A jednak DymiKrysia <3
Spis rozdziałów w zakładce "K111" został uaktualniony. Brakowało tam rozdziału 10.
***
Krystian
dostał informację, że jego warta zaczyna się o dwudziestej drugiej na
dziewiątej, ostatniej wieży, a nie, jak wcześniej mu powiedziano, przy
wschodniej bramie. Zaczął podejrzewać, że za tym nagłym przeniesieniem stoi
Dymitr. Wieża dziewiąta znajdowała się na samych obrzeżach terenu laboratorium.
Wartownik miał obserwować okolicę, nic więcej. Było to najnudniejsze stanowisko
w całym laboratorium (większość czasu można było przespać), ale Krystian miał
niemiłe przeczucie, że ostatnią rzeczą na tej warcie, będzie nuda.
Jakby tego
było mało, idąc już na wieżę, zatrzymał go jakiś żołnierz, wręczając mu
bezprzewodową słuchawkę.
– Co to? –
zapytał, patrząc podejrzliwie na niewielkie urządzenie.
– Słuchawki
nie widziałeś? – żachnął się żołnierz. – Zarządzenie dyrekcji, mnie nie pytaj –
powiedział i zanim Krystian zdążył odpowiedzieć, wepchnął mu gadżet do ręki i
odszedł pośpiesznie.
Obrócił
słuchawkę w dłoniach, przeczuwając, że to wszystko część planu Dymitra.
Westchnął ciężko i ruszył do wieży. Wspiął się na nią z przewieszonym przez
plecy karabinem. Rozejrzał się dookoła i nic na pierwszy rzut oka nie wzbudziło
jego podejrzeń.
Obserwował
okolicę przez dwie godziny. Było już ciemno, ale dzięki lornetce na podczerwień
widział przebiegające po polanie stado saren, a nawet jakiegoś wilka, idącego
obrzeżem lasu. Położył słuchawkę na balustradzie i ta spokojnie leżała tam
przez jakiś czas. Dopóki nie zapaliło się na niej zielone światełko.
Spojrzał na
nią nieco podejrzliwie, ale w końcu przyłożył sobie ją do ucha. Usłyszał jakiś
szelest. Zmarszczył brwi.
– Tak? –
zapytał, nie wiedząc, czego się spodziewać.
– Witaj,
Krystian – usłyszał głos Dymitra. – Jak idzie sprawowanie warty?
Krystian
momentalnie się zaśmiał.
– Kurwa –
przeklął, rozbawiony. – Oglądałeś „Piłę”? Twoja zabawa właśnie to mi teraz
przypomina. Czekam jeszcze na „I want to play a game” – parsknął śmiechem,
opierając się o balustradę i patrząc w ciemną dal.
– Nie
oglądam takich filmów – zauważył z wyższością Dymitr. – Ale spójrz w kąt wieży.
Kiedy
Krystian wykonał polecenie zauważył czarną kamerę, której maleńka lampka
świeciła się na czerwono. Urządzenie poruszyło się na boki.
– Podsunąłeś
mi świetny pomysł, który mam zamiar teraz wykorzystać – ciągnął Dymitr i,
chociaż Krystian go nie wiedział, był pewien, że mężczyzna uśmiecha się
impertynencko. – Z boku pod płachtą znajduje się skrzynia, otwórz ją.
– Jesteś
powalony – zauważył Krystian, ale jakoś bez żalu. Właściwie to był ciekawy, co
takiego wymyślił ten rusek. Schylił się do wskazanej skrzyni, ściągnął z niej
najpierw czarny materiał, a następnie otworzył ją.
W środku na
samym wierzchu znajdowało się białe dildo, obok czerwone, kryształowe kulki
analne i lubrykant.
– Pod spodem
masz jeszcze grzejnik na baterie, gdyby ci było zimno – powiedział Dymitr. – I
mój płaszcz. Kiedy się rozbierzesz, możesz go założyć.
Krystian
oblizał nerwowo usta, czując, jak robi mu się gorąco. Wiedział, że tu na wieży
nikt go nie zobaczy. Było ciemno, a zabudowana balustrada do połowy go
zakrywała. Spojrzał jeszcze na kamerę, po czym zaczął się rozbierać. Powoli.
Najpierw rozpiął kurtkę, którą rzucił w kąt, a następnie zabrał się za swoją koszulę.
Podwinął ją, uśmiechając się i patrząc na kamerę, by po chwili ją opuścić. I
znowu zaciągnął do góry, tym razem nieco już wyżej, tak że odsłonił stwardniałe
z zimna sutki.
Usłyszał
głośniejszy oddech w słuchawce.
– Tak,
bardzo dobrze. – Dymitr, przesuwając na niego kamerę, żeby jak najlepiej
widzieć. Księżyc wysunął się na moment z chmur, oświetlając go jeszcze lepiej.
Dymitr zaśmiał się.
– A teraz
sorry, bo trochę zimno – parsknął Krystian, nasuwając na siebie z powrotem
koszulę i schylając się do skrzyni po grzejnik. Zaśmiał się, słysząc w
słuchawce przekleństwo.
– No dalej –
ponaglał go niecierpliwie Dymitr.
– Aż tak ci
się spieszy? – zapytał, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu. Dopiero jak
rozstawił grzejnik to wyprostował się i jednym, szybkim ruchem ściągnął koszulę
przez głowę. Spojrzał w stronę kamery, zagryzając wargę i wsuwając kciuk za
linię spodni. Pociągnął je nieco, po czym złapał za guzik i zaczął je rozpinać.
Wsunął oba palce wskazujące w szlufki, zsuwając ciężkie, wojskowe spodnie w
dół. Opadły i zatrzymały się na butach, a on został w samych slipkach.
– Ściągać
buty, czy lubisz chłopców w oficerkach? – zapytał, patrząc w kamerę i niby
przypadkiem potarł swojego penisa przez materiał bielizny. Usłyszał całkiem
wyraźnie westchnięcie.
– Możesz
zostawić buty – przyzwolił Dymitr. – Będziesz wyglądał jeszcze bardziej
bezwstydnie, żołnierzu. Zasalutuj.
Krystian
przecisnął spodnie przez wysokie wojskowe oficerki, zostając tylko w nich i w
slipkach. Zasalutował, wypinając pierś i prostując się mocno. Przez materiał
bielizny wyraźnie odznaczał się jego półtwardy już penis.
– Bardzo
dobrze, żołnierzu. Teraz pokażcie mi, jak bardzo jesteście podnieceni. Nie chcę
mieć żadnych wątpliwości.
– Myślisz,
panie generale – wyraźnie zaakcentował – że takie coś zdołało mnie bardzo
podniecić? No to musisz się bardziej postarać z tymi rozkazami – zaśmiał się,
przesuwając dłonią po wypukłości w slipkach.
Dymitr
syknął. Najwyraźniej tego nie przewidział. Milczał przez chwilę, a Krystian
głaskał się nieśpiesznie po osłoniętym bielizną penisie.
– Wyobraź
sobie – zaczął powoli generał – że siedzę teraz w ciasnej, cholernie gorącej
klitce i mam pieprzoną ochotę spuścić się na klawiaturę tym tłustym
informatykom. Musiałem się nagłówkować, jak przekonać spasłego Ivana, żeby stąd
poszedł. Ale mi się udało. Nie wróci wcześniej niż za godzinę. Mam nadzieję, że
do tego czasu zdążysz, hm?
Krystian
zagryzł wargę, wzdychając ciężko i przymykając oczy. O tak, widział to. Widział
Dymitra wpatrującego się w monitor z rozpiętym rozporkiem i wyciągniętym
twardym kutasem, po którym się gładził.
– Lepiej –
powiedział, uśmiechając się. Wsunął kciuk za linię gumki od slipek, naciągając
ją nieco. – Hm? Mam zdjąć? – zapytał, odwracając się tyłem do kamery. Zsunął
nieco bieliznę, tak, żeby widać było część jego pośladków.
– Tak,
koniecznie. Chcę cię zobaczyć. Twoją wąską dupę. Wiesz, jaki jesteś ciasny,
kiedy w ciebie wchodzę albo pieprzę cię palcami? – Dymitr westchnął ciężko. –
Mój kutas jest już twardy, kiedy sobie to przypomnę.
Krystian
odetchnął ciężko. Sam już był twardy, a nawet prawie się nie dotykał. Oparł się
o balustradę, wypinając nieco w stronę kamery i zsuwając bieliznę. Obejrzał się
przez ramię, ciesząc się, że było ciemno. Miał nadzieję, że Dymitr nie widział,
że jest cały czerwony.
Złapał
dłonią za pośladek, odchylając lekko.
– Tak? –
zapytał, unosząc brew.
– Mhm –
usłyszał niewyraźny głos w słuchawce. – Weź lubrykant i pieprz się palcami.
Chcę to widzieć. I słyszeć, jak ci się to podoba – powiedział, a potem stęknął
głucho, z trudem panując nad głosem.
– Trzepiesz
sobie? – zapytał Krystian, któremu zrobiło się gorąco na samą myśl, że Dymitr
tak się podniecił przez niego. Sięgnął po lubrykant, wylewając go sobie trochę
na dłoń. – Truskawka – zaśmiał się, gdy powąchał.
– A jak
myślisz, geniuszu – prychnął Dymitr, po czym zaśmiał się. – Nie miałem innego.
Chyba nie wyprodukowali o zapachu prochu strzelniczego. Spodobałby ci się taki?
– Jego głos stał się niższy i bardziej napięty.
– Wątpię –
powiedział, ponownie się wypinając. Oparł policzek o balustradę, jedną dłonią
odchylając pośladek, a drugą błądził palcami dookoła swojego wejścia. – Widzisz
tam wszystko? – zapytał ochrypłym głosem, kiedy nacisnął powoli na pierścień
mięśni.
– Mogłoby
być lepiej – poskarżył się Dymitr, ponieważ księżyc już zaszedł. – Ale radzę
sobie jak mogę.
Krystian
uśmiechnął się, wkładając palce do wejścia. Westchnął cicho, rozciągając się
leniwie.
– Czym
będziesz chciał się zabawić? Dildo czy kulkami?
– Och, a
więc mam wybór – stęknął, gdy natrafił lekko na prostatę. – Twoim kutasem –
powiedział, dobrze wiedząc, że to zadziała na Dymitra. Chciał, żeby ten
sukinsyn żałował, że go tu nie ma. – Chciałbym, abyś we mnie teraz wszedł, ale
skoro siedzisz tam, przed biurkiem, to muszę sobie radzić sam.
Dymitr
zaklął tak szpetnie, że nawet Krystian musiał przyznać, że pierwszy raz
usłyszał tak barwną wiązankę.
– Dupek –
syknął mu do słuchawki kapitan. – Nie martw się, następnym razem wypieprzę cię
tak, że będziesz mnie czuł przez następny tydzień. Mógłbyś sobie trochę lepiej
radzić – stwierdził po chwili – albo się nie starasz za bardzo, albo rzeczywiście
nie ma mnie przy tobie. Potrzebujesz prawdziwego faceta, żeby cię ujawnił,
Krystian.
Chłopak
zaśmiał się ochryple, po czym syknął, gdy znów udało mu się otrzeć o prostatę.
– Mam
nadzieję, że teraz żałujesz, że ciebie tu nie ma. Wziąłbyś mnie na tej przeklętej
wieży i pieprzył tak mocno, jakby ci się podobało – mówił, ignorując
wcześniejsze słowa Dymitra. – Ale skoro cię tu nie ma… – powiedział, wysuwając
palce i odwracając się przodem do kamery. Złapał za swojego penisa, masturbując
się leniwie. – To ja nadaję sobie rytm – dokończył.
Dymitr
prychnął. W sumie, gdy teraz o tym myślał, pomysł był średni. Miał wiele wad,
głównie to, że nie mógł dotykać Krystiana bezpośrednio, a tym bardziej go
pieprzyć. Obaj byli zdani tylko na swoje ręce. Gdy przygotowywał ten plan,
wcale nie rozważał tych minusów. Był zbyt podniecony, żeby o nich pomyśleć.
Liczyło się tylko, żeby zaskoczyć Krystiana i zrobić mu na złość. W końcu
szczytem uprzejmości nie było kazanie mu masturbować się na szczycie wieży
podczas warty.
Krystian
nieświadomy jego rozważań, sięgnął po kulki. Zaśmiał się, pokazując je do
kamery.
– I co
teraz? Mam je już sobie wsunąć, czy jeszcze jakieś rozkazy? – zapytał.
– Nie, zjedz
je, kurwa – warknął poirytowany Dymitr. Czuł się naprawdę sfrustrowany.
Najchętniej poszedłby do Krystiana i… – Czekaj! Czekaj tam, nie ruszaj się –
powiedział, wyłączając pośpiesznie sprzęt. Zamknął drzwi do pracowni i schował
klucz do kieszeni. Wybiegł z budynku i obserwując inne wieże, najszybciej jak
mógł niezauważony skierował się do najdalszej z nich.
Krystian
uśmiechnął się zadowolony, wyciągnął słuchawkę i włożył ją do skrzyni. Obrócił
w dłoniach kulki i czekał, a jego podniecenie wcale nie opadało. Wręcz
przeciwnie. Gdy usłyszał szybkie, nerwowe stąpanie na drabinie, odetchnął
ciężko, wbijając wzrok w blaszaną klapę w podłodze. Klapa drgnęła, a już po
chwili uniosła się.
– Jak to
było? – zapytał Dymitr, wchodząc na wieżę. – Wziąłbyś mnie na tej przeklętej
wieży i pieprzył tak mocno, jakby ci się podobało. Dobrze pamiętam?
Podszedł do
Krystiana i przykucnął, dotykając chłodną ręką jego uda. Chociaż biegł, dłonie
wciąż miał zimne.
Chłopak
spojrzał na niego z góry i uśmiechnął się.
– Ale z
ciebie drań – westchnął. – Więc? – ponaglił. – Masz zamiar gadać o tym, jak
będziesz mnie pieprzył, czy może przejdziesz już do rzeczy?
– O nie –
powiedział Dymitr, uśmiechając się mściwie. – Najpierw się z tobą nieco
zabawię.
Zabrał do
ręki dildo i nałożył na nie pośpiesznie lubrykant. – Odwrócić się.
Krystian
odetchnął ciężko, spoglądając na niego jeszcze, nim się odwrócił i oparł o
balustradę. Przełknął nieco nerwowo ślinę, gdy poczuł dużą, szorstką dłoń na
pośladku.
– Nie
przyglądałem mu się, ale miejmy nadzieję, że jest mniejsze niż twój kutas –
zaśmiał się ochryple. – Bo jeżeli się rozciągnę to co wtedy?
– Myślisz,
że dałbym ci dildo większe od mojego fiuta? – prychnął Dymitr, wsuwając dildo
wolno przez dziurkę. Przygryzł wargę, patrząc na to z fascynacją. Tyłek
Krystiana był absolutnie seksowny. Poruszał nadgarstkiem, przesuwając gumową
zabawką we wnętrzu chłopaka. – To dopiero przedsmak. Dziękuj Bogu, że
przyszedłem, bo byłbyś skazany tylko na marne dildo, a nie moje kutasa.
Krystian
chciał się zaśmiać, jednak z jego gardła wydobył się tylko głośny jęk. Szybko
zaraz wcisnął usta w swoją rękę, żeby nie dać temu dupkowi satysfakcji. Chciał
być najciszej jak potrafił.
– Trochę
szkoda… – wysapał – że tam nie zostałeś. To byłoby zabawne jakbyś był zdany
jedynie na rękę – powiedział, po czym znów zakrył wargi swoim przedramieniem.
– Sam mnie
sukinsynie sprowokowałeś – warknął Dymitr, zagłębiając dildo w ciele chłopaka.
Uśmiechnął się, słysząc jego kolejne stłumione stęknięcie. Obserwował mięśnie
odbytu, wyobrażając sobie, jak ciasny musi być.
– A ty nie
wytrzymałeś i sam… – nie dokończył, chociaż bardzo się starał. W tamtym
momencie Dymitr akurat poruszył mocno didlem w jego ciele i zahaczył o
prostatę. – Kurwa – przeklął. – Sam tu przybiegłeś – dokończył na wydechu.
– Tylko nie
myśl, że przybiegłem do ciebie jak pies. Musiałem osobiście cię nadzorować, bo
mówiłem ci, że za mało się starasz. Od tego w końcu jestem generałem, prawda? –
zapytał, poruszając didlem coraz szybciej w Krystianie. – I jak, chcesz, żebym
ci już wsadził skarb Federacji Rosyjskiej?
– Co? –
parsknął śmiechem, jednak nie czekając na jego odpowiedź, zaraz dodał: – A co
do tego psa to nie. Oczywiście, że nie jak pies. Pies leciałby z jęzorem na
wierzchu. Ty leciałeś z kutasem – zaśmiał się ochryple, wyjątkowo rozbawiony.
– Nie bądź
taki pewny – warknął Dymitr wściekły bezczelnością chłopaka. – Oprócz kutasa w
spodniach mam jeszcze broń. Jak nadal będziesz mnie wkurwiał, to ją ci wsadzę w
dupę – powiedział i wyjął z chłopaka zabawkę. Zrobił to szybko i raczej mało
delikatnie.
– Kurwa –
przeklął Krystian, opadając nagle na podłogę budki. Nogi drżały mu już od
dłuższego czasu i długo by już w tej pozycji nie wytrzymał. – Ostatnio było tak
słodko, że aż zapomniałem, jakim jesteś chujem – burknął, odwracając się do
niego przodem i nie dając mu patrzeć na swój tyłek. Tak, uważał to za karę.
– Nie myśl,
że ty jesteś lepszy – powiedział Dymitr, łapiąc go za penisa i zaczynając
poruszać na nim ręką. Czuł, jak jest gorący i lekko wilgotny. Wcześniej
Krystian dotykał się mokrymi od lubrykantu palcami. – Zresztą, myślę, że
zmieniasz się dzięki mnie na lepsze. Pomyśl tylko, kiedy tu przyjechałeś, byłeś
niewiele lepszy od tej cioty, Diego. Teraz wyrosłeś na całkiem niezłego faceta.
Krystian ni
to prychnął, ni to westchnął. Pochylił się do Dymitra i pocałował go przy
żuchwie.
– Chciałbyś,
co? – szepnął mu do ucha, po czym przesunął językiem po jego brodzie. –
Niestety, ale to nie twoja zasługa. Po prostu gdy już mnie przeleciałeś,
stwierdziłem, że nie ma co się przed tobą płaszczyć, bo granica szeregowy–kapitan
została przekroczona – powiedział i pocałował go lekko.
– Teraz już major
– warknął Dymitr i pocałował go znacznie mocniej.
– Myślisz,
że akurat teraz ma to dla mnie jakieś znaczenie? – prychnął, po czym odchylił
się, wypinając nieco biodra w jego stronę. Było mu tak cholernie dobrze.
–
Diametralne! – syknął Dymitr do jego ucha i przygryzł je. Nie mówiąc już nic
więcej rozpiął pośpiesznie spodnie i opuścił je wraz z bielizną. Złapał za
lubrykant, żeby rozprowadzić go na własnym twardym członku. Musiał przyznać, że
pomysł z pieprzeniem się na wieży wartowniczej był fenomenalny. Złapał za
biodra Krystiana i, obserwując uważnie jego twarz, nakierował swojego penisa na
rozluźniony odbyt. Pchnął, zagłębiając się w nim do połowy. Kiedy zaczął się
poruszać, pochylił się, pocałunkiem tłumiąc jęki chłopaka. Sam z trudem się
hamował. Czuł nocny chłód na pośladkach i dźwięki nocy oraz obozu.
Przeładowanie broni, stłumione głosy i kroki żołnierzy.
– O rany –
wystękał Krystian, muskając wargami jego usta, po czym położył się na plecach,
ciągnąc za sobą Dymitra. Mężczyzna zawisł nad nim jak drapieżnik, wykonując
regularne pchnięcia prosto na jego prostatę. Chłopak nie powstrzymywał się z
jękami, nawet o tym nie myślał, ale skoro Dymitr go nie uciszał oznaczało to,
że na dole tak tego nie słychać. Krystian przesunął dłonie na twarde pośladki
Rosjanina, dopchnął jego biodra do siebie. Mężczyzna zatrzymał się na chwilę,
aby pocałować go mocno, męsko, na co chłopakowi aż zakręciło się w głowie. –
Dymitr… – stęknął, po raz pierwszy zwracając się do mężczyzny po imieniu. –
Szybciej – dodał, oddychając ciężko. Uniósł wyżej uda, oplatając nimi jego
biodra i nadstawiając mu się na tyle, na ile mógł.
Dymitr
zacisnął mocniej zęby. Miał wrażenie, że je pokruszy, jeśli tak dalej pójdzie.
Pieprzył go w szaleńczym tempie, nawet się nie przejmując, że deski skrzypiały
pod nimi cicho. Najwyraźniej nie były przyzwyczajone do takiego rodzaju
aktywności na wieży wartowniczej.
– Powiedz to
jeszcze raz, powiedz moje imię i nazwisko – zażądał, wsuwając rękę między ich
ciała i łapiąc penisa Krystiana. Potarł palcami wrażliwą główkę, czując
dreszcze na plecach. Wpatrywał się w brązowe oczy chłopaka z ekstazą. Przygryzł
wargę, wsłuchując się w jego ciche jęki i szybki oddech.
Krystian
zmarszczył brwi, starając się skupić.
– Dymitr
Lebiediev – powiedział z polskim akcentem, obejmując jego szyję ramionami.
Normalnie pewnie zrobiłby mu jakąś uwagę o „panu majorze”, jednak teraz nie
miał na to siły. Było mu zbyt dobrze.
Dymitr wydał
z siebie zduszone sapnięcie. O tak, Krystian brzmiał cholernie seksownie. Może jeszcze
lepiej, niż gdy mówił „panie majorze”. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że
chłopak wcale nie powinien zwracać się do niego po imieniu. Logicznie, on nie
powinien go pieprzyć, ale to był już znacznie mniejszy szczegół, którym Dymitr
nie przejąłby się prawie wcale. Najpierw tytuły, później żelazna logika.
Posuwał go
coraz mocniej, uderzając w prostatę. Krystian wił się pod nim, co chwilę
wychylając głowę do pocałunku. I dostawał go oczywiście. Czasami Dymitr wsuwał
język do jego ust i drażnił podniebienie, kiedy indziej całował się z nim
namiętnie, lub po prostu przyciskał mocno usta do wilgotnych, seksownie nabrzmiałych
warg Krystiana.
– O kurwa –
wyrwało mu się, jak poczuł, że mięśnie chłopaka zaciskają się na nim mocniej.
Ich seks stawał się coraz lepszy. Musi zadbać, żeby miał chłopaka przy sobie.
Krystian
stęknął głośno, dochodząc. Dymitr nie potrzebował więc dużo czasu. Napięte,
owinięte wokół niego ciało Krystiana i jego usta, całujące go chaotycznie po
policzkach, szczęce, nosie doprowadziły go na skraj. Zacisnął oczy, osiągając
orgazm. Poruszał się jeszcze przez chwilę w chłopaku, zanim wszystkiego nie wypompował.
W końcu opadł na niego ze zduszonym śmiechem.
– Dług
spłacony. Muszę naciągnąć cię na kolejną obietnicę.
Krystian
zaśmiał się, obejmując go ciaśniej ramionami wokół szyi. Westchnął ciężko,
zadowolony. Taką pracę to on może mieć, pomyślał, przesuwając bezwiednie dłonią
w jasnych kosmykach Dymitra.
– Tym razem
postaram się, aby była tego warta – parsknął. – Bo gdybym wiedział, że będę
mógł normalnie u ciebie spać, to w życiu nie powiedziałbym czegoś takiego –
dodał, całując jego spoconą szyję. Zapach Dymitra był nieziemski. Krystian
uwielbiał go, a najlepsze w tym wszystkim było to, że po seksie był jeszcze
intensywniejszy. Przysunął nos do jego szyi, wąchając bezwstydnie.
– Właśnie
dzięki temu mogłeś u mnie spać – odpowiedział Dymitr z uśmiechem, czując na
skórze oddech Krystiana. – Do której masz te wartę? Teraz pójdę do łóżka i się
położę. Możesz przyjść.
Nie
uśmiechało mu się, żeby Krystian chodził spać razem z plebsem. Nie miał
pewności, czy jakiś by się do niego nie dobrał. Nie, nie zaczął się robić
zazdrosny. Ale co jego to jego. I Krystian był beznadziejny w walce wręcz. W
razie problemu, jego niewyparzony język raczej nie byłby zbyt skuteczny.
– Do
trzeciej, która jest? – zapytał, nie mając ochoty go puszczać. Właściwie to
mógłby tu zasnąć z nim na sobie.
– Zbliża się
druga. Wytrzymasz młody – powiedział Dymitr, ale nawet się nie ruszył. – Te
kulki też kiedyś musimy wykorzystać.
Nie pytał go
czy chce, to Dymitr decydował, Krystian mógł albo jęczeć z zachwytu, albo w
proteście. Koniec końców i tak to Dymitr stawiał na swoim.
–
Oczywiście. Na tobie – powiedział i pocałował go przy skroni w parodii
matczynego pocałunku.
Dymitr aż
się odsunął, nie wyłapując żartu. Wykrzywił twarz w grymasie i podniósł się z
Krystiana. Podciągnął spodnie i rzucił mu surowe spojrzenie.
– Posprzątaj
i wracaj do warty, żołnierzu. Bo jeszcze złożę na ciebie skargę, za nie
wypełnianie obowiązków służbowych.
Krystian
parsknął rozbawiony, sięgając po swoje slipki i zakładając je przez buty.
– Pomogłeś
mi w tym niewypełnianiu obowiązków, więc też jesteś winny. – Wzruszył
ramionami, podnosząc się z podłogi, chociaż przyszło mu to ciężko. Poleżał by
sobie jeszcze przez chwilę. Długą chwilę. I to najlepiej z Dymitrem.
***
Szedł, nieco
krzywo, do bloku czwartego z zabawkami Dymitra owiniętymi w czarną szmatę,
która przykrywała skrzynię. Nie mógł w końcu pozwolić, aby ktokolwiek je
zobaczył. Minął drzwi swojego kapitana, a raczej już majora, jak zapewne
upomniałby go Rusek, po czym poszedł do swojej sali po rzeczy. Chciał się
najpierw wykąpać.
Dopiero gdy
był czysty, wszedł do pokoju mężczyzny, zamykając za sobą drzwi. Rzucił zabawki
owinięte szmatą na krzesło, po czym przewiesił przez jego oparcie ręcznik,
którym wcześniej opasane były jego biodra.
– Jezu, bądź
ciszej, idioto. Obudzisz cały budynek! – usłyszał od strony łóżka zaspany głos
Dymitra. – Nawet drzwi zamknąć nie umiesz. Jakim trzeba być matołem, żeby
zachowywać się tak głośno po trzeciej w nocy.
Krystian
spojrzał na łóżko, nie mając siły go nawet wyśmiać.
–
Przepraszam, że paniczyka obudziłem – powiedział jedynie i przeszedł nad nim,
padając na swoje miejsce, od strony ściany. Był wykończony, więc nawet nie
objął Dymitra, tak jak zwykł to robić nim zasypiał, tylko wtulił twarz w
poduszkę, mrucząc ciche: – Dobranoc.
– Pieprz się
– usłyszał w odpowiedzi.
– Wystarczy
mi, że ty mnie pieprzysz. Sam siebie jeszcze nie muszę – odpowiedział,
podnosząc głowę i rozbudzając się nieco. Na takie przepychanki słowne z
Dymitrem zawsze znajdował trochę siły.
– Jak dalej
będziesz mnie wkurwiał, wylądujesz za drzwiami tylko z didlem w tyłku, więc
albo się przymkniesz i dasz mi spać, albo będziesz miał okazje, żeby się sam
pieprzyć – odwarknął mu Dymitr, przewracając się na bok, tyłem do niego.
Ściągnął w swoją stronę całą kołdrę.
Krystian
westchnął ciężko, po czym przysunął się do niego, bo zrobiło mu się zimno. W
końcu był nagi. Objął mężczyznę w pasie, opierając czoło o jego plecy.
–
Przybiegłbyś do mnie, bo sam bez pieprzenia długo byś nie wytrzymał – zauważył,
po czym złapał za kołdrę, chcąc trochę jej wyrwać, bo było mu zimno w tyłek. –
Pośladki mi marzną – jęknął. – Co ty zrobisz, jak mi odpadną z zimna?
– Nie
odpadną – zapewnił go, skutecznie przytrzymując kołdrę dla siebie. – Musisz je
zahartować. Za niedługo znowu może będę miał ochotę wziąć cię na zewnątrz.
Hartuj zawczasu.
– Będą zimne
i pomarszczone. W ogóle nie seksi – powiedział, chcąc go jakoś przekonać.
Jednak gdy mężczyzna dalej milczał, podniósł się lekko, całując go za uchem. –
Proszę? Panie majorze? Twój żołnierz właśnie zamarza.
– To niech
znajdzie drugą kołdrę. – Dymitr był nieprzejednany. – Albo nie – powiedział,
kiedy Krystian poruszył się na łóżku. – Narobisz jeszcze więcej hałasu. Weź
trochę i się już zamknij. Chcę spać.
Krystian
niemal od razu skorzystał, przykrył się kołdrą, po czym objął go ramionami,
powracając do swojej zwyczajowej pozycji. Obawiał się, że tak już przyzwyczaił
się do tego, że ciężko byłoby mu zasnąć, gdyby Dymitra nie było w pobliżu. I
wcale mu się to nie podobało.
– Dziękuję,
misiu – wydusił cienkim głosem. Nawet już mu się spać ode chciało.
– Zabiję
cię, obiecuję – usłyszał przytłumiony głos Dymitra. – Weź spadaj.
Krystian nie
zamierzał przestawać, skoro już się rozkręcił. Bawiło go to strasznie.
– Sam
mówiłeś, że dzięki tobie taki jestem – zaśmiał się w jego plecy. – Powinieneś
być dumny ze swojego dzieła.
– Przestaję.
– Dymitr nie był zbyt rozmowny. Chciał spać. Było mu ciepło, dobrze mu się
spało, dopóki nie przyszedł Krystian. Drażnił go niemiłosiernie i w końcu, już
niedługo, Dymitr naprawdę straci cierpliwość. Wszystko miało swoje granice,
opanowanie majora w szczególności.
Krystian na
szczęście powoli zaczynał się tym nudzić. Bo co to za frajda, gdy za odpowiedź
miał ciche, pozbawione emocji burknięcia? Westchnął i pocałował jego skórę
pomiędzy łopatkami, zamykając oczy.
– Dobranoc –
zamruczał jeszcze.
Dymitr już
nie odpowiedział.
***
Błażej
wszedł do budynku ósmego, ignorując nieprzychylne spojrzenie naukowca, który
przechodził korytarzem. Skierował się od razu na piętro, gdzie mieścił się
pokój osiemnaście. Miał plan. Miał DOBRY plan, jak zagai Diega. Wymyślił go pod
prysznicem, opłukując swoje ciało i zastanawiając się, czy spodobałoby się ono
Latynosowi. Właśnie wtedy wpadł mu do głowy fantastyczny pomysł.
Dumny z
siebie podszedł do drzwi i zanim zapukał, przyłożył do nich ucho. Nic nie
słyszał. Zapukał głośno, czekając aż Diego mu otworzył. Miał nadzieję, że
mężczyzna nigdzie nie wyszedł. Że siedzi w pokoju samotny, zamyślony i tylko
czeka na chwilę relaksu, chociaż sam nie zdawał sobie sprawy, że go potrzebuje.
Usłyszał
jakąś szamotaninę, a następnie drzwi otworzyły się. Przed nim stanął chłopak w
za dużej, czarnej koszuli ze spranym logiem Star Wasrów, bokserkach i okularach
na nosie, które szybko zdjął, gdy zobaczył Błażeja. Miał nieco potargane włosy,
ale nie wyglądało na to, żeby mężczyzna go obudził. Wojskowy ukradkiem zajrzał
do pokoju, w którym paliła się tylko jedna lampka. Dostrzegł na łóżku stos
papierów i dopiero teraz usłyszał przyciszoną, heavy metalową muzykę. Zdziwił
się nieco, nie podejrzewałby Diega o gustowanie w takim gatunku.
– Cześć –
przywitał się, uśmiechając się lekko. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
Chciałem tylko zapytać… Tak, myślałem nad tym, co robiłeś w prosektorium. Może
znalazło by się coś, w czym mógłbym ci bardziej pomóc? Nie chcę tylko pilnować
twojego bezpieczeństwa. Myślę, że mógłbym się na coś przydać. Mogę wejść? –
zasypał go gradem informacji, trochę się denerwując. Zgódź się, zgódź się, no
zgódź się, powtarzał w myślach, obserwując w napięciu Diega.
Chłopak
zmieszał się wyraźnie i zaczerwienił aż po same koniuszki uszu. Nie wiedział co
zrobić, więc jedynie odsunął się od drzwi, wpuszczając do swojego małego,
zabałaganionego przez papiery pokoju.
Otwierał
usta, żeby coś powiedzieć, ale najwidoczniej nie wiedział co. Objął się więc
jedynie szczupłymi ramionami, czując się zapewne nieswojo przed mężczyzną w
samej koszuli i bieliźnie.
– Cześć –
odpowiedział w końcu. – Ja… nie wiem – mruknął żałośnie, najwidoczniej bardzo
się denerwując.
– Uch –
Błażej podrapał się z zakłopotaniem po głowie – przeszkadzam ci. Pracowałeś, a
ja przyszedłem ze swoimi durnymi pomysłami. Przepraszam, nie powinienem był
zawracać ci głowy. Chciałem tylko pomóc, ulżyć ci jakoś – powiedział mocniej
akcentując ostatnie słowa. – Widzę, że jesteś przepracowany. Powinieneś
odpocząć, bo się zamęczyć Diego. – Podszedł do niego bliżej. Świadomość, że
mężczyzna ma na sobie tylko bokserki i koszulkę podniecała go jeszcze bardziej.
Mógłby się na niego rzucić i przelecieć w rytmie ostrych brzmień.
Chłopak
podniósł na niego spłoszone spojrzenie. Pokręcił szybko głową.
– Nie, nie –
powiedział cicho. – Nie przeszkadzasz. Racja, powinienem od czasu do czasu
odpocząć. – Uśmiechnął się nerwowo, przełykając ślinę, gdy mężczyzna stanął
bardzo blisko niego.
– Może
później zastanowimy się, jakbym mógł ci pomóc… w badaniach. A teraz pomogę ci
się odprężyć, co ty na to? – Zaśmiał się cicho. – Fajna muzyka. Nigdy bym nie
powiedział, że lubisz takie klimaty. Chyba wielu rzeczy jeszcze o tobie nie
wiem. Skrywasz wiele tajemnic? – zapytał, pochylając się nad nim bardziej.
Diego
spuścił spojrzenie na własne stopy, obejmując się ciaśniej ramionami. Miał
mętlik w głowie i nie miał pojęcia, do czego to zmierza. Mimo swojej śniadej
cery, jego wypieki na policzkach były doskonale widoczne.
– N–nie, po
prostu lubię posłuchać czegoś ciężkiego jak pracuję – zająknął się, garbiąc
nieco. – To poczekaj – powiedział nagle. – Ubiorę się tylko i wtedy nie wiem…
wyjdziemy się przejść? Obejrzymy film? – zapytał, nieświadomy oczywistych
zamiarów Błażeja. Mężczyzna miał wrażenie, że robi w tym wszystkim krok w tył,
dlatego złapał chłopaka za nadgarstek, nim Latynos zdążył odwrócić się do
szafy, aby założyć coś na siebie. Nie chciał aby się ubierał, wolał, aby się
rozebrał.
Diego posłał
mu nerwowe spojrzenie, gdy Błażej przyciągnął go do siebie. Rozczulało go to,
że chłopak był taki nieświadomy.
– Jak już
jesteśmy przy ciężkich rzeczach… – powiedział z napięciem w głosie, nie
wiedząc, czy powinien zaryzykować. Nie chciał spłoszyć mężczyzny, ale był tak
napalony!
Diego
spojrzał mu głęboko w oczy, oddychając ciężko. Stał w ciszy, jakby czekając na
ruch mężczyzny. Nie wyrywał się, nawet pozwolił Błażejowi objąć się ramionami,
a to był dobry znak.
– Lubisz
ciężkie, duże rzeczy, Diego? – zapytał Błażej bezmyślnie, rozkoszując się
ciepłem bijącym od ciała Latynosa. Jeszcze nigdy nie miał w ramionach takiego
gorącego chłopaka. Zacisnął mocniej ręce na jego plecach, przycinając lekko
biodra do jego brzucha. Mężczyzna był od niego nieco niższy. Gdyby tylko
chciał, uniósłby go z łatwością. Był już półtwardy, co Diego musiał wyczuć.
– Ja –
wydusił, prawie płonąc na twarzy. – Ja… nie wiem – jąkał się, oddychając
ciężko. – To znaczy, że ty chcesz… ze mną? – zapytał, podnosząc wreszcie na
niego spojrzenie swoich dużych, czarnych oczu.
Błażej
zaśmiał się cicho, przysuwając się jeszcze bliżej do Diego. Jego usta były
coraz bliżej, nieświadomie Diego zwilżył je językiem, a Błażej prawie jęknął.
– Nawet nie
masz pojęcia – powiedział głucho, wpatrując się w wilgotne, ponętne wargi. Nie
pocałował go jednak, przerażony. Bał się skrzywdzić Diego. Sam był wielkim
facetem, z Krystianem się nie pieścił, ale Diego… to była całkiem inna bajka.
Latynos, ku
zdziwieniu Błażeja, sam się do niego przysunął i pocałował go lekko. Musnął
delikatnie jego usta swoimi miękkimi wargami, po czym westchnął ciężko,
wypuszczając powietrze na skórę mężczyzny.
– O kurwa –
zaklął Błażej z wrażenia. Usta Diego były miękkie i gorące. Wpił się agresywnie
w jego usta, zaciskając mocniej ręce na jego plecach. Prawdę mówiąc miażdżył go
w uścisku, zamroczony pożądaniem. Rozsunął językiem wydatne wargi Latynosa i
pocałował go głęboko, namiętnie. Dominował, całkowicie podporządkowując sobie
Diego. Dotykał i całował go jak chciał, a Latynos nie protestował. W końcu
wsunął rękę pod jego koszulkę, gładząc rozpalone plecy.
Zupełnie się
zatracił, Diego w jego ramionach był czymś, o czym marzył przez całą
wcześniejszą noc. Jak dobrze, że chłopak nie był aż tak oporny, raczej nie
wytrzymałby długo. Zjechał dłońmi na pośladki mężczyzny, zaciskając na nich
władczo ręce. Ściskał, ugniatał, nawet szczypał, a Diego był całkowicie
bezwładny. Jęczał tylko w jego usta. Wszystko było niesamowite, Błażej już
myślał, że dzisiejszej nocy nie prześpi – spędzi ją na niesamowicie przyjemnych
czynnościach. Właśnie zaczął zsuwać bokserki z seksownego tyłka Diego, kiedy
ten odepchnął go gwałtownie.
– Chyba
powinieneś już iść – powiedział dosyć pewnie, jak na siebie, po czym odwrócił
wzrok, wbijając go w ścianę. Błażej spojrzał na niego zaskoczony i jeszcze
zamroczony pożądaniem, nie rozumiejąc zbytnio, co się właśnie zdarzyło.
– Jesteś
pewien? – zapytał, przecierając twarz dłonią. Cholera, nie teraz, nie, jak jest
boleśnie twardy.
– Ja… –
powiedział i zaciął się. – Tak – wydusił w końcu. – Idź już – dodał, patrząc
dosłownie wszędzie, tylko nie na Błażeja i ukradkiem próbując podciągnąć
bieliznę, którą mężczyzna zdążył już nieco zsunąć.
Błażej
wykrzywił twarz w grymasie rozpaczy. Nie chciał iść, ale wiedział, że nie może
naciskać na Diega. Podświadomie spodziewał się, że tak się wszystko skończy.
Chyba bardziej zdziwił się, że Diego odpowiedział na pocałunek i pozwolił się
dotykać, niż że go odepchnął.
–
Przepraszam – powiedział Błażej, kręcąc głową. – Nie powinienem.
Wyszedł,
zanim Diego zdążył odpowiedzieć. Było mu tak cholernie głupio, Diego był
porządnym facetem, nie kochał się z nowo poznanym mężczyzną. Ledwo się znali,
mało tego – nie powinni wchodzić w takie relacje. On był żołnierzem, Diego
naukowcem. Powinien go chronić, kiedy ten przeprowadzał badania na nieumarłych,
a nie dobierać mu się do spodni.
Przeklął.
Chyba przebywanie w towarzystwie Krystiana tak na niego wpłynęło, zwalił na
chłopaka. Wściekł się jeszcze bardziej, gdy zobaczył, jak ten wychodzi z pokoju
Dymitra i ubiera pośpiesznie kurtkę.
– Lecę na
wartę, bo zaraz się spóźnię! – zawołał do niego z uśmiechem, nieświadomy myśli
Błażeja.
– Super –
burknął w odpowiedzi, choć wiedział, że Krystian go nie usłyszy. Wszedł do
pokoju wspólnego, rzucając się na swoje łóżko. Ależ był głupi!
***
Krystian
zmarszczył brwi, przebudzając się, gdy poczuł nieznośne poruszanie się
materaca, na którym spał. Był cholernie zmęczony po warcie i dzikim seksie z
Dymitrem, no i poszedł spać po trzeciej, więc nic dziwnego, że wczesnym rankiem
był wykończony.
– Co robisz?
– jęknął sennie w poduszkę.
– Wstaję –
odpowiedział mu głośno Dymitr. – Mam nadzieję, że nie obudziłem polskiego
szlachcica? – zapytał jeszcze głośniej, a potem Krystian usłyszał głośny huk.
Dymitr przez przypadek zrzucił z biurka broń. Ciekawe, jak się ona tam
znalazła, bo o ile Krystian pamiętał, gdy tu przychodził, nie było żadnych
pistoletów czy karabinów na biurku.
– Idź do
diabła, Dymitr – jęknął, zakrywając się kołdrą. – Idź i nie wracaj – wymruczał
spod niej, mając aktualnie ochotę go zabić. I może by to zrobił, gdyby tylko
nie był tak zmęczony. Wiedział, że ten skurwiel odgrywa mu się za to, co sam
zrobił mu przed zasypianiem. Tyle, że wtedy to było zabawne, a teraz ani
trochę.
– Nie teraz
– zbagatelizował Dymitr. Normalnie wściekły się za taki brak szacunku, ale był
w zbyt dobrym humorze. – Muszę zrobić jeszcze kilka rzeczy.
Krystian
westchnął ciężko, przykrywając się kołdrą. Dupek, pomyślał ze złością i
ponownie próbował zasnąć. Przez kilka minut panowała przyjemna cisza, jednak
nagle usłyszał przeraźliwy pisk.
Momentalnie
poderwał się z posłania, rozglądając dookoła z chęcią mordu.
Dymitr
przyciskał do blatu cienką rurkę, którą próbował spiłować starym nożem.
Uśmiechnął się wstrętnie, natrafiając na spojrzenie Krystiana.
Chłopak
złapał za poduszkę i z furią rzucił nią w Dymitra. Trafiła w głowę.
– Skurwiel –
skomentował, marszcząc w złości brwi.
– Jest
szósta rano, pora wstawać, sto dwadzieścia osiem be! – powiedział głośno,
zostawiając piłowanie rurki. Zamiast tego wyciągnął z biurka wódkę i nalał
sobie do szklanki. – Chcesz trochę na rozbudzenie?
Chłopak
westchnął cierpiętniczo, opadając z powrotem na posłanie i kładąc głowę na
zgiętym ramieniu, jako że poduszka leżała teraz na podłodze. Patrzył na niego z
łóżka, spod półprzymkniętych powiek.
– Tak z rana
to czysty alkoholizm – skomentował, przerzucając nogę na kołdrę i mało
interesując się tym, że właśnie eksponował Dymitrowi swój tyłek.
Ten
zapatrzył się na niego, pijąc niespiesznie. Wstał i biorąc do ręki rurkę,
podszedł do Krystiana. Przesunął metalem po jego pośladku.
– Pora na
trening, żołnierzu.
Krystian
uchylił powieki, patrząc na niego jak na idiotę.
– Jest
szósta rano. Wypij sobie lepiej tej wódki i daj mi teraz spać – westchnął,
przekręcając się na brzuch i pokazując Dymitrowi swój tyłek w całej swojej
okazałości.
– Idealna
pora na trening. Później sala może być zajęta. Rusz dupę, albo ci to w nią
wsadzę – wsunął końcówkę rurki między pośladki chłopaka – to jak będzie? Po
dobroci, czy mam być znowu skurwielem?
Krystian
wyburczał coś z twarzą wciśniętą w materac, wyciągając rękę, by odsunąć od
siebie chłodny metal. Dymitr jednak nie ustępował i złapał za jego nadgarstek.
– Przestań –
jęknął. – Naprawdę musisz teraz? Nie możemy na przykład za godzinę? Albo dwie?
– Będę
zajęty. Sam chciałeś, żebym cię trenował, więc nie narzekaj niewdzięczny
gówniarzu. Albo zbierasz się teraz, albo zapomnij o prywatnych lekcjach.
Będziesz musiał radzić sobie sam.
Klepnął
Krystiana rurką w pośladek i odszedł, ponownie siadając przy biurku i sięgając
po szklankę. Na pewno nie będzie się prosił tego dzieciaka, to leżało w jego
interesie, żeby się nauczyć bronić. Dymitr był świetny w walce wręcz, w
przeciwieństwie do Krystiana.
Krystian
zmielił pod nosem kilka przekleństw pod adresem Rosjanina. Dymitr jednak nie
zrozumiał, gdyż wszystkie były po polsku, chociaż podejrzewał, co to mogło
znaczyć.
Gdy wstał z
łóżka, stanął na środku pokoju i przeciągnął się, nie przejmując, że jest nago.
Rozejrzał się w poszukiwaniu swoich ubrań, które tu wieczorem zostawił. Znalazł
je na krześle.
– Serio
jesteś alkoholikiem – powiedział, zakładając na tyłek slipki.
Dymitr już
chciał powiedzieć Krystianowi, że nie musi się ubierać. Nie miał nic przeciwko,
żeby został nago, ale uznał, że nie da mu tej satysfakcji.
– Pijany czy
nie i tak będę zawsze lepszy od ciebie, sto dwadzieścia osiem – stwierdził
lekceważąco. – Leć po tego idiotę, który mnie postrzelił. Będziesz na nim
ćwiczył.
– Be –
przypomniał. – Chyba nigdy nie nauczysz się mojego całego numerka – podkreślił
ostatnie słowo. – Nie wiem, gdzie jest ten gościu. – Wzruszył ramionami,
naciągając na siebie biały podkoszulek. – Nie mieszka w mojej sali. A zresztą –
powiedział nagle, podchodząc do biurka i opierając się o jego blat biodrem –
wolałbym być tam sam na sam z tobą – mruknął, pochylając się nad nim. – Nie
uważasz, że takie tarzanie się jest seksowne? – Uniósł brew.
– Nie mam
zamiaru babrać się w twojej krwi. Mam dzisiaj kilka spotkań. – Dymitr bez słowa
podał skrzynkę z wódką Krystianowi. – Znajdź go. Chcę pokazać temu szczurowi,
co go za niedługo czeka.
Krystian
zmarszczył brwi, niezadowolony ze wzmianki o krwi. Chciał trenować, a nie znowu
nie móc się ruszać i skończyć z siną twarzą. Westchnął i odepchnął się biodrem
od biurka, wychodząc z pokoju bez słowa.
Yes, yes, yes! Naprawdę stęskniłam się za Dymitrem, no i oczywiście Krystianem. Obserwowanie jak rozwija się ich relacja jest uzależniające. Papryczko, świetny rozdział. Dzięki, że przychyliłaś się do naszych próśb o Dymikrysię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Cieszę się. Mnie samą wciąga ta para ;)
UsuńDzięki serdeczne, kolejny wspaniały rozdzialik. Chłopcy po prost są "słodcy" he he :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
pseudopisarka
JEST!! Tak się cieszę, że dodałyście nowy rozdział! Och... Błażej i Diego są rozczulający, za razem mocno podsycając moją ciekawość. Już nie mogę się doczekać kontynuacji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę weny!
W.
Cuuuuudne!!!!
OdpowiedzUsuńAkcja na wierzy.... No boskie, chociaz na miejscu Dymitra ja bym od razu tam poszla i go wziela ^^
Bardzo sie ciesze ze K111 wrzucilas i mam nadzieje, ze oba opowiadania beda sie pojawialy ;)
a Blazej to cwok xD no nie lubie gada hihi :3
buziaki i pozdrawiam
MaWi
Niee! Czemu Błażej dostał kosza?!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że K111 wróciło na główną stronę. Normalnie dzień z dupkiem Dymitrem to dzień udany :)
Jeeeeeeeejjjj!!! :3 Krystian z Dymitrem są boscy!!! Co do pomysłu naszego majora, to naprawdę ma łeb XD hehe.....tak się cieszę, że wreszcie dodałaś nowy rozdział K111. Te opowiadanie jest najlepsze i ja je po prostu wielbie!! *o* czekam na neksta z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńWitaj... jestem twoim nowym czytelnikiem... :)
OdpowiedzUsuńtwoje opowiadanie jest boskie, piszesz wspaniale, postacie są świetne, życzę Ci dużo weny... i czekam na kolejny rozdział :3
Trochę ci się pomyliło na początku rozdziału zrobiłaś z Dymitra generała, zamiast majora. Potem się poprawiłaś. Błażko został wyjewany za drzwi jak miś z urwana łapą.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńto było świetne... Krystian to musi uważać, na to co mówi przy Dymitrze, bo ten zrealizuje każdy z pomysłów... ale zbyt długo nie wytrzymał tylko patrząc... pognał do wieży jakby....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia