czwartek, 4 lipca 2013

[K111] Rozdział 4.

No przyznać się, kto myślał, że na kolejny rozdział znowu będzie czekać miesiąc? 

Zapraszam do podstrony postacie :). Dymitr i Krysia mają tam swoje pięć minut.

***

Dymitr odetchnął cicho, zwracając uwagę Krystiana. Chłopak spojrzał na niego, o mało nie upuszczając mydła, którym się właśnie szorował.
Dymitr zupełnie nieskrępowany stał przodem do niego, opierając się o mokre kafelki. Miał zamknięte oczy i pozwalał, żeby ciepły strumień wody spływał mu na twarz. Krystianowi zaschło w gardle, kiedy zobaczył, jak lewe ramie Dymitra porusza się miarowo. Zjechał spojrzeniem w dół. Dymitr bez żadnego skrępowania masturbował się powoli.
— Ciężko to zrobić w pokoju? Musisz przy ludziach? — powiedział, czując, że zaczyna mu się robić gorąco. Odetchnął ciężko, ukradkiem odkręcając zimną wodę. Nie miał pojęcia, czy Dymitr coś wyczuł, w końcu gej geja zawsze rozpozna, czy po prostu już taki był i lubił ludzi deprymować.
— W pokoju? — Zaśmiał się zduszonym głosem. Odetchnął głośno, zanim znowu odpowiedział. — Po co, skoro mogę to robić przy tobie?
Krystian przełknął ślinę i odrzucił myśl, że nie miałby nic przeciwko, gdyby Dymitr zażyczył sobie, aby mu pomógł. Najlepiej ustami, bo penis kapitana był naprawdę imponujący. Gruby i długi, otoczony jasnymi włosami łonowymi.
— Czyżby kapitan miał pedalskie zapędy? — powiedział mimo wszystko. Nie potrafił jeszcze rozgryźć tego faceta, co, jeżeli tylko go podpuszczał?
Dymitr przestał się masturbować. Spojrzał na niego, wściekły i całkowicie rozbudzony. Zanim Krystian zdążył zareagować, podszedł do niego i popchnął na ścianę. Poddusił go przedramieniem, napierając na niego całym ciałem.
— Zapytaj jeszcze raz — zażądał.
Serce w piersi zadudniło mu głośno, kiedy tylko Dymitr znalazł się blisko niego. O ile to możliwe, momentalnie zrobiło mu się jeszcze goręcej, a fakt, że gruby penis w stanie wzwodu właśnie ocierał mu się o udo, wcale nie pomagał. Sam zaczął się podniecać i nie myśląc już wiele, wyswobodził jedną z rąk i pociągnął Rosjanina bliżej za szyję, wpijając się w jego nieco szorstkie, ale wydatne wargi.
Dymitr aż westchnął, zaskoczony, kiedy chłopak wsunął mu język do środka. Szybko się jednak zreflektował. Złapał go mocno za nadgarstek, wykręcając jego rękę w tył. Drugą dłonią uderzył go brutalnie w twarz, a kiedy Krystian spojrzał na niego zaskoczony i wściekły, z uchylonymi ustami, z których skapywała woda, Dymitr nie wytrzymał. Położył rękę na karku chłopaka i pociągnął w swoją stronę, żeby go pocałować.
Krystian nie myśląc za wiele, przysunął się do niego biodrami, poruszając nimi nerwowo tak, by móc otrzeć się swoim pobudzonym penisem o męskość Dymitra. Oddawał żarliwie pocałunek, nie otwierając oczu. Duża dłoń kapitana wciąż zaciskała się na jego nadgarstku, co zaczynało go podniecać. Dymitr był prawdziwym facetem, nie ciotką, które Krystian często spotykał przed wybuchem pandemii, gdy udało mu się wejść do klubu gejowskiego, mając wtedy zaledwie siedemnaście lat.
Mężczyzna oderwał się na moment od jego ust, mówiąc cos po rosyjsku. Krystian nie rozumiał, ale nakręciło go to jeszcze bardziej. Nigdy nie podejrzewał, że ten ostry, surowy język może okazać się taki podniecający. Dymitr był brutalny, wcale się z nim nie cackał. Całował agresywnie, chcąc pokazać swoją dominację nad Krystianem. Coraz mocniej zaciskał dłoń na jego nadgarstku, drugą ręką naciskając na kark. Kciuk wbijał w szyję, przekaz był prosty, to Dymitr decydował, on kontrolował sytuację.
Krystian odsunął się nieco głową od niego, przerywając pocałunek, po czym złapał zębami za dolną wargę swojego przełożonego, patrząc mu przy tym prosto w oczy. Próbował odzyskać kontrolę albo przynajmniej trochę go zdenerwować.
— Kto by pomyślał — szepnął, po czym pocałował go, tym razem już lżej — że okażesz się być pedałem. — Uśmiechnął się szeroko, ocierając się swoim twardym penisem o jego.
Dymitr przeklął po rosyjsku. Przesunął dłoń ostrzegawczo z karku na bok szyi Krystiana. Zacisnął na niej lekko palce, z satysfakcją zauważając, że źrenice Polaka powiększają się.
— Z tobą nie miałem żadnych problemów — przyznał, po czym pocałował go przy żuchwie. — Czuć od ciebie pedałem na kilometr.
— Mówią, że ciągnie swój do swego — odparł, odchylając głowę i przymykając z przyjemności oczy, gdy Dymitr zaczął sunąć ustami po jego szyi. — Ale chyba tobie, panie kapitanie, nie wolno przejawiać tak chorych skłonności, co?
Dymitr naparł na niego mocno. Wyraźnie spodobał mu się zwrot „panie kapitanie” w ustach Krystiana.
— Oczywiście — przyznał, puszczając w końcu jego nadgarstek. Kiedy nie blokował już Krystiana, mógł wykorzystać rękę do znacznie lepszych rzeczy. Na przykład złapania go mocno za tyłek. Ugniatał go, zachwycając się twardymi mięśniami pośladków.
Krystian westchnął mimowolnie, obejmując go w pasie i przesuwając dłonią po jego szerokich plecach. Ich torsy dotykały się, przy każdym głębszym oddechu, a on miał wrażenie, że jeszcze chwila, moment, a zaraz dojdzie. W głowie pojawiła mu się jednak myśl, której nie potrafił zignorować.
— Co jak ktoś tu wejdzie?
— Niby kto? — zapytał ostro Dymitr, nawet się od niego nie odsuwając. — Jesteśmy sami, radziłbym ci z tego korzystać.
Zanim jednak Krystian zdążył odpowiedzieć, Dymitr drgnął, odsuwając się od niego gwałtownie. Zabrał ręcznik i owinął się nim w pasie.
— Na co czekasz? Idziemy do mnie — warknął, zbierając pospiesznie swoje rzeczy, po czym wyszedł na korytarz, nawet nie czekając na Krystiana.
Chłopak obejrzał się za nim, zdziwiony jego nagłym zachowaniem. Ale nie zastanawiał się długo, szybko złapał za swój ręcznik, również owijając się nim dookoła bioder i poszedł za Dymitrem. Ten już zdążył wejść do swojego pokoju, zostawiając zapraszająco otwarte drzwi. Krystian wsunął się do ciemnego pomieszczenia i nim zdążył cokolwiek zrobić, został pchnięty na ścianę. Rosjanin wpił się w jego usta, całując żarliwie. Wolną ręką zatrzasnął drzwi, przez co w pomieszczeniu zrobiło się ciemno. Okna były zasłonięte, więc światło z latarni, jakie znajdowały się na placu, dochodziło tu w bardzo małych ilościach. To tylko jeszcze bardziej stymulowało wyobraźnie jego i Dymitra. Całowali się mocno, bez zbędnych delikatności, ocierając się ciałami. Ręczniki spadły gdzieś na podłogę, ale żaden z nich się tym nie przejął. Krystian objął mężczyznę ramieniem za kark, odrywając się od jego ust i przenosząc swoje wargi na jego szyję. Polizał ją, po czym pocałował mocno, prawdopodobnie zostawiając po sobie ślad. Otarł się rozpalony o jego krocze, drugą ręką sunąc w dół, aż dotarł do sporego penisa. Nie bawiąc się w subtelności, zacisnął swoją dłoń na trzonie i zaczął go mocno onanizować.
Dymitr stęknął, przełykając z trudem, co doskonale wyczuł Krystian. Zassał jego jabłko Adama, które dodatkowo wyeksponował, odchylając głowę do tyłu. Kapitan nie pozostawał dłużny, ponownie dotknął jego pośladków, tym razem dwie dłońmi. Rozwarł je gwałtownie, wyrywając z ust Krystiana zduszony jęk. Dymitr uśmiechnął się tylko, wskazującym palcem gładząc jego gorącą, zaciśniętą szparkę. Powoli, pokonując opór mięśni wsunął w chłopaka jeden palec.
Krystian otworzył szerzej oczy, zdając sobie sprawę, że zaraz będzie miał swój pierwszy raz na dole z tym chamskim kapitanem.
— Nie na sucho — stęknął.
Dymitr uśmiechnął się tylko, zginając palec. Gładził jego wnętrze, w ciemności wpatrując się w Krystiana z dziwnym wyrazem zastygłym na twarzy.
— Powiedziałem… — szepnął, oddychając ciężko i krzywiąc się przy każdym ruchu kapitana. Co jak co, ale nie chciał swojego pierwszego razu bez nawilżacza. — Nie na sucho — złapał za jego dłoń, w momencie, gdy Dymitr miał wsunąć w niego drugi palec.
— Spokojnie, młody — powiedział, odsuwając się. Podszedł szybko do biurka i wyciągnął z niego tubkę z kremem. Zarys jego pleców i pośladków w półmroku prezentował się niezwykle apetycznie. — Chodź tu. — To nie brzmiało jak prośba, raczej jak rozkaz. Wypowiedziany takim samym głosem, jak wtedy, kiedy byli w sektorze ósmym.
Krystian nie miał zamiaru mu się sprzeciwiać. Właściwie, to czekał na moment, kiedy ten go weźmie, choć oczywiście nie przyznałby się głośno. Był ciekawy, jakie to uczucie. Już wiele razy był na górze, zawsze to on brał swojego byłego chłopaka i jemu się podobało. Chciał teraz poczuć na własnej skórze, czy jest tak przyjemnie, jak wygląda.
Podszedł do niego i niemal od razu został popchnięty na łóżko. Opadł na nie, patrząc w górę na Dymitra, który stanął przed nim ze sztywnym penisem na wysokości ust chłopaka. Ten, nie myśląc wiele, przysunął swoją twarz do krocza mężczyzny i polizał męskość po całej długości. Nim jednak zdążył zrobić coś jeszcze, Dymitr pchnął go w ramię, wydając niewerbalną komendę. Krystian nie zaoponował, właściwie to posłusznie czekał na kolejne ruchy Dymitra, któremu wydawało to się podobać.
Mężczyzna zakrył go swoim ciałem, znów całując mocno. Chłopak bez namysłu oddał pocałunek, zarzucając jedną z nóg na biodro mężczyzny, tym samym dociskając ich krocza do siebie.
Dymitr otworzył wieczko kremu i sprawnie nabrał go na palce. Teraz już bez zbędnego pieszczenia się wsunął palec w Krystiana. Uśmiechnął się, kiedy chłopak spiął się.
— Teraz może być? — zapytał zachrypniętym głosem.
Krystian odetchnął ciężko, marszcząc brwi. Próbował się rozluźnić, ale ciężko mu to wychodziło. Bolało.
— Wolniej, kurwa — zaklął po polsku. — Dawno tego nie robiłem — skłamał, przymykając oczy. Nigdy by mu nie powiedział, że to jego pierwszy raz, nie chciał dawać mu tej satysfakcji.
Dymitr roześmiał się, żeby potem zacząć całować go powoli po szyi. Był napalony. Bardzo. On też dawno tego nie robił. Nie miał zamiaru wciskać fiuta w byle gdzie. Gdyby było mu to obojętne, mógłby wsadzić go do dziury w drzwiach. Był wybredny, ale wolał mieć wszystko, co najlepsze.
— Tym lepiej — stwierdził, spowalniając ruchy ręki. Zupełnie zmienił strategie, teraz wolno, prawie leniwie rozciągał Krystiana, docierając do tego miejsca w jego ciele. Chłopak aż krzyknął cicho, łapiąc go mocniej za szyję. To było genialne i faktycznie tak dobre, jak wyglądało z góry, gdy kochał się ze swoim chłopakiem i innymi facetami z klubów.
W końcu dołożył następny palec i skrzyżował je, pocierając wrażliwe ścianki odbytu. — Już? — zapytał z napięciem w głosie. Nie był pewny, czy zaraz się nie spuści. Zanim Krystian zdążył odpowiedzieć, pocałował go chaotycznie.
— Już — wychrypiał, odrywając się na chwilę od jego ust i obejmując go drugą nogą, tak, by dać mu większy i łatwiejszy dostęp do swojego tyłka. Jęknął, gdy poczuł główkę przy wejściu. Tak bardzo chciał, aby ten już był w nim, ale coś mu podpowiadało, że na początku tak przyjemnie nie będzie. W końcu penis Dymitra był naprawdę sporych rozmiarów. Pocałował go nieco nerwowo, oddychając przy tym ciężko nosem i czekając, aż ten się w niego wsunie.
Dymitr przygryzł wargę, żeby się nie uśmiechnąć. Ten chłopak podniecał go coraz bardziej, zwłaszcza, kiedy mu się stawiał. Jeszcze żaden kadet nie miał tyle jaj, żeby to zrobić. Krystian był pierwszym tak pyskatym szeregowcem. Dymitr złapał go nagle za brodę, zmuszając, żeby na niego spojrzał. Dopiero kiedy miał pewność, że Krystian na niego patrzy, wszedł w niego jednym, mocnym pchnięciem. Aż krzyknął cicho, czując obezwładniającą ciasnotę i gorąco, a także pot spływający po twarzy i przyjemne mrowienie przechodzące wzdłuż kręgosłupa. Ciężko było się skupić na czymkolwiek innym niż zniewalającym uczuciu bycia w tym chłopaku. Chciał już się poruszać. Musiał się w nim poruszać.
— Kurwa. Ja pierdolę — przeklinał po polsku, w ogóle się nie hamując. Miał wrażenie, że coś go rozrywa od środka. Zmarszczył brwi, oddychając ciężko. — Czekaj — stęknął, gdy mężczyzna zaczął się ruszać. — Czekaj, kurwa, chwilę — westchnął, odchylając głowę w tył i wciskają ją bardziej w poduszkę. Przez chwilę nawet jego podniecenie opadło.
Mężczyzna odetchnął, przymykając oczy. Starał się uspokoić, starał się nie wziąć go siłą, chociaż miał na to ogromną ochotę. Zjechał ręką na jego szyję, zaciskając na niej lekko palce.
— To ja tu wydaję rozkazy — warknął, zaczynając się poruszać. Nieco wolniej niż na początku. — Chyba nikt cię jeszcze porządnie nie wypieprzył, skoro jesteś taki wrażliwy, co?
Krystian westchnął, poruszając nieco biodrami i tym samym dając mu znak, że może już zacząć.
— I co? Ty masz zamiar mnie porządnie wypieprzyć? — stęknął. — Nie rzucaj słów na wiatr, bo co, jeżeli nie uda ci się wywiązać z obietnicy?
Dymitr prychnął rozbawiony, wykonując kilka mocniejszych pchnięć.
— Żebyś się nie zdziwił, sto — pchnął, nagrodzony jękiem — dwadzieścia — po raz kolejny pchnął, tym razem samemu stękając — osiem.
Krystian, gdy tylko poczuł, jak główka penisa ociera się o jego prostatę, tym samym stymulując jego własną męskość, nie potrafił powstrzymać głośnego jęku. Przyjemność zaczęła mieszać mu się z ostrym bólem. Objął go bardziej za szyję, wtulając twarz w jego zgięcie szyi, podczas seksu uwielbiał czuć bliskość z partnerem, a w tej kwestii Dymitr go nie zawodził. I wydawałoby się, że potrzebował tego jeszcze bardziej, gdy znalazł się na dole.
— W takich chwilach mógłbyś zwracać się… — Krystian nabrał głośno powietrza w płuca, po czym ze świstem je wypuścił, gdy Rosjanin ponownie wbił się w niego głęboko. — Po imieniu. Lepiej jest słyszeć, jak jęczysz… moje… imię, niż… numerek — przerywał swoją wypowiedź na krótkie stęknięcia, których nie potrafił powstrzymać.
Dymitr chciał się zaśmiać, ale z jego ust wydobył się tylko zdławiony jęk. Czuł, że jeszcze kilka pchnięć i skończy. Pocałował chłopaka głęboko, starając się skupić na miarowych, mocnych uderzeniach w jego prostatę. Chciał zapamiętać, pod którym kątem powinien najlepiej wchodzić.
O tak, ależ mu tego brakowało. Oderwał się od gorących wilgotnych ust i odrzucił głowę do tyłu.
— Będę się zwracał do ciebie po imieniu, jeśli ty będziesz mi mówił „panie kapitanie”.
Krystian nagle złapał mężczyznę za biodra, powstrzymując go od kolejnych ruchów. Uśmiechnął się, kiedy w ciemności dostrzegł jego niezadowoloną minę.
— Może teraz od tyłu… panie kapitanie? — dodał niskim, ochrypłym głosem. — A na imię mam Krystian.
Dymitr westchnął zaskoczony. Skinął głową, nie mogąc wydobyć z siebie żadnych konkretnych głosek, które mógłby sprawnie połączyć w jakieś sensowne zdanie.
Wysunął się z Krystiana i z napięciem obserwował, jak chłopak przewraca się na brzuch, żeby później podnieść się na czworaka.
Dymitr przełknął z trudem, podnosząc się na kolana. Nie wszedł jednak w niego od razu. Oblizał usta i dotknął wypiętych pośladków. Przejechał kciukiem po gorącej, śliskiej i rozluźnionej dziurze.
— Taki otwarty…
Krystian wtulił twarz w poduszkę, oddychając ciężko i prężąc plecy w jego stronę. Gdy tylko mężczyzna się z niego wysunął, poczuł nieprzyjemną pustkę w środku. Dalej podczas penetracji czuł ból, ale uczucie, gdy członek Rosjanina ocierał się o splot nerwów, było nie do opisania.
— No wejdź już — jęknął, zaciskając dłoń na pościeli.
Dymitr potarł główką penisa o anus, słysząc zniecierpliwione westchnienie. W końcu, kiedy już sam nie mógł wytrzymać, złapał penisa za trzon i pchnął mocniej, zatapiając się w ciele Krystiana. Zaczął od razu wykonywać mocne ruchy, dzięki tej pozycji wchodząc głębiej. Krystian krzyknął, kiedy Dymitr złapał go za penisa, onanizując w rytmie swoich pchnięć. Położył się na jego plecach, podbierając wolną ręką o materac. Polizał jego kark, czując na języku smak chłopaka zmieszany z jego potem.
— O Jezu — Krystian powiedział po polsku. — Tak… — mruczał dalej, nie panując już nad sobą. Wychodził biodrami naprzeciw Dymitra, dzięki czemu czuł jego penisa naprawdę głęboko. Odwrócił głowę, w poszukiwaniu ust mężczyzny. Ten momentalnie mocno go pocałował, a gdy oderwali się na chwilę, Krystian wychrypiał: — Panie kapitanie… szybciej.
Dymitr przyśpieszył, z trudem ponownie się unosząc. Zostawił penisa Krystiana i złapał go za biodra, żeby wchodzić w niego mocniej.
— Powiedz to jeszcze raz — warknął będąc już na skraju. Czuł, że chłopak też.
Krystianowi w normalnych warunkach pewnie wydałoby się to śmieszne. Tyle że w tamtym momencie w ogóle nie miał głowy do takich rozważań. Złapał swojego penisa, onanizując się szybko i wypinając bardziej w stronę Dymitra.
— Panie kapitanie — wychrypiał mimowolnie, przyspieszając ruchy swojej ręki.
Dymitr doszedł, krzycząc cicho, sam zaskoczony intensywnością orgazmu. Poruszał się jeszcze chwilę, po czym poczuł, jak Krystian dochodzi, zaciskając się na nim.
— Shlyukha — zaklął po rosyjsku, staczając się z Krystiana. — Na boga — dodał, oddychając głęboko. Dopiero teraz czuł chłód na wilgotnym, spoconym ciele. Uśmiechnął się do siebie, zadowolony z pieprzenia.
Krystian oddychał równie szybko, co mężczyzna. Był wykończony. Trening i seks z Dymitrem to nie było dobre połączenie, bo wydawało mu się, że zaraz zaśnie. Nawet wilgoć pomiędzy pośladkami nie była dla niego przeszkodą.
— Aż tak lubisz być nazywany kapitanem…? Panie kapitanie? — miało to zabrzmieć jak kpina, ale przez zmęczenie wyszło mu jak zwykłe pytanie. Wtulił twarz w poduszkę, wdychając intensywny męski zapach. Wcześniej, przez nawał emocji, nie wyczuł go. Przymknął oczy z przyjemnością, stwierdzając, że jak wielkim chamem by Dymitr nie był, to pachniał ładnie.
Dymitr zaśmiał, równie zmęczony co on. Przeczesał ręką jasne włosy i wgramolił pod kołdrę.
— W twoich ustach brzmi to wyjątkowo seksownie — przyznał leniwym tonem.
Krystian uchylił powieki, zdziwiony. Nie spodziewał się, że Dymitr powie coś takiego. On prędzej byłby zdolny do wyśmiania go i ubliżania.
— Mnie za to podoba się twój rosyjski. Jest cholernie seksowny — powiedział, przysuwając się do niego i przerzucając mu swoje udo przez jego biodra.
Dymitr aż otworzył oczy, patrząc na niego dziwnie.
— Gdzie z tą nogą? — zapytał chłodno, spychając Krystiana z łóżka, zanim ten zdążył się obronić. — Wracać do swojego pokoju, zanim nie każę ci spać na korytarzu. Krystian.
Chłopak spojrzał na niego, zdziwiony nagłym ruchem i tym, że jeszcze chwilę leżał na łóżku, a teraz leży na podłodze. Uśmiechnął się jednak, słysząc swoje imię wypowiadane z mocnym, rosyjskim akcentem.
— Uprzejmy jak zawsze — prychnął, podnosząc się z podłogi, na której znalazł też swój ręcznik. Nie uśmiechało mu się bieganie po korytarzu nago. Podszedł do drzwi, uchylając je i sprawdzając, czy na zewnątrz nikogo nie ma. — Dobranoc, panie kapitanie — powiedział i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Następnego dnia Dymitr o mało nie zaspał na śniadanie. Był niewyspany, rozdrażniony, ale, po raz pierwszy od dawna, w pełni zaspokojony . Dodatkową przyjemność sprawiało mu myślenie, w jakim stanie musi znajdować się Krystian. Dobrze, że urządził mu trening przed seksem, myślał z mściwą satysfakcją. Aż nie mógł się doczekać, żeby zobaczyć chłopaka. Pewnie wyglądał jak gówno.
Specjalnie usiadł przy przejściu między salą dla szeregowych i dowodzących. Chciał mieć lepszy widok, w razie gdyby Krystian wszedł na stołówkę.
Minuty jednak mijały, a chłopaka nie było nigdzie widać. Rozglądał się dookoła, taksował wzrokiem znudzone twarze szeregowych z innych oddziałów, ale nie potrafił dostrzec tej jednej, przystojnej, z mocno zarysowaną szczęką, grubymi, czarnymi brwiami i cienką, ale dosyć długą blizną, przecinającą prawą brew. Denerwowało go to. Chciał nacieszyć oczy jego zmizerniałym wizerunkiem i pokracznym chodem przypominającym mu o wczorajszej nocy.
Nie dokończył śniadania. Wstał, przepraszając swoich kompanów cicho, markotnie, po czym ruszył w stronę wyjścia ze stołówki, a następnie do bloku czwartego. Niemal biegł po schodach, przeskakując co drugi stopień, aż wreszcie dopadł do sali, w której mieszkał Krystian. Z hukiem otworzył drzwi i zatrzymał się, widząc na jednym z łóżek skuloną, widocznie śpiącą w najlepsze postać.
Zaklął cicho po rosyjsku, wszedł do środka i ostrożnie zamknął drzwi. Najciszej jak umiał, podszedł do łóżka i pochylił się nad wciąż śpiącym Krystianem. Wyciągnął z kabury przypiętej do paska Berettę i przyłożył ją do policzka chłopaka. Kiedy odbezpieczał pistolet, Krystian nagle otworzył oczy.
— Privet, sobak — przywitał się.
Chłopak zaspany wzrok wbił najpierw w niego, a następnie na pistolet, który Dymitr trzymał w dłoni. Jego źrenice rozszerzyły się w przerażeniu.
— Co ty…?
— Zaspałeś na śniadanie — powiedział, lufą przejeżdżając prawie w czułym geście po jego policzku. Uśmiechnął się lekko, obserwując go. — Na zbiórkę też.
Krystian zamrugał, zdziwiony. Nie poruszył się jednak, zupełnie, jakby to mogło spowodować wystrzał broni.
— To była jakaś? W końcu twój oddział teraz składa się z dwóch osób — powiedział i mimo usilnych starań, nie potrafił powstrzymać złośliwego tonu. Zresztą, nie wydawało mu się, żeby po wczorajszej nocy dalej musiał udawać przed Dymitrem przykładnego żołnierza. Chociaż z drugiej strony, dla dobra własnego, mógłby trochę powstrzymać swój język, gdy miał lufę przy twarzy.
— Zawsze zaskakiwało mnie, jak wolno myślisz — powiedział Dymitr, wciąż przesuwając pistoletem po twarzy Krystiana. — Nawet jak na ciebie. Powinieneś się domyślić, że zbiórka o piątej wciąż jest aktualna. Zmieniło się tylko jej miejsce.
Krystian nie potrafił powstrzymać szerokiego uśmiechu.
— W twojej sypialni? — parsknął.
— Widzę, że w moim towarzystwie stajesz się coraz bystrzejszy, Polaku. — Dymitr również się uśmiechnął. — Wstawaj, śniadanie czeka — powiedział, po czym odsunął się od łóżka. Nie opuścił jednak pistoletu.
Krystian skrzywił się nieco, kiedy podniósł się do siadu, a tył pleców odezwał się nieprzyjemnym bólem. Ale co się dziwić, w końcu trochę sobie wczoraj użyli. Stanął przed Dymitrem w samych spodniach dresowych, w których spał. Uśmiechnął się lekko, gdy dostrzegł, jak ten taksuje go wzrokiem.
— A ty aby przypadkiem nie masz jakiś obowiązków…? Panie kapitanie? — dodał, mrużąc rozbawiony oczy.
— Dostałem polecenie zajęcia się szeregowymi. Jak wiesz, Krystian — dodał, mocno akcentując er — zostałeś mi tylko ty. A co to za żołnierz, bez porządnego śniadania, da? — zapytał, rozpinając spodnie.
Krystian aż wciągnął głębiej powietrze ze świstem. O kurwa, myślał gorączkowo. Jak go ten facet podniecał. Oblizał usta, patrząc, jak jego przełożony gładzi się powoli, wręcz leniwie po kroczu.
— Widzę, że pan kapitan ma dużo energii. — Czego nie można było powiedzieć o nim, po wczorajszym czuł się wręcz tragicznie. — Chyba życie w wojsku nie rozpieszcza, hm?
— Nie — przyznał, spychając z w dół spodnie i bokserki. Oblizał usta, patrząc wyczekująco na chłopaka. — Powinieneś się cieszyć, że dzięki mnie będziesz miał nieco więcej… przywilejów. — Zerknął znacząco na swoje krocze i sięgnął po półtwardego penisa, dotykając się leniwie.
Krystian nie potrafił powstrzymać uśmiechu, który znów cisnął mu się na usta. Podszedł do mężczyzny, zatrzymując się dopiero wtedy, gdy ich klatki piersiowe zetknęły się. Jego naga pierś dotykała munduru Dymitra.
— Co za zaszczyt, móc ciągnąć kapitanowskiego fiuta — zakpił, pochylając się i cmokając go lekko w usta.
Dymitr odsunął od siebie chłopaka, kładąc mu rękę na nagim torsie.
— Korzystaj póki możesz, młody. Co, jak pojawi się inny, mniej pyskaty kadet? — zapytał, a z jego ust nie schodził bezczelny uśmieszek.
— Znając ciebie, szybciej byś takiego zabił — odparł, przesuwając dłoń najpierw na pierś kapitana. Pod szorstkim materiałem munduru wyczuł twarde ciało. Następnie wzdłuż zamka bluzy, zsunął rękę na podbrzusze, aż wreszcie ujął jego męskość. — Tylko mi jakoś udało się uchować.
Dymitr zaśmiał się cicho, wyraźnie odprężony. Przejechał ręką z torsu na szyję Krystiana, zaciskając na niej palce. Lubił czuć władzę, lubił, gdy partner był zdany tylko na jego łaskę. Nacisnął kciukiem na jego jabłko Adama.
— Więc, jeśli chcesz nadal zachować życie, lepiej się weź do roboty. Moja cierpliwość powoli się kończy.
Krystian prychnął, odsuwając się nagle od niego o krok. Założył ręce na piersi, wpatrując się w niego z rozbawieniem, ale też i podnieceniem. Cholera, już był twardy, ale słysząc coś takiego, po prostu musiał przerwać.
— A co jeśli powiem, że nie mam ochoty?
Dymitr spojrzał na niego zaskoczony.
— Nie masz ochoty? — zapytał, jakby odmowa była pojęciem, którego zupełnie nie rozumiał.
Krystian miał ochotę się zaśmiać. Rany, co za człowiek, myślał.
— No, czasem się tak zdarza — powiedział. — Wczoraj mnie trochę wykończyłeś
Dymitr zmarszczył brwi, myśląc intensywnie. Chociaż lubił ostrą jazdę, wolał nie przesadzać. Nie chodził o to, że się bał, że Krystian może donieść dowództwie o jego orientacji. Jeżeli będzie zmuszał chłopaka zbyt często, ten stanie się oporny. Oporność Krystiana odbije się sfrustrowaniem Dymitra. A sfrustrowany Dymitr był zbyt niebezpieczny, zwłaszcza, gdy był kapitanem i miał do dyspozycji dowolną broń z magazynów laboratorium.
— Dobra, panienko, jak chcesz — powiedział w końcu, starając się schować swojego penisa z powrotem do spodni i je zapiąć. Nie było to jednak najprostsze zadanie, gdy ten był wciąż we wzwodzie.
— W sumie, to mogę ustami — powiedział Krystian, niby obojętnie. Nie spodziewałby się, że Dymitr się wycofa. Raczej, że rzuci się na niego i sam mu zedrze spodnie. Siłą.
— Zachowujesz się jak baba — warknął kapitan, ale zostawił penisa w spokoju, żeby mógł się nim w końcu zająć Krystian.
— Raczej sprawdzam, gdzie są granice. — Wzruszył ramionami, podchodząc do niego.
— Mam nadzieję, że umiesz obciągać? — zapytał z powątpieniem. Krystian w odpowiedzi popchnął go na jedną ze ścian, opadając na kolana.
— Sam się przekonasz — powiedział, patrząc na niego z dołu i pobudzając członka powolnymi ruchami dłonią. Przysunął usta do główki penisa, całując lekko. Dopiero po chwili wysunął język i okrążył nim jego koniec.
Dymitr westchnął, ale zaraz przygryzł wargę, z góry obserwując pracę Krystiana. Żałował, że chłopak nie miał dłuższych włosów, najchętniej wsunąłby w nie teraz rękę. Jedyne, co mógł zrobić, to położyć dłoń na krótko świętych włosach chłopaka i kierować jego głową w dogodnym dla siebie rytmie.
Chłopak, ku zadowoleniu Dymitra, okazał się uzdolniony w seksie oralnym. Ale, żeby osiągnąć pełnię satysfakcji Dymitr musiał go nieco podszkolić. Najlepiej udzielając kilku cennych rad. A jak wiadomo, najlepiej się uczy na własnej skórze. Właśnie dlatego, zanim Krystian doprowadził go do orgazmu, Dymitr odepchnął go od siebie.
— Ściągaj spodnie — warknął, ale nie czekając na reakcję zaskoczonego chłopaka, sam to zrobił i popchnął go na ścianę. Opadł na kolana i wziął ustami koniec jego penisa do ust. Dłonie zacisnął na pośladkach chłopaka, ugniatając je zdecydowanie. Poruszał szybko głową, ssąc mocniej, kiedy dochodził do końca. Pracował mocno językiem i nie minęła chwila, aż nie wytrzymał. Sięgnął ręką do własnego penisa, trzepiąc sobie mocno. Jęknął głośno, kiedy doszedł, wciąż z penisem Krystiana w ustach.
Krystian oddychał ciężko, co chwilę wydając z siebie niskie, zadowolone jęki. Nie wytrzymał długo, zresztą, Dymitr potrafił obciągać, robił to niezwykle sprawnie, jak więc miałby powstrzymać się od orgazmu?
Doszedł w jego ustach, pochylając się nad nim z ręką wsuniętą w jego jasne włosy. Były dłuższe niż jego i łatwo mógł je złapać.
— Kurwa — westchnął chłopak, gdy mężczyzna odsuwał się od niego. Szybko podciągnął swoje spodnie, patrząc na niego zmęczony, ale zadowolony.
— Śniadanie podane — powiedział Dymitr, zerkając na podłogę. — Za dwie godziny bądź na strzelnicy, coś ci pokażę.
Dwie godziny później, zgodnie z poleceniem przełożonego albo raczej kochanka, pojawił się na strzelnicy w swoim pełnym umundurowaniu. Trochę się denerwował. Kto może przewidzieć, co temu idiocie do łba strzeli? Pomieszczenie było puste, bo o tej godzinie wszystkie zespoły albo patrolowały strefy laboratorium, albo miały coś do zrobienia w Witebsku. Jako, że grupa Dymitra była niepełna lub właściwie to nie było jej w ogóle, został odsunięty od tych obowiązków. Póki nie dojadą kolejni szeregowi, nie miał tu zbytnio co do roboty. Bo, jak zdołał się przekonać, działa tu się grupami, w pojedynkę nic się nie znaczy.
A Dymitr najwidoczniej miał zamiar wykorzystać ten czas i trochę się nad nim poznęcać, pomyślał. Ostatni trening był tego dowodem.
— Którym lubisz strzelać? — usłyszał z oddali głos Rosjanina. Ten wszedł na strzelnicę bocznym wejściem. Miał na sobie ciężkie, wojskowe buty i płaszcz, jakby właśnie wracał z zewnątrz.
Krystian spojrzał na niego, wsuwając ręce do kieszeni. Wzruszył ramionami.
— Uwielbiam Baretty. Są poręczne, ale MP5 też nie pogardzę.
— Świetnie. — Dymitr uśmiechnął się lekko, niebezpiecznie. Oczy błyszczały mu podejrzanie i po jego minie można było uznać, że coś planuje. Podszedł do ściany, przy której, w stalowych półkach schowane były różne bronie. — Masz. — Zabrał stary, ciężki karabin, który pewnie pamiętał jeszcze czasy Napoleona, i rzucił go w stronę Krystiana.
— To coś w ogóle jeszcze działa? — zapytał, oglądając karabin dokładnie, zupełnie jakby chciał sprawdzić, czy nie zżera go rdza. — A w ogóle — zaczął, opuszczając broń. — Chciałem o coś zapytać już dawno, ale tak jakby ostatnio trochę mnie rozproszyłeś. — Uśmiechnął się krzywo.
Dymitr spojrzał na niego zdziwiony, po czym odwrócił się i zabrał nowiutki MP5.
— O co?
— Wtedy, w strefie ósmej, ta laska się na nas zaczaiła, nie? — zapytał, patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami. — Byłem pewny, że w tamtym pomieszczeniu nikogo nie było, to coś jakby na nas zapolowało. A to przecież głupie — parsknął. — Zarażeni to idioci, nie myślą, tylko od razu rzucają się z zębami.
Dymitr westchnął i skinął głową.
— Tak to głupie — przyznał. Załadował karabin i nacisnął przycisk. Na końcu sali wysunęły się tekturowe figury, przybliżając się do nich o kilka metrów. Dymitr podszedł do stanowiska i zajął pozycję, przysunął karabin do twarzy i przymknął jedno oko. Oddał serię strzałów, dziurawiąc głowę tekturowego przeciwnika.
Krystian zmarszczył brwi, niezadowolony z takiej odpowiedzi. Podszedł do stanowiska obok, jeszcze raz oglądając karabin.
— Serio, że mam tym strzelać?
— Tak, MP5 działa bez zarzutów, jeżeli byś był ciekawy — zdradził Dymitr i uśmiechnął się.
Krystian nic już na to nie odpowiedział. Przeładował i przysunął karabin do policzka, celując. Aż uśmiechnął się kątem ust, zadowolony, że może się teraz wykazać, bo był w tym naprawdę niezły. Już od małego strzelał śrutówkami w puszki u dziadków na wsi.
Strzelił. Najpierw idealnie w środek tekturowej figury, a następnie w głowę. Uśmiechnął się lekko, spoglądając kątem oka na Dymitra.
Dymitr zmarszczył brwi, żeby zamaskować głupią minę. Cóż, tego się raczej nie spodziewał. W Witebsku Krystian sprawiał raczej wrażenie, jakby karabin miał w rękach po raz pierwszy.
— Chyba za blisko przysunąłem tarcze — burknął, naciskając przyciskiem, żeby je oddalić.
Krystian prychnął pod nosem, zadowolony z jego reakcji. Nic jednak nie powiedział, opierając się tylko o ściankę i patrząc na Dymitra, który przymierzał się do strzału. Nie zdziwił się, gdy ten znów idealnie wycelował i trafił w sam środek głowy manekina.
— Teraz ty — powiedział Rosjanin wybitnie z siebie zadowolony. Nie lubił MP5, zdecydowanie bardziej preferował podstawową rosyjską AK—74 i wszystkie jej modyfikacje. Na tej broni wystrzelał już chyba połowę ukraińskich zombie. Nie pogardził też rosyjskim AN—94 i SWD — rosyjska poezja, przeznaczona tylko dla elity, jak sądził.
Chłopak westchnął i przygotował się do strzału. Teraz jednak tylko trochę dłużej, bo chciał wycelować idealnie. I trafił, tak samo jak przed chwilą, raz w brzuch, drugi w głowę.
— Dobrze — powiedział w końcu Dymitr, po czym bez ostrzeżenia rzucił w stronę Krystiana MP5.
Cudem, naprawdę tylko głupim fuksem udało mu się złapać karabin. Gdyby spóźnił się o sekundę z wyciągnięciem ręki, ten runąłby na ziemię.
— Mogłeś ostrzec — prychnął, kiedy już stabilnie trzymał broń.
— Ciągła czujność, Krystian — powiedział niskim tonem Dymitr i, ku zaskoczeniu chłopaka, mrugnął do niego. — Strzelaj.
Uśmiechnął się lekko i pokręcił głową. Odłożył na bok pistolet, którym chwilę przedtem strzelał i przyłożył MP5 od Dymitra do policzka. Wycelował i strzelił. Głowa, brzuch, jedno ramię, a później drugie. Znów uśmiechnął się zadowolony, przez chwilę kontemplując własne dzieło, by następnie spojrzeć na kapitana.
— Przebywanie w moim towarzystwie wychodzi ci na zdrowie — stwierdził ten, po czym podszedł do półki i wyjął z niej mocno już zniszczone AK—47. — Strzelałeś kiedyś rosyjską bronią? — zapytał, podchodząc do Krystiana, kiedy podał mu karabin nie zapomniał o tym, żeby dotknąć niby przypadkiem jego dłoni.
Chłopak obejrzał karabin dokładnie i pokręcił głową. Był cięższy od MP5 i wyraźnie gorzej mu leżał w rękach. Nie ociągając się jednak już dłużej, załadował go i przymierzył się do strzału. Wystrzelił najpierw raz, aby spróbować. Kula nie trafiła idealnie w środek, tak jak to miało miejsce, gdy strzelał wcześniej. Znajdowała się z trzy centymetry dalej od niego. Krystian zmarszczył niezadowolony brwi i ponowił próbę, tym razem trafił perfekcyjnie.
— Serio wolisz to od MP5? — zapytał, patrząc na niego. — Jest ciężki i mało poręczny.
Dymitr spojrzał na niego oburzony.
— Mało poręczny? — zapytał, a raczej wycedził przez zaciśnięte zęby. Był bliski strzeleniu Krystianowi w twarz. — Będziesz się podniecał niemieckim gównem, kiedy daję ci rosyjskiego klasyka? Przymierzałeś się do strzału, jakbyś miał ustrzelić kogoś ze snajperki z dwóch kilometrów. Myślisz, że wśród zombie będziesz miał tyle czasu?
Krystian przewrócił oczami, odkładając broń. Nie miał zamiaru jej używać, gdy mógł posługiwać się MP5.
— Do zombie to ja będę strzelał MP5, tak jak cały oddział i wszyscy żołnierze z laboratorium. — Wzruszył ramionami. Zdążył już zauważyć, że Dymitr był fanatykiem wszystkiego co rosyjskie i, szczerze mówiąc, trochę go to przerażało.
Dymitr prychnął z pogardą zabierając swój AK. Pogładził kciukiem celownik i podszedł do swojego stanowiska, uznając, że Krystian jest gówniarzem nieznającym się na broniach.
Przymierzył się i strzelił prosto w serce, później dorobił tekturowej sylwetce oczy i uśmiech.
Krystian obserwował go w milczeniu, trochę zaskoczony. Obraził się? — zastanawiał się przez chwilę.
— Mam dzisiaj jakieś zadanie jeszcze? — zapytał. Właściwie to z chęcią teraz odwiedziłby Marię i na chwilę odpoczął od tego problemowego ruska.
Dymitr odłożył broń i podrapał się po brodzie z zastanowieniem.
— Nie, spadaj stąd, zanim cię nie rozstrzelam — powiedział w końcu grobowym tonem, a później, już znacznie ciszej, zaklął po rosyjsku, a raczej wywarczał całkiem barwną i soczystą wiązankę pod adresem Polaka.
Krystian uniósł brwi, nieco zdziwiony.
— Łaskawca — parsknął.
— Wiem — przyznał bez skrępowania Dymitr, po czym odwrócił się, zabierając swój ukochany AK i przyciskiem jeszcze bardziej oddalił tekturowe figury. Po chwili, gdy załadował magazynek, znowu zaczął strzelać. Krystian już dawno zdążył opuścić strzelnicę.


Dopiero po pół godzinie zdecydował, że koniec tego dobrego. Schował broń, MP5 rzucając byle jak na półkę, i wyszedł ze strzelnicy. Kiedy przechodził obok budynku szpitalnego zauważył, jak Krystian wchodzi do środka. I cudownie przypomniał sobie, że miał zapytać o coś któregoś z lekarzy. Nie pamiętał którego konkretnie, ale lepiej żeby na wszelki wypadek upewnił się, że w budynku szpitalnym wszystko gra. W końcu szpital w laboratorium pełnił bardzo ważną rolę.

21 komentarzy:

  1. *-* tego sie nie spodziewalam (przynajmniej jakos niespecjalnie xD) ale pozytywnie. Nie wiem czy uda mi sie napsac cos bardziej konstruktywnego >< bardzo mi sie podobolo wymienianie nazw broni <3 (przez brata mam w pamieci wyryte nazwy czesci arsenalu x.X) AK-47 Krystian nie lubi T.T Przyznam, ze odruchowo wchodze na bloga, patrze i widze piekny napis i date04.07.2013. 0-0 isie automatycznie usmiecham c: wiecej takich milych niespodzianek. Prosze *-* ~~~~

    OdpowiedzUsuń
  2. Weszłam tu dzisiaj by popatrzeć na komentarze pod 3 rozdziałem i jakie zaskoczenie jak widzę teraz kochaną przeze mnie liczbę "4". XD
    TO JEST SEKS. Coś zdecydowanego, bez skrępowania, sama namiętność i potrzeba, ale też z bliskością. Podoba mi się to. *banan na twarzy*

    OdpowiedzUsuń
  3. Woa! Miła niespodzianka z tym 4 rozdziałem C:
    Szczerze mówiąc nie wyobrażałam sobie Dymitra z Krystianem, ale to w jaki sposób opisałyście tą ich podniecającą bezwzględność po prostu... wow *O*
    Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam wczoraj skomentować ale byłam padnięta i nie miałam siły. A dzisiaj pojawił się już 4 rozdział ♥♥
    Pierwsze o czym chciałam powiedzieć to to iż nie spodziewałam się nowego blogu.. Ale podejrzewam, że chciałyście mieć wspólne konto.. czy coś.. Ale mam pytanie. Dlaczego ,,Zielona papryka"? Bardzo mnie to zastanawia.. xD

    A teraz przejdźmy do opowiadania. Te dwa rozdziały były ŚWIETNE! A rozmowy podczas seksu genialne. Uwielbiam tą parę. W sumie czekam na moment aż oddział Dymitra się powiększy...Ciekawe jak wtedy będzie to wyglądało. Ale panowie na siebie działają. I to było słodkie jak Dymitr po raz pierwszy nazwał Krystiana po imieniu! No i fajnie, że wgl teraz w ten sposób się do niego zwraca..

    A teraz jeszcze jedno pytanie. Dlaczego Krysia? przecież Krystian nie przypomina dziewczyny! Uraziłyście jego męską dumę, ot co! xD


    Pozdrawiam i życzę dużo weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miała być czerwona, ale adres zajęty ;) I w sumie nie ma żadnego logicznego wyjaśnienia.

      Krysia dlatego, bo brzmi słodko i tak już się przyjęło. Jest Dymitr i Krysia. Razem tworzą DymiKrysię.

      Usuń
  5. Nie spodziewalam sie takiego szybkiego rozwoju akcji ale to lepiej. Dziekuje, dziękuje, naprawde <3 Ten rozdzial pojawil sie tak szybko, moge prosic by nastepny pojawil sie rownie szybko? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak często macie zamiar dodawać nowe notki? Ta jedna była niczym błyskawica, mam więc nadzieję, że następne też pojawią się dość szybko, bo opowiadanie jest naprawdę super. Dymitr to niezłe ziółko, aż się nie mogę doczekać kolejnych scen z jego udziałem. A Krystian to taki słodziak, chociaż wcale nie wygląda.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale żeś się na komentarz wysilił/a.

      Usuń
    2. Bezczelny jesteś anonimie.

      Usuń
    3. Wystarczy, że dziewczyny nas rozpieściły, bo dwa rozdziały przez dwa dni i już się zaczyna.

      Usuń
    4. Zostawiłam komentarz wcześniej, więc nie rozumiem od razu tego najazdu na mnie. Poza tym, to było zwykłe pytanie, na które oczekiwałam zwykłej odpowiedzi, jaka by nie była.
      Więc won ode mnie.

      Usuń
    5. Trzeba było się podpisać. Nikt nie jest alfą i omegą, żeby wiedzieć, że wcześniej pisałaś komentarz. I naucz się szacunku, kochanie. Jeżeli nie umiesz się zachować, nie pisz komentarzy.

      Usuń
    6. I vive versa.

      Usuń
  8. Kocham to, kocham to, kocham to! Choć uwielbiam wszystkie opowiadania o bardziej.. przeciętnej i może oklepanej fabule to za to jestem w stanie po prostu zabić. :D Powtórzę się po raz kolejny, uwielbiam zombie, uwielbiam yaoi, uwielbiam K111 ^^ Rozdział genialny i czekam niecierpliwie na kolejny pewnie tak samo wciągający jak ten. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurcze, tak jakoś żal mi tego Niemca, akcja miedzy chłopakami bardzo szybko poszła do przodu, jakoś myślałam że akcja będzie wolniejsza. W sumie nie wiem czy to dobrze czy źle, zaskakujące jest. Poczekam jak będzie dalej.
    Jeszcze jedno z całkiem innej beczki, buszując w odmęcie internetu natrafiłam na dosyć podobne opowiadanie, jak dla mnie to dużo jest podobieństw, ale też nie czuje się osobą kompetentną by mnie to oceniać. Być może to tylko zbieg okoliczności - http://stary-faust.blogspot.com/2013/07/pig-wars.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opublikowane w lipcu 2013, wszystko mówi samo za siebie :) Cóż, wątpię, żeby to był zbieg okoliczności.

      Usuń
  10. Hej,
    rozdział fantastyczny, no to już wiemy, dlaczego Dymitr olewał kucharki ;] nie spodziewałam się, aż tak szybko tego, myślałam, że to trochę dłużej będzie trwało..., Dymitr dominujący i to bardzo, ale Krystianowi to się bardzo podoba....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. O.O
    O MÓJ BOSZE 0.0
    to było boskie <3
    Zajebiście opisalaś scenę sexu. Nie mogę się doczekać aż ich oddział się powiększy, bo wtedy będzie ciekawie :3 Krystianka uwielbiam normalnie :D ten jego ostry jak brzytwa język po prostu............KOFAM @-}--
    Lecę czytać kolejny rozdzialik. Boże kobieto, weź ty wydaj książkę :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Niedawno (znaczy wczoraj) natrafiłam na to opowiadanie, a już mnie pochłonęło! Dynamiczne, emocjonujące, z barwnymi postaciami. Rewelacja. A ten rozdział to już w ogóle najlepszy. I te nazwy karabinów.. chyba zacznę je googlować xD
    Alys

    OdpowiedzUsuń