. Nigdy bym nie powiedział, że lubisz takie klimaty. Chyba wielu rzeczy jeszcze o tobie nie wiem. Skrywasz wiele tajemnic? – zapytał, pochylając się nad nim bardziej.
Diego spuścił spojrzenie na własne stopy, obejmując się ciaśniej ramionami. Miał mętlik w głowie i nie miał pojęcia, do czego to zmierza. Mimo swojej śniadej cery, jego wypieki na policzkach były doskonale widoczne.
– N–nie, po prostu lubię posłuchać czegoś ciężkiego jak pracuję – zająknął się, garbiąc nieco. – To poczekaj – powiedział nagle. – Ubiorę się tylko i wtedy nie wiem… wyjdziemy się przejść? Obejrzymy film? – zapytał, nieświadomy oczywistych zamiarów Błażeja. Mężczyzna miał wrażenie, że robi w tym wszystkim krok w tył, dlatego złapał chłopaka za nadgarstek, nim Latynos zdążył odwrócić się do szafy, aby założyć coś na siebie. Nie chciał aby się ubierał, wolał, aby się rozebrał.
Diego posłał mu nerwowe spojrzenie, gdy Błażej przyciągnął go do siebie. Rozczulało go to, że chłopak był taki nieświadomy.
– Jak już jesteśmy przy ciężkich rzeczach… – powiedział z napięciem w głosie, nie wiedząc, czy powinien zaryzykować. Nie chciał spłoszyć mężczyzny, ale był tak napalony!
Diego spojrzał mu głęboko w oczy, oddychając ciężko. Stał w ciszy, jakby czekając na ruch mężczyzny. Nie wyrywał się, nawet pozwolił Błażejowi objąć się ramionami, a to był dobry znak.
– Lubisz ciężkie, duże rzeczy, Diego? – zapytał Błażej bezmyślnie, rozkoszując się ciepłem bijącym od ciała Latynosa. Jeszcze nigdy nie miał w ramionach takiego gorącego chłopaka. Zacisnął mocniej ręce na jego plecach, przycinając lekko biodra do jego brzucha. Mężczyzna był od niego nieco niższy. Gdyby tylko chciał, uniósłby go z łatwością. Był już półtwardy, co Diego musiał wyczuć.
– Ja – wydusił, prawie płonąc na twarzy. – Ja… nie wiem – jąkał się, oddychając ciężko. – To znaczy, że ty chcesz… ze mną? – zapytał, podnosząc wreszcie na niego spojrzenie swoich dużych, czarnych oczu.
Błażej zaśmiał się cicho, przysuwając się jeszcze bliżej do Diego. Jego usta były coraz bliżej, nieświadomie Diego zwilżył je językiem, a Błażej prawie jęknął.
– Nawet nie masz pojęcia – powiedział głucho, wpatrując się w wilgotne, ponętne wargi. Nie pocałował go jednak, przerażony. Bał się skrzywdzić Diego. Sam był wielkim facetem, z Krystianem się nie pieścił, ale Diego… to była całkiem inna bajka.
Latynos, ku zdziwieniu Błażeja, sam się do niego przysunął i pocałował go lekko. Musnął delikatnie jego usta swoimi miękkimi wargami, po czym westchnął ciężko, wypuszczając powietrze na skórę mężczyzny.
– O kurwa – zaklął Błażej z wrażenia. Usta Diego były miękkie i gorące. Wpił się agresywnie w jego usta, zaciskając mocniej ręce na jego plecach. Prawdę mówiąc miażdżył go w uścisku, zamroczony pożądaniem. Rozsunął językiem wydatne wargi Latynosa i pocałował go głęboko, namiętnie. Dominował, całkowicie podporządkowując sobie Diego. Dotykał i całował go jak chciał, a Latynos nie protestował. W końcu wsunął rękę pod jego koszulkę, gładząc rozpalone plecy.
Zupełnie się zatracił, Diego w jego ramionach był czymś, o czym marzył przez całą wcześniejszą noc. Jak dobrze, że chłopak nie był aż tak oporny, raczej nie wytrzymałby długo. Zjechał dłońmi na pośladki mężczyzny, zaciskając na nich władczo ręce. Ściskał, ugniatał, nawet szczypał, a Diego był całkowicie bezwładny. Jęczał tylko w jego usta. Wszystko było niesamowite, Błażej już myślał, że dzisiejszej nocy nie prześpi – spędzi ją na niesamowicie przyjemnych czynnościach. Właśnie zaczął zsuwać bokserki z seksownego tyłka Diego, kiedy ten odepchnął go gwałtownie.
– Chyba powinieneś już iść – powiedział dosyć pewnie, jak na siebie, po czym odwrócił wzrok, wbijając go w ścianę. Błażej spojrzał na niego zaskoczony i jeszcze zamroczony pożądaniem, nie rozumiejąc zbytnio, co się właśnie zdarzyło.
– Jesteś pewien? – zapytał, przecierając twarz dłonią. Cholera, nie teraz, nie, jak jest boleśnie twardy.
– Ja… – powiedział i zaciął się. – Tak – wydusił w końcu. – Idź już – dodał, patrząc dosłownie wszędzie, tylko nie na Błażeja i ukradkiem próbując podciągnąć bieliznę, którą mężczyzna zdążył już nieco zsunąć.
Błażej wykrzywił twarz w grymasie rozpaczy. Nie chciał iść, ale wiedział, że nie może naciskać na Diega. Podświadomie spodziewał się, że tak się wszystko skończy. Chyba bardziej zdziwił się, że Diego odpowiedział na pocałunek i pozwolił się dotykać, niż że go odepchnął.
– Przepraszam – powiedział Błażej, kręcąc głową. – Nie powinienem.
Wyszedł, zanim Diego zdążył odpowiedzieć. Było mu tak cholernie głupio, Diego był porządnym facetem, nie kochał się z nowo poznanym mężczyzną. Ledwo się znali, mało tego – nie powinni wchodzić w takie relacje. On był żołnierzem, Diego naukowcem. Powinien go chronić, kiedy ten przeprowadzał badania na nieumarłych, a nie dobierać mu się do spodni.
Przeklął. Chyba przebywanie w towarzystwie Krystiana tak na niego wpłynęło, zwalił na chłopaka. Wściekł się jeszcze bardziej, gdy zobaczył, jak ten wychodzi z pokoju Dymitra i ubiera pośpiesznie kurtkę.
– Lecę na wartę, bo zaraz się spóźnię! – zawołał do niego z uśmiechem, nieświadomy myśli Błażeja.
– Super – burknął w odpowiedzi, choć wiedział, że Krystian go nie usłyszy. Wszedł do pokoju wspólnego, rzucając się na swoje łóżko. Ależ był głupi!

***

Krystian zmarszczył brwi, przebudzając się, gdy poczuł nieznośne poruszanie się materaca, na którym spał. Był cholernie zmęczony po warcie i dzikim seksie z Dymitrem, no i poszedł spać po trzeciej, więc nic dziwnego, że wczesnym rankiem był wykończony.
– Co robisz? – jęknął sennie w poduszkę.
– Wstaję – odpowiedział mu głośno Dymitr. – Mam nadzieję, że nie obudziłem polskiego szlachcica? – zapytał jeszcze głośniej, a potem Krystian usłyszał głośny huk. Dymitr przez przypadek zrzucił z biurka broń. Ciekawe, jak się ona tam znalazła, bo o ile Krystian pamiętał, gdy tu przychodził, nie było żadnych pistoletów czy karabinów na biurku.
– Idź do diabła, Dymitr – jęknął, zakrywając się kołdrą. – Idź i nie wracaj – wymruczał spod niej, mając aktualnie ochotę go zabić. I może by to zrobił, gdyby tylko nie był tak zmęczony. Wiedział, że ten skurwiel odgrywa mu się za to, co sam zrobił mu przed zasypianiem. Tyle, że wtedy to było zabawne, a teraz ani trochę.
– Nie teraz – zbagatelizował Dymitr. Normalnie wściekły się za taki brak szacunku, ale był w zbyt dobrym humorze. – Muszę zrobić jeszcze kilka rzeczy.
Krystian westchnął ciężko, przykrywając się kołdrą. Dupek, pomyślał ze złością i ponownie próbował zasnąć. Przez kilka minut panowała przyjemna cisza, jednak nagle usłyszał przeraźliwy pisk. 
Momentalnie poderwał się z posłania, rozglądając dookoła z chęcią mordu.
Dymitr przyciskał do blatu cienką rurkę, którą próbował spiłować starym nożem. Uśmiechnął się wstrętnie, natrafiając na spojrzenie Krystiana.
Chłopak złapał za poduszkę i z furią rzucił nią w Dymitra. Trafiła w głowę.
– Skurwiel – skomentował, marszcząc w złości brwi.
– Jest szósta rano, pora wstawać, sto dwadzieścia osiem be! – powiedział głośno, zostawiając piłowanie rurki. Zamiast tego wyciągnął z biurka wódkę i nalał sobie do szklanki. – Chcesz trochę na rozbudzenie?
Chłopak westchnął cierpiętniczo, opadając z powrotem na posłanie i kładąc głowę na zgiętym ramieniu, jako że poduszka leżała teraz na podłodze. Patrzył na niego z łóżka, spod półprzymkniętych powiek.
– Tak z rana to czysty alkoholizm – skomentował, przerzucając nogę na kołdrę i mało interesując się tym, że właśnie eksponował Dymitrowi swój tyłek.
Ten zapatrzył się na niego, pijąc niespiesznie. Wstał i biorąc do ręki rurkę, podszedł do Krystiana. Przesunął metalem po jego pośladku.
– Pora na trening, żołnierzu.
Krystian uchylił powieki, patrząc na niego jak na idiotę.
– Jest szósta rano. Wypij sobie lepiej tej wódki i daj mi teraz spać – westchnął, przekręcając się na brzuch i pokazując Dymitrowi swój tyłek w całej swojej okazałości.
– Idealna pora na trening. Później sala może być zajęta. Rusz dupę, albo ci to w nią wsadzę – wsunął końcówkę rurki między pośladki chłopaka – to jak będzie? Po dobroci, czy mam być znowu skurwielem?
Krystian wyburczał coś z twarzą wciśniętą w materac, wyciągając rękę, by odsunąć od siebie chłodny metal. Dymitr jednak nie ustępował i złapał za jego nadgarstek.
– Przestań – jęknął. – Naprawdę musisz teraz? Nie możemy na przykład za godzinę? Albo dwie?
– Będę zajęty. Sam chciałeś, żebym cię trenował, więc nie narzekaj niewdzięczny gówniarzu. Albo zbierasz się teraz, albo zapomnij o prywatnych lekcjach. Będziesz musiał radzić sobie sam.
Klepnął Krystiana rurką w pośladek i odszedł, ponownie siadając przy biurku i sięgając po szklankę. Na pewno nie będzie się prosił tego dzieciaka, to leżało w jego interesie, żeby się nauczyć bronić. Dymitr był świetny w walce wręcz, w przeciwieństwie do Krystiana.
Krystian zmielił pod nosem kilka przekleństw pod adresem Rosjanina. Dymitr jednak nie zrozumiał, gdyż wszystkie były po polsku, chociaż podejrzewał, co to mogło znaczyć.
Gdy wstał z łóżka, stanął na środku pokoju i przeciągnął się, nie przejmując, że jest nago. Rozejrzał się w poszukiwaniu swoich ubrań, które tu wieczorem zostawił. Znalazł je na krześle.
– Serio jesteś alkoholikiem – powiedział, zakładając na tyłek slipki.
Dymitr już chciał powiedzieć Krystianowi, że nie musi się ubierać. Nie miał nic przeciwko, żeby został nago, ale uznał, że nie da mu tej satysfakcji.
– Pijany czy nie i tak będę zawsze lepszy od ciebie, sto dwadzieścia osiem – stwierdził lekceważąco. – Leć po tego idiotę, który mnie postrzelił. Będziesz na nim ćwiczył.
– Be – przypomniał. – Chyba nigdy nie nauczysz się mojego całego numerka – podkreślił ostatnie słowo. – Nie wiem, gdzie jest ten gościu. – Wzruszył ramionami, naciągając na siebie biały podkoszulek. – Nie mieszka w mojej sali. A zresztą – powiedział nagle, podchodząc do biurka i opierając się o jego blat biodrem – wolałbym być tam sam na sam z tobą – mruknął, pochylając się nad nim. – Nie uważasz, że takie tarzanie się jest seksowne? – Uniósł brew.
– Nie mam zamiaru babrać się w twojej krwi. Mam dzisiaj kilka spotkań. – Dymitr bez słowa podał skrzynkę z wódką Krystianowi. – Znajdź go. Chcę pokazać temu szczurowi, co go za niedługo czeka.
Krystian zmarszczył brwi, niezadowolony ze wzmianki o krwi. Chciał trenować, a nie znowu nie móc się ruszać i skończyć z siną twarzą. Westchnął i odepchnął się biodrem od biurka, wychodząc z pokoju bez słowa.


10 komentarzy:

  1. Yes, yes, yes! Naprawdę stęskniłam się za Dymitrem, no i oczywiście Krystianem. Obserwowanie jak rozwija się ich relacja jest uzależniające. Papryczko, świetny rozdział. Dzięki, że przychyliłaś się do naszych próśb o Dymikrysię.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki serdeczne, kolejny wspaniały rozdzialik. Chłopcy po prost są "słodcy" he he :)
    Pozdrawiam
    pseudopisarka

    OdpowiedzUsuń
  3. JEST!! Tak się cieszę, że dodałyście nowy rozdział! Och... Błażej i Diego są rozczulający, za razem mocno podsycając moją ciekawość. Już nie mogę się doczekać kontynuacji.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
    W.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cuuuuudne!!!!
    Akcja na wierzy.... No boskie, chociaz na miejscu Dymitra ja bym od razu tam poszla i go wziela ^^
    Bardzo sie ciesze ze K111 wrzucilas i mam nadzieje, ze oba opowiadania beda sie pojawialy ;)
    a Blazej to cwok xD no nie lubie gada hihi :3
    buziaki i pozdrawiam
    MaWi

    OdpowiedzUsuń
  5. Niee! Czemu Błażej dostał kosza?!
    Bardzo się cieszę, że K111 wróciło na główną stronę. Normalnie dzień z dupkiem Dymitrem to dzień udany :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeeeeeeejjjj!!! :3 Krystian z Dymitrem są boscy!!! Co do pomysłu naszego majora, to naprawdę ma łeb XD hehe.....tak się cieszę, że wreszcie dodałaś nowy rozdział K111. Te opowiadanie jest najlepsze i ja je po prostu wielbie!! *o* czekam na neksta z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj... jestem twoim nowym czytelnikiem... :)
    twoje opowiadanie jest boskie, piszesz wspaniale, postacie są świetne, życzę Ci dużo weny... i czekam na kolejny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Trochę ci się pomyliło na początku rozdziału zrobiłaś z Dymitra generała, zamiast majora. Potem się poprawiłaś. Błażko został wyjewany za drzwi jak miś z urwana łapą.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    to było świetne... Krystian to musi uważać, na to co mówi przy Dymitrze, bo ten zrealizuje każdy z pomysłów... ale zbyt długo nie wytrzymał tylko patrząc... pognał do wieży jakby....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń