No
przyznać się, kto myślał, że na kolejny rozdział znowu będzie czekać
miesiąc?
Zapraszam
do podstrony postacie :). Dymitr i Krysia mają tam swoje pięć minut.
***
Dymitr
odetchnął cicho, zwracając uwagę Krystiana. Chłopak spojrzał na niego, o mało
nie upuszczając mydła, którym się właśnie szorował.
Dymitr
zupełnie nieskrępowany stał przodem do niego, opierając się o mokre kafelki.
Miał zamknięte oczy i pozwalał, żeby ciepły strumień wody spływał mu na twarz.
Krystianowi zaschło w gardle, kiedy zobaczył, jak lewe ramie Dymitra porusza
się miarowo. Zjechał spojrzeniem w dół. Dymitr bez żadnego skrępowania
masturbował się powoli.
—
Ciężko to zrobić w pokoju? Musisz przy ludziach? — powiedział, czując, że
zaczyna mu się robić gorąco. Odetchnął ciężko, ukradkiem odkręcając zimną wodę.
Nie miał pojęcia, czy Dymitr coś wyczuł, w końcu gej geja zawsze rozpozna, czy
po prostu już taki był i lubił ludzi deprymować.
—
W pokoju? — Zaśmiał się zduszonym głosem. Odetchnął głośno, zanim znowu
odpowiedział. — Po co, skoro mogę to robić przy tobie?
Krystian
przełknął ślinę i odrzucił myśl, że nie miałby nic przeciwko, gdyby Dymitr
zażyczył sobie, aby mu pomógł. Najlepiej ustami, bo penis kapitana był naprawdę
imponujący. Gruby i długi, otoczony jasnymi włosami łonowymi.
—
Czyżby kapitan miał pedalskie zapędy? — powiedział mimo wszystko. Nie potrafił
jeszcze rozgryźć tego faceta, co, jeżeli tylko go podpuszczał?
Dymitr
przestał się masturbować. Spojrzał na niego, wściekły i całkowicie rozbudzony.
Zanim Krystian zdążył zareagować, podszedł do niego i popchnął na ścianę.
Poddusił go przedramieniem, napierając na niego całym ciałem.
—
Zapytaj jeszcze raz — zażądał.
Serce
w piersi zadudniło mu głośno, kiedy tylko Dymitr znalazł się blisko niego. O
ile to możliwe, momentalnie zrobiło mu się jeszcze goręcej, a fakt, że gruby
penis w stanie wzwodu właśnie ocierał mu się o udo, wcale nie pomagał. Sam
zaczął się podniecać i nie myśląc już wiele, wyswobodził jedną z rąk i
pociągnął Rosjanina bliżej za szyję, wpijając się w jego nieco szorstkie, ale
wydatne wargi.
Dymitr
aż westchnął, zaskoczony, kiedy chłopak wsunął mu język do środka. Szybko się
jednak zreflektował. Złapał go mocno za nadgarstek, wykręcając jego rękę w tył.
Drugą dłonią uderzył go brutalnie w twarz, a kiedy Krystian spojrzał na niego
zaskoczony i wściekły, z uchylonymi ustami, z których skapywała woda, Dymitr
nie wytrzymał. Położył rękę na karku chłopaka i pociągnął w swoją stronę, żeby
go pocałować.
Krystian
nie myśląc za wiele, przysunął się do niego biodrami, poruszając nimi nerwowo
tak, by móc otrzeć się swoim pobudzonym penisem o męskość Dymitra. Oddawał
żarliwie pocałunek, nie otwierając oczu. Duża dłoń kapitana wciąż zaciskała się
na jego nadgarstku, co zaczynało go podniecać. Dymitr był prawdziwym facetem,
nie ciotką, które Krystian często spotykał przed wybuchem pandemii, gdy udało
mu się wejść do klubu gejowskiego, mając wtedy zaledwie siedemnaście lat.
Mężczyzna
oderwał się na moment od jego ust, mówiąc cos po rosyjsku. Krystian nie
rozumiał, ale nakręciło go to jeszcze bardziej. Nigdy nie podejrzewał, że ten
ostry, surowy język może okazać się taki podniecający. Dymitr był brutalny,
wcale się z nim nie cackał. Całował agresywnie, chcąc pokazać swoją dominację
nad Krystianem. Coraz mocniej zaciskał dłoń na jego nadgarstku, drugą ręką
naciskając na kark. Kciuk wbijał w szyję, przekaz był prosty, to Dymitr
decydował, on kontrolował sytuację.
Krystian
odsunął się nieco głową od niego, przerywając pocałunek, po czym złapał zębami
za dolną wargę swojego przełożonego, patrząc mu przy tym prosto w oczy.
Próbował odzyskać kontrolę albo przynajmniej trochę go zdenerwować.
—
Kto by pomyślał — szepnął, po czym pocałował go, tym razem już lżej — że
okażesz się być pedałem. — Uśmiechnął się szeroko, ocierając się swoim twardym
penisem o jego.
Dymitr
przeklął po rosyjsku. Przesunął dłoń ostrzegawczo z karku na bok szyi
Krystiana. Zacisnął na niej lekko palce, z satysfakcją zauważając, że źrenice
Polaka powiększają się.
—
Z tobą nie miałem żadnych problemów — przyznał, po czym pocałował go przy
żuchwie. — Czuć od ciebie pedałem na kilometr.
—
Mówią, że ciągnie swój do swego — odparł, odchylając głowę i przymykając z
przyjemności oczy, gdy Dymitr zaczął sunąć ustami po jego szyi. — Ale chyba
tobie, panie kapitanie, nie wolno przejawiać tak chorych skłonności, co?
Dymitr
naparł na niego mocno. Wyraźnie spodobał mu się zwrot „panie kapitanie” w
ustach Krystiana.
—
Oczywiście — przyznał, puszczając w końcu jego nadgarstek. Kiedy nie blokował
już Krystiana, mógł wykorzystać rękę do znacznie lepszych rzeczy. Na przykład
złapania go mocno za tyłek. Ugniatał go, zachwycając się twardymi mięśniami
pośladków.
Krystian
westchnął mimowolnie, obejmując go w pasie i przesuwając dłonią po jego
szerokich plecach. Ich torsy dotykały się, przy każdym głębszym oddechu, a on
miał wrażenie, że jeszcze chwila, moment, a zaraz dojdzie. W głowie pojawiła mu
się jednak myśl, której nie potrafił zignorować.
—
Co jak ktoś tu wejdzie?
—
Niby kto? — zapytał ostro Dymitr, nawet się od niego nie odsuwając. — Jesteśmy
sami, radziłbym ci z tego korzystać.
Zanim
jednak Krystian zdążył odpowiedzieć, Dymitr drgnął, odsuwając się od niego
gwałtownie. Zabrał ręcznik i owinął się nim w pasie.
—
Na co czekasz? Idziemy do mnie — warknął, zbierając pospiesznie swoje rzeczy,
po czym wyszedł na korytarz, nawet nie czekając na Krystiana.
Chłopak
obejrzał się za nim, zdziwiony jego nagłym zachowaniem. Ale nie zastanawiał się
długo, szybko złapał za swój ręcznik, również owijając się nim dookoła bioder i
poszedł za Dymitrem. Ten już zdążył wejść do swojego pokoju, zostawiając
zapraszająco otwarte drzwi. Krystian wsunął się do ciemnego pomieszczenia i nim
zdążył cokolwiek zrobić, został pchnięty na ścianę. Rosjanin wpił się w jego
usta, całując żarliwie. Wolną ręką zatrzasnął drzwi, przez co w pomieszczeniu
zrobiło się ciemno. Okna były zasłonięte, więc światło z latarni, jakie
znajdowały się na placu, dochodziło tu w bardzo małych ilościach. To tylko
jeszcze bardziej stymulowało wyobraźnie jego i Dymitra. Całowali się mocno, bez
zbędnych delikatności, ocierając się ciałami. Ręczniki spadły gdzieś na
podłogę, ale żaden z nich się tym nie przejął. Krystian objął mężczyznę
ramieniem za kark, odrywając się od jego ust i przenosząc swoje wargi na jego
szyję. Polizał ją, po czym pocałował mocno, prawdopodobnie zostawiając po sobie
ślad. Otarł się rozpalony o jego krocze, drugą ręką sunąc w dół, aż dotarł do
sporego penisa. Nie bawiąc się w subtelności, zacisnął swoją dłoń na trzonie i
zaczął go mocno onanizować.
Dymitr
stęknął, przełykając z trudem, co doskonale wyczuł Krystian. Zassał jego jabłko
Adama, które dodatkowo wyeksponował, odchylając głowę do tyłu. Kapitan nie
pozostawał dłużny, ponownie dotknął jego pośladków, tym razem dwie dłońmi.
Rozwarł je gwałtownie, wyrywając z ust Krystiana zduszony jęk. Dymitr
uśmiechnął się tylko, wskazującym palcem gładząc jego gorącą, zaciśniętą
szparkę. Powoli, pokonując opór mięśni wsunął w chłopaka jeden palec.
Krystian
otworzył szerzej oczy, zdając sobie sprawę, że zaraz będzie miał swój pierwszy
raz na dole z tym chamskim kapitanem.
—
Nie na sucho — stęknął.
Dymitr
uśmiechnął się tylko, zginając palec. Gładził jego wnętrze, w ciemności
wpatrując się w Krystiana z dziwnym wyrazem zastygłym na twarzy.
—
Powiedziałem… — szepnął, oddychając ciężko i krzywiąc się przy każdym ruchu
kapitana. Co jak co, ale nie chciał swojego pierwszego razu bez nawilżacza. —
Nie na sucho — złapał za jego dłoń, w momencie, gdy Dymitr miał wsunąć w niego
drugi palec.
—
Spokojnie, młody — powiedział, odsuwając się. Podszedł szybko do biurka i
wyciągnął z niego tubkę z kremem. Zarys jego pleców i pośladków w półmroku
prezentował się niezwykle apetycznie. — Chodź tu. — To nie brzmiało jak prośba,
raczej jak rozkaz. Wypowiedziany takim samym głosem, jak wtedy, kiedy byli w
sektorze ósmym.
Krystian
nie miał zamiaru mu się sprzeciwiać. Właściwie, to czekał na moment, kiedy ten
go weźmie, choć oczywiście nie przyznałby się głośno. Był ciekawy, jakie to
uczucie. Już wiele razy był na górze, zawsze to on brał swojego byłego chłopaka
i jemu się podobało. Chciał teraz poczuć na własnej skórze, czy jest tak
przyjemnie, jak wygląda.
Podszedł
do niego i niemal od razu został popchnięty na łóżko. Opadł na nie, patrząc w
górę na Dymitra, który stanął przed nim ze sztywnym penisem na wysokości ust
chłopaka. Ten, nie myśląc wiele, przysunął swoją twarz do krocza mężczyzny i
polizał męskość po całej długości. Nim jednak zdążył zrobić coś jeszcze, Dymitr
pchnął go w ramię, wydając niewerbalną komendę. Krystian nie zaoponował,
właściwie to posłusznie czekał na kolejne ruchy Dymitra, któremu wydawało to
się podobać.
Mężczyzna
zakrył go swoim ciałem, znów całując mocno. Chłopak bez namysłu oddał
pocałunek, zarzucając jedną z nóg na biodro mężczyzny, tym samym dociskając ich
krocza do siebie.
Dymitr
otworzył wieczko kremu i sprawnie nabrał go na palce. Teraz już bez zbędnego
pieszczenia się wsunął palec w Krystiana. Uśmiechnął się, kiedy chłopak spiął
się.
—
Teraz może być? — zapytał zachrypniętym głosem.
Krystian
odetchnął ciężko, marszcząc brwi. Próbował się rozluźnić, ale ciężko mu to
wychodziło. Bolało.
—
Wolniej, kurwa — zaklął po polsku. — Dawno tego nie robiłem — skłamał,
przymykając oczy. Nigdy by mu nie powiedział, że to jego pierwszy raz, nie
chciał dawać mu tej satysfakcji.
Dymitr
roześmiał się, żeby potem zacząć całować go powoli po szyi. Był napalony. Bardzo.
On też dawno tego nie robił. Nie miał zamiaru wciskać fiuta w byle gdzie. Gdyby
było mu to obojętne, mógłby wsadzić go do dziury w drzwiach. Był wybredny, ale
wolał mieć wszystko, co najlepsze.
—
Tym lepiej — stwierdził, spowalniając ruchy ręki. Zupełnie zmienił strategie,
teraz wolno, prawie leniwie rozciągał Krystiana, docierając do tego miejsca w
jego ciele. Chłopak aż krzyknął cicho, łapiąc go mocniej za szyję. To było
genialne i faktycznie tak dobre, jak wyglądało z góry, gdy kochał się ze swoim
chłopakiem i innymi facetami z klubów.
W
końcu dołożył następny palec i skrzyżował je, pocierając wrażliwe ścianki
odbytu. — Już? — zapytał z napięciem w głosie. Nie był pewny, czy zaraz się nie
spuści. Zanim Krystian zdążył odpowiedzieć, pocałował go chaotycznie.
—
Już — wychrypiał, odrywając się na chwilę od jego ust i obejmując go drugą
nogą, tak, by dać mu większy i łatwiejszy dostęp do swojego tyłka. Jęknął, gdy
poczuł główkę przy wejściu. Tak bardzo chciał, aby ten już był w nim, ale coś
mu podpowiadało, że na początku tak przyjemnie nie będzie. W końcu penis
Dymitra był naprawdę sporych rozmiarów. Pocałował go nieco nerwowo, oddychając
przy tym ciężko nosem i czekając, aż ten się w niego wsunie.
Dymitr
przygryzł wargę, żeby się nie uśmiechnąć. Ten chłopak podniecał go coraz
bardziej, zwłaszcza, kiedy mu się stawiał. Jeszcze żaden kadet nie miał tyle
jaj, żeby to zrobić. Krystian był pierwszym tak pyskatym szeregowcem. Dymitr
złapał go nagle za brodę, zmuszając, żeby na niego spojrzał. Dopiero kiedy miał
pewność, że Krystian na niego patrzy, wszedł w niego jednym, mocnym pchnięciem.
Aż krzyknął cicho, czując obezwładniającą ciasnotę i gorąco, a także pot
spływający po twarzy i przyjemne mrowienie przechodzące wzdłuż kręgosłupa.
Ciężko było się skupić na czymkolwiek innym niż zniewalającym uczuciu bycia w
tym chłopaku. Chciał już się poruszać. Musiał się w nim poruszać.
—
Kurwa. Ja pierdolę — przeklinał po polsku, w ogóle się nie hamując. Miał
wrażenie, że coś go rozrywa od środka. Zmarszczył brwi, oddychając ciężko. —
Czekaj — stęknął, gdy mężczyzna zaczął się ruszać. — Czekaj, kurwa, chwilę —
westchnął, odchylając głowę w tył i wciskają ją bardziej w poduszkę. Przez
chwilę nawet jego podniecenie opadło.
Mężczyzna
odetchnął, przymykając oczy. Starał się uspokoić, starał się nie wziąć go siłą,
chociaż miał na to ogromną ochotę. Zjechał ręką na jego szyję, zaciskając na
niej lekko palce.
—
To ja tu wydaję rozkazy — warknął, zaczynając się poruszać. Nieco wolniej niż
na początku. — Chyba nikt cię jeszcze porządnie nie wypieprzył, skoro jesteś
taki wrażliwy, co?
Krystian
westchnął, poruszając nieco biodrami i tym samym dając mu znak, że może już
zacząć.
—
I co? Ty masz zamiar mnie porządnie wypieprzyć? — stęknął. — Nie rzucaj słów na
wiatr, bo co, jeżeli nie uda ci się wywiązać z obietnicy?
Dymitr
prychnął rozbawiony, wykonując kilka mocniejszych pchnięć.
—
Żebyś się nie zdziwił, sto — pchnął, nagrodzony jękiem — dwadzieścia — po raz
kolejny pchnął, tym razem samemu stękając — osiem.
Krystian,
gdy tylko poczuł, jak główka penisa ociera się o jego prostatę, tym samym
stymulując jego własną męskość, nie potrafił powstrzymać głośnego jęku.
Przyjemność zaczęła mieszać mu się z ostrym bólem. Objął go bardziej za szyję,
wtulając twarz w jego zgięcie szyi, podczas seksu uwielbiał czuć bliskość z
partnerem, a w tej kwestii Dymitr go nie zawodził. I wydawałoby się, że
potrzebował tego jeszcze bardziej, gdy znalazł się na dole.
—
W takich chwilach mógłbyś zwracać się… — Krystian nabrał głośno powietrza w
płuca, po czym ze świstem je wypuścił, gdy Rosjanin ponownie wbił się w niego
głęboko. — Po imieniu. Lepiej jest słyszeć, jak jęczysz… moje… imię, niż…
numerek — przerywał swoją wypowiedź na krótkie stęknięcia, których nie potrafił
powstrzymać.
Dymitr
chciał się zaśmiać, ale z jego ust wydobył się tylko zdławiony jęk. Czuł, że
jeszcze kilka pchnięć i skończy. Pocałował chłopaka głęboko, starając się
skupić na miarowych, mocnych uderzeniach w jego prostatę. Chciał zapamiętać,
pod którym kątem powinien najlepiej wchodzić.
O
tak, ależ mu tego brakowało. Oderwał się od gorących wilgotnych ust i odrzucił
głowę do tyłu.
—
Będę się zwracał do ciebie po imieniu, jeśli ty będziesz mi mówił „panie
kapitanie”.
Krystian
nagle złapał mężczyznę za biodra, powstrzymując go od kolejnych ruchów.
Uśmiechnął się, kiedy w ciemności dostrzegł jego niezadowoloną minę.
—
Może teraz od tyłu… panie kapitanie? — dodał niskim, ochrypłym głosem. — A na
imię mam Krystian.
Dymitr
westchnął zaskoczony. Skinął głową, nie mogąc wydobyć z siebie żadnych
konkretnych głosek, które mógłby sprawnie połączyć w jakieś sensowne zdanie.
Wysunął
się z Krystiana i z napięciem obserwował, jak chłopak przewraca się na brzuch,
żeby później podnieść się na czworaka.
Dymitr
przełknął z trudem, podnosząc się na kolana. Nie wszedł jednak w niego od razu.
Oblizał usta i dotknął wypiętych pośladków. Przejechał kciukiem po gorącej,
śliskiej i rozluźnionej dziurze.
—
Taki otwarty…
Krystian
wtulił twarz w poduszkę, oddychając ciężko i prężąc plecy w jego stronę. Gdy
tylko mężczyzna się z niego wysunął, poczuł nieprzyjemną pustkę w środku. Dalej
podczas penetracji czuł ból, ale uczucie, gdy członek Rosjanina ocierał się o
splot nerwów, było nie do opisania.
—
No wejdź już — jęknął, zaciskając dłoń na pościeli.
Dymitr
potarł główką penisa o anus, słysząc zniecierpliwione westchnienie. W końcu,
kiedy już sam nie mógł wytrzymać, złapał penisa za trzon i pchnął mocniej,
zatapiając się w ciele Krystiana. Zaczął od razu wykonywać mocne ruchy, dzięki
tej pozycji wchodząc głębiej. Krystian krzyknął, kiedy Dymitr złapał go za
penisa, onanizując w rytmie swoich pchnięć. Położył się na jego plecach,
podbierając wolną ręką o materac. Polizał jego kark, czując na języku smak
chłopaka zmieszany z jego potem.
—
O Jezu — Krystian powiedział po polsku. — Tak… — mruczał dalej, nie panując już
nad sobą. Wychodził biodrami naprzeciw Dymitra, dzięki czemu czuł jego penisa
naprawdę głęboko. Odwrócił głowę, w poszukiwaniu ust mężczyzny. Ten momentalnie
mocno go pocałował, a gdy oderwali się na chwilę, Krystian wychrypiał: — Panie
kapitanie… szybciej.
Dymitr
przyśpieszył, z trudem ponownie się unosząc. Zostawił penisa Krystiana i złapał
go za biodra, żeby wchodzić w niego mocniej.
—
Powiedz to jeszcze raz — warknął będąc już na skraju. Czuł, że chłopak też.
Krystianowi
w normalnych warunkach pewnie wydałoby się to śmieszne. Tyle że w tamtym
momencie w ogóle nie miał głowy do takich rozważań. Złapał swojego penisa,
onanizując się szybko i wypinając bardziej w stronę Dymitra.
—
Panie kapitanie — wychrypiał mimowolnie, przyspieszając ruchy swojej ręki.
Dymitr
doszedł, krzycząc cicho, sam zaskoczony intensywnością orgazmu. Poruszał się
jeszcze chwilę, po czym poczuł, jak Krystian dochodzi, zaciskając się na nim.
—
Shlyukha — zaklął po rosyjsku, staczając się z Krystiana. — Na boga — dodał,
oddychając głęboko. Dopiero teraz czuł chłód na wilgotnym, spoconym ciele.
Uśmiechnął się do siebie, zadowolony z pieprzenia.
Krystian
oddychał równie szybko, co mężczyzna. Był wykończony. Trening i seks z Dymitrem
to nie było dobre połączenie, bo wydawało mu się, że zaraz zaśnie. Nawet wilgoć
pomiędzy pośladkami nie była dla niego przeszkodą.
—
Aż tak lubisz być nazywany kapitanem…? Panie kapitanie? — miało to zabrzmieć
jak kpina, ale przez zmęczenie wyszło mu jak zwykłe pytanie. Wtulił twarz w
poduszkę, wdychając intensywny męski zapach. Wcześniej, przez nawał emocji, nie
wyczuł go. Przymknął oczy z przyjemnością, stwierdzając, że jak wielkim chamem by
Dymitr nie był, to pachniał ładnie.
Dymitr
zaśmiał, równie zmęczony co on. Przeczesał ręką jasne włosy i wgramolił pod
kołdrę.
—
W twoich ustach brzmi to wyjątkowo seksownie — przyznał leniwym tonem.
Krystian
uchylił powieki, zdziwiony. Nie spodziewał się, że Dymitr powie coś takiego. On
prędzej byłby zdolny do wyśmiania go i ubliżania.
—
Mnie za to podoba się twój rosyjski. Jest cholernie seksowny — powiedział,
przysuwając się do niego i przerzucając mu swoje udo przez jego biodra.
Dymitr
aż otworzył oczy, patrząc na niego dziwnie.
—
Gdzie z tą nogą? — zapytał chłodno, spychając Krystiana z łóżka, zanim ten
zdążył się obronić. — Wracać do swojego pokoju, zanim nie każę ci spać na
korytarzu. Krystian.
Chłopak
spojrzał na niego, zdziwiony nagłym ruchem i tym, że jeszcze chwilę leżał na
łóżku, a teraz leży na podłodze. Uśmiechnął się jednak, słysząc swoje imię
wypowiadane z mocnym, rosyjskim akcentem.
—
Uprzejmy jak zawsze — prychnął, podnosząc się z podłogi, na której znalazł też
swój ręcznik. Nie uśmiechało mu się bieganie po korytarzu nago. Podszedł do
drzwi, uchylając je i sprawdzając, czy na zewnątrz nikogo nie ma. — Dobranoc,
panie kapitanie — powiedział i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Następnego
dnia Dymitr o mało nie zaspał na śniadanie. Był niewyspany, rozdrażniony, ale,
po raz pierwszy od dawna, w pełni zaspokojony . Dodatkową przyjemność sprawiało
mu myślenie, w jakim stanie musi znajdować się Krystian. Dobrze, że urządził mu
trening przed seksem, myślał z mściwą satysfakcją. Aż nie mógł się doczekać,
żeby zobaczyć chłopaka. Pewnie wyglądał jak gówno.
Specjalnie
usiadł przy przejściu między salą dla szeregowych i dowodzących. Chciał mieć
lepszy widok, w razie gdyby Krystian wszedł na stołówkę.
Minuty
jednak mijały, a chłopaka nie było nigdzie widać. Rozglądał się dookoła,
taksował wzrokiem znudzone twarze szeregowych z innych oddziałów, ale nie
potrafił dostrzec tej jednej, przystojnej, z mocno zarysowaną szczęką, grubymi,
czarnymi brwiami i cienką, ale dosyć długą blizną, przecinającą prawą brew. Denerwowało
go to. Chciał nacieszyć oczy jego zmizerniałym wizerunkiem i pokracznym chodem
przypominającym mu o wczorajszej nocy.
Nie
dokończył śniadania. Wstał, przepraszając swoich kompanów cicho, markotnie, po
czym ruszył w stronę wyjścia ze stołówki, a następnie do bloku czwartego.
Niemal biegł po schodach, przeskakując co drugi stopień, aż wreszcie dopadł do
sali, w której mieszkał Krystian. Z hukiem otworzył drzwi i zatrzymał się,
widząc na jednym z łóżek skuloną, widocznie śpiącą w najlepsze postać.
Zaklął
cicho po rosyjsku, wszedł do środka i ostrożnie zamknął drzwi. Najciszej jak
umiał, podszedł do łóżka i pochylił się nad wciąż śpiącym Krystianem. Wyciągnął
z kabury przypiętej do paska Berettę i przyłożył ją do policzka chłopaka. Kiedy
odbezpieczał pistolet, Krystian nagle otworzył oczy.
—
Privet, sobak — przywitał się.
Chłopak
zaspany wzrok wbił najpierw w niego, a następnie na pistolet, który Dymitr
trzymał w dłoni. Jego źrenice rozszerzyły się w przerażeniu.
—
Co ty…?
—
Zaspałeś na śniadanie — powiedział, lufą przejeżdżając prawie w czułym geście
po jego policzku. Uśmiechnął się lekko, obserwując go. — Na zbiórkę też.
Krystian
zamrugał, zdziwiony. Nie poruszył się jednak, zupełnie, jakby to mogło
spowodować wystrzał broni.
—
To była jakaś? W końcu twój oddział teraz składa się z dwóch osób — powiedział
i mimo usilnych starań, nie potrafił powstrzymać złośliwego tonu. Zresztą, nie
wydawało mu się, żeby po wczorajszej nocy dalej musiał udawać przed Dymitrem
przykładnego żołnierza. Chociaż z drugiej strony, dla dobra własnego, mógłby
trochę powstrzymać swój język, gdy miał lufę przy twarzy.
—
Zawsze zaskakiwało mnie, jak wolno myślisz — powiedział Dymitr, wciąż
przesuwając pistoletem po twarzy Krystiana. — Nawet jak na ciebie. Powinieneś
się domyślić, że zbiórka o piątej wciąż jest aktualna. Zmieniło się tylko jej
miejsce.
Krystian
nie potrafił powstrzymać szerokiego uśmiechu.
—
W twojej sypialni? — parsknął.
—
Widzę, że w moim towarzystwie stajesz się coraz bystrzejszy, Polaku. — Dymitr
również się uśmiechnął. — Wstawaj, śniadanie czeka — powiedział, po czym
odsunął się od łóżka. Nie opuścił jednak pistoletu.
Krystian
skrzywił się nieco, kiedy podniósł się do siadu, a tył pleców odezwał się
nieprzyjemnym bólem. Ale co się dziwić, w końcu trochę sobie wczoraj użyli.
Stanął przed Dymitrem w samych spodniach dresowych, w których spał. Uśmiechnął
się lekko, gdy dostrzegł, jak ten taksuje go wzrokiem.
—
A ty aby przypadkiem nie masz jakiś obowiązków…? Panie kapitanie? — dodał, mrużąc
rozbawiony oczy.
—
Dostałem polecenie zajęcia się szeregowymi. Jak wiesz, Krystian — dodał, mocno
akcentując er — zostałeś mi tylko ty. A co to za żołnierz, bez porządnego
śniadania, da? — zapytał, rozpinając spodnie.
Krystian
aż wciągnął głębiej powietrze ze świstem. O kurwa, myślał gorączkowo. Jak go
ten facet podniecał. Oblizał usta, patrząc, jak jego przełożony gładzi się
powoli, wręcz leniwie po kroczu.
—
Widzę, że pan kapitan ma dużo energii. — Czego nie można było powiedzieć o nim,
po wczorajszym czuł się wręcz tragicznie. — Chyba życie w wojsku nie
rozpieszcza, hm?
—
Nie — przyznał, spychając z w dół spodnie i bokserki. Oblizał usta, patrząc
wyczekująco na chłopaka. — Powinieneś się cieszyć, że dzięki mnie będziesz miał
nieco więcej… przywilejów. — Zerknął znacząco na swoje krocze i sięgnął po
półtwardego penisa, dotykając się leniwie.
Krystian
nie potrafił powstrzymać uśmiechu, który znów cisnął mu się na usta. Podszedł
do mężczyzny, zatrzymując się dopiero wtedy, gdy ich klatki piersiowe zetknęły
się. Jego naga pierś dotykała munduru Dymitra.
—
Co za zaszczyt, móc ciągnąć kapitanowskiego fiuta — zakpił, pochylając się i
cmokając go lekko w usta.
Dymitr
odsunął od siebie chłopaka, kładąc mu rękę na nagim torsie.
—
Korzystaj póki możesz, młody. Co, jak pojawi się inny, mniej pyskaty kadet? —
zapytał, a z jego ust nie schodził bezczelny uśmieszek.
—
Znając ciebie, szybciej byś takiego zabił — odparł, przesuwając dłoń najpierw
na pierś kapitana. Pod szorstkim materiałem munduru wyczuł twarde ciało. Następnie
wzdłuż zamka bluzy, zsunął rękę na podbrzusze, aż wreszcie ujął jego męskość. —
Tylko mi jakoś udało się uchować.
Dymitr
zaśmiał się cicho, wyraźnie odprężony. Przejechał ręką z torsu na szyję
Krystiana, zaciskając na niej palce. Lubił czuć władzę, lubił, gdy partner był
zdany tylko na jego łaskę. Nacisnął kciukiem na jego jabłko Adama.
—
Więc, jeśli chcesz nadal zachować życie, lepiej się weź do roboty. Moja
cierpliwość powoli się kończy.
Krystian
prychnął, odsuwając się nagle od niego o krok. Założył ręce na piersi,
wpatrując się w niego z rozbawieniem, ale też i podnieceniem. Cholera, już był
twardy, ale słysząc coś takiego, po prostu musiał przerwać.
—
A co jeśli powiem, że nie mam ochoty?
Dymitr
spojrzał na niego zaskoczony.
—
Nie masz ochoty? — zapytał, jakby odmowa była pojęciem, którego zupełnie nie
rozumiał.
Krystian
miał ochotę się zaśmiać. Rany, co za człowiek, myślał.
—
No, czasem się tak zdarza — powiedział. — Wczoraj mnie trochę wykończyłeś
Dymitr
zmarszczył brwi, myśląc intensywnie. Chociaż lubił ostrą jazdę, wolał nie
przesadzać. Nie chodził o to, że się bał, że Krystian może donieść dowództwie o
jego orientacji. Jeżeli będzie zmuszał chłopaka zbyt często, ten stanie się
oporny. Oporność Krystiana odbije się sfrustrowaniem Dymitra. A sfrustrowany
Dymitr był zbyt niebezpieczny, zwłaszcza, gdy był kapitanem i miał do
dyspozycji dowolną broń z magazynów laboratorium.
—
Dobra, panienko, jak chcesz — powiedział w końcu, starając się schować swojego
penisa z powrotem do spodni i je zapiąć. Nie było to jednak najprostsze
zadanie, gdy ten był wciąż we wzwodzie.
—
W sumie, to mogę ustami — powiedział Krystian, niby obojętnie. Nie spodziewałby
się, że Dymitr się wycofa. Raczej, że rzuci się na niego i sam mu zedrze
spodnie. Siłą.
—
Zachowujesz się jak baba — warknął kapitan, ale zostawił penisa w spokoju, żeby
mógł się nim w końcu zająć Krystian.
—
Raczej sprawdzam, gdzie są granice. — Wzruszył ramionami, podchodząc do niego.
—
Mam nadzieję, że umiesz obciągać? — zapytał z powątpieniem. Krystian w
odpowiedzi popchnął go na jedną ze ścian, opadając na kolana.
—
Sam się przekonasz — powiedział, patrząc na niego z dołu i pobudzając członka
powolnymi ruchami dłonią. Przysunął usta do główki penisa, całując lekko.
Dopiero po chwili wysunął język i okrążył nim jego koniec.
Dymitr
westchnął, ale zaraz przygryzł wargę, z góry obserwując pracę Krystiana.
Żałował, że chłopak nie miał dłuższych włosów, najchętniej wsunąłby w nie teraz
rękę. Jedyne, co mógł zrobić, to położyć dłoń na krótko świętych włosach
chłopaka i kierować jego głową w dogodnym dla siebie rytmie.
Chłopak,
ku zadowoleniu Dymitra, okazał się uzdolniony w seksie oralnym. Ale, żeby
osiągnąć pełnię satysfakcji Dymitr musiał go nieco podszkolić. Najlepiej
udzielając kilku cennych rad. A jak wiadomo, najlepiej się uczy na własnej
skórze. Właśnie dlatego, zanim Krystian doprowadził go do orgazmu, Dymitr
odepchnął go od siebie.
—
Ściągaj spodnie — warknął, ale nie czekając na reakcję zaskoczonego chłopaka, sam
to zrobił i popchnął go na ścianę. Opadł na kolana i wziął ustami koniec jego
penisa do ust. Dłonie zacisnął na pośladkach chłopaka, ugniatając je
zdecydowanie. Poruszał szybko głową, ssąc mocniej, kiedy dochodził do końca.
Pracował mocno językiem i nie minęła chwila, aż nie wytrzymał. Sięgnął ręką do
własnego penisa, trzepiąc sobie mocno. Jęknął głośno, kiedy doszedł, wciąż z
penisem Krystiana w ustach.
Krystian
oddychał ciężko, co chwilę wydając z siebie niskie, zadowolone jęki. Nie
wytrzymał długo, zresztą, Dymitr potrafił obciągać, robił to niezwykle
sprawnie, jak więc miałby powstrzymać się od orgazmu?
Doszedł
w jego ustach, pochylając się nad nim z ręką wsuniętą w jego jasne włosy. Były
dłuższe niż jego i łatwo mógł je złapać.
—
Kurwa — westchnął chłopak, gdy mężczyzna odsuwał się od niego. Szybko
podciągnął swoje spodnie, patrząc na niego zmęczony, ale zadowolony.
—
Śniadanie podane — powiedział Dymitr, zerkając na podłogę. — Za dwie godziny
bądź na strzelnicy, coś ci pokażę.
Dwie
godziny później, zgodnie z poleceniem przełożonego albo raczej kochanka,
pojawił się na strzelnicy w swoim pełnym umundurowaniu. Trochę się denerwował.
Kto może przewidzieć, co temu idiocie do łba strzeli? Pomieszczenie było puste,
bo o tej godzinie wszystkie zespoły albo patrolowały strefy laboratorium, albo
miały coś do zrobienia w Witebsku. Jako, że grupa Dymitra była niepełna lub
właściwie to nie było jej w ogóle, został odsunięty od tych obowiązków. Póki
nie dojadą kolejni szeregowi, nie miał tu zbytnio co do roboty. Bo, jak zdołał
się przekonać, działa tu się grupami, w pojedynkę nic się nie znaczy.
A
Dymitr najwidoczniej miał zamiar wykorzystać ten czas i trochę się nad nim
poznęcać, pomyślał. Ostatni trening był tego dowodem.
—
Którym lubisz strzelać? — usłyszał z oddali głos Rosjanina. Ten wszedł na
strzelnicę bocznym wejściem. Miał na sobie ciężkie, wojskowe buty i płaszcz,
jakby właśnie wracał z zewnątrz.
Krystian
spojrzał na niego, wsuwając ręce do kieszeni. Wzruszył ramionami.
—
Uwielbiam Baretty. Są poręczne, ale MP5 też nie pogardzę.
—
Świetnie. — Dymitr uśmiechnął się lekko, niebezpiecznie. Oczy błyszczały mu
podejrzanie i po jego minie można było uznać, że coś planuje. Podszedł do
ściany, przy której, w stalowych półkach schowane były różne bronie. — Masz. —
Zabrał stary, ciężki karabin, który pewnie pamiętał jeszcze czasy Napoleona, i
rzucił go w stronę Krystiana.
—
To coś w ogóle jeszcze działa? — zapytał, oglądając karabin dokładnie, zupełnie
jakby chciał sprawdzić, czy nie zżera go rdza. — A w ogóle — zaczął,
opuszczając broń. — Chciałem o coś zapytać już dawno, ale tak jakby ostatnio
trochę mnie rozproszyłeś. — Uśmiechnął się krzywo.
Dymitr
spojrzał na niego zdziwiony, po czym odwrócił się i zabrał nowiutki MP5.
—
O co?
—
Wtedy, w strefie ósmej, ta laska się na nas zaczaiła, nie? — zapytał, patrząc
na niego ze zmarszczonymi brwiami. — Byłem pewny, że w tamtym pomieszczeniu
nikogo nie było, to coś jakby na nas zapolowało. A to przecież głupie —
parsknął. — Zarażeni to idioci, nie myślą, tylko od razu rzucają się z zębami.
Dymitr
westchnął i skinął głową.
—
Tak to głupie — przyznał. Załadował karabin i nacisnął przycisk. Na końcu sali
wysunęły się tekturowe figury, przybliżając się do nich o kilka metrów. Dymitr
podszedł do stanowiska i zajął pozycję, przysunął karabin do twarzy i przymknął
jedno oko. Oddał serię strzałów, dziurawiąc głowę tekturowego przeciwnika.
Krystian
zmarszczył brwi, niezadowolony z takiej odpowiedzi. Podszedł do stanowiska
obok, jeszcze raz oglądając karabin.
—
Serio, że mam tym strzelać?
—
Tak, MP5 działa bez zarzutów, jeżeli byś był ciekawy — zdradził Dymitr i
uśmiechnął się.
Krystian
nic już na to nie odpowiedział. Przeładował i przysunął karabin do policzka,
celując. Aż uśmiechnął się kątem ust, zadowolony, że może się teraz wykazać, bo
był w tym naprawdę niezły. Już od małego strzelał śrutówkami w puszki u
dziadków na wsi.
Strzelił.
Najpierw idealnie w środek tekturowej figury, a następnie w głowę. Uśmiechnął
się lekko, spoglądając kątem oka na Dymitra.
Dymitr
zmarszczył brwi, żeby zamaskować głupią minę. Cóż, tego się raczej nie
spodziewał. W Witebsku Krystian sprawiał raczej wrażenie, jakby karabin miał w
rękach po raz pierwszy.
—
Chyba za blisko przysunąłem tarcze — burknął, naciskając przyciskiem, żeby je
oddalić.
Krystian
prychnął pod nosem, zadowolony z jego reakcji. Nic jednak nie powiedział,
opierając się tylko o ściankę i patrząc na Dymitra, który przymierzał się do
strzału. Nie zdziwił się, gdy ten znów idealnie wycelował i trafił w sam środek
głowy manekina.
—
Teraz ty — powiedział Rosjanin wybitnie z siebie zadowolony. Nie lubił MP5,
zdecydowanie bardziej preferował podstawową rosyjską AK—74 i wszystkie jej
modyfikacje. Na tej broni wystrzelał już chyba połowę ukraińskich zombie. Nie
pogardził też rosyjskim AN—94 i SWD — rosyjska poezja, przeznaczona tylko dla
elity, jak sądził.
Chłopak
westchnął i przygotował się do strzału. Teraz jednak tylko trochę dłużej, bo
chciał wycelować idealnie. I trafił, tak samo jak przed chwilą, raz w brzuch,
drugi w głowę.
—
Dobrze — powiedział w końcu Dymitr, po czym bez ostrzeżenia rzucił w stronę
Krystiana MP5.
Cudem,
naprawdę tylko głupim fuksem udało mu się złapać karabin. Gdyby spóźnił się o
sekundę z wyciągnięciem ręki, ten runąłby na ziemię.
—
Mogłeś ostrzec — prychnął, kiedy już stabilnie trzymał broń.
—
Ciągła czujność, Krystian — powiedział niskim tonem Dymitr i, ku zaskoczeniu
chłopaka, mrugnął do niego. — Strzelaj.
Uśmiechnął
się lekko i pokręcił głową. Odłożył na bok pistolet, którym chwilę przedtem
strzelał i przyłożył MP5 od Dymitra do policzka. Wycelował i strzelił. Głowa,
brzuch, jedno ramię, a później drugie. Znów uśmiechnął się zadowolony, przez
chwilę kontemplując własne dzieło, by następnie spojrzeć na kapitana.
—
Przebywanie w moim towarzystwie wychodzi ci na zdrowie — stwierdził ten, po
czym podszedł do półki i wyjął z niej mocno już zniszczone AK—47. — Strzelałeś
kiedyś rosyjską bronią? — zapytał, podchodząc do Krystiana, kiedy podał mu
karabin nie zapomniał o tym, żeby dotknąć niby przypadkiem jego dłoni.
Chłopak
obejrzał karabin dokładnie i pokręcił głową. Był cięższy od MP5 i wyraźnie
gorzej mu leżał w rękach. Nie ociągając się jednak już dłużej, załadował go i
przymierzył się do strzału. Wystrzelił najpierw raz, aby spróbować. Kula nie
trafiła idealnie w środek, tak jak to miało miejsce, gdy strzelał wcześniej.
Znajdowała się z trzy centymetry dalej od niego. Krystian zmarszczył
niezadowolony brwi i ponowił próbę, tym razem trafił perfekcyjnie.
—
Serio wolisz to od MP5? — zapytał, patrząc na niego. — Jest ciężki i mało
poręczny.
Dymitr
spojrzał na niego oburzony.
—
Mało poręczny? — zapytał, a raczej wycedził przez zaciśnięte zęby. Był bliski
strzeleniu Krystianowi w twarz. — Będziesz się podniecał niemieckim gównem,
kiedy daję ci rosyjskiego klasyka? Przymierzałeś się do strzału, jakbyś miał
ustrzelić kogoś ze snajperki z dwóch kilometrów. Myślisz, że wśród zombie będziesz
miał tyle czasu?
Krystian
przewrócił oczami, odkładając broń. Nie miał zamiaru jej używać, gdy mógł
posługiwać się MP5.
—
Do zombie to ja będę strzelał MP5, tak jak cały oddział i wszyscy żołnierze z
laboratorium. — Wzruszył ramionami. Zdążył już zauważyć, że Dymitr był
fanatykiem wszystkiego co rosyjskie i, szczerze mówiąc, trochę go to
przerażało.
Dymitr
prychnął z pogardą zabierając swój AK. Pogładził kciukiem celownik i podszedł
do swojego stanowiska, uznając, że Krystian jest gówniarzem nieznającym się na
broniach.
Przymierzył
się i strzelił prosto w serce, później dorobił tekturowej sylwetce oczy i
uśmiech.
Krystian
obserwował go w milczeniu, trochę zaskoczony. Obraził się? — zastanawiał się
przez chwilę.
—
Mam dzisiaj jakieś zadanie jeszcze? — zapytał. Właściwie to z chęcią teraz
odwiedziłby Marię i na chwilę odpoczął od tego problemowego ruska.
Dymitr
odłożył broń i podrapał się po brodzie z zastanowieniem.
—
Nie, spadaj stąd, zanim cię nie rozstrzelam — powiedział w końcu grobowym
tonem, a później, już znacznie ciszej, zaklął po rosyjsku, a raczej wywarczał
całkiem barwną i soczystą wiązankę pod adresem Polaka.
Krystian
uniósł brwi, nieco zdziwiony.
—
Łaskawca — parsknął.
—
Wiem — przyznał bez skrępowania Dymitr, po czym odwrócił się, zabierając swój
ukochany AK i przyciskiem jeszcze bardziej oddalił tekturowe figury. Po chwili,
gdy załadował magazynek, znowu zaczął strzelać. Krystian już dawno zdążył
opuścić strzelnicę.
Dopiero
po pół godzinie zdecydował, że koniec tego dobrego. Schował broń, MP5 rzucając
byle jak na półkę, i wyszedł ze strzelnicy. Kiedy przechodził obok budynku
szpitalnego zauważył, jak Krystian wchodzi do środka. I cudownie przypomniał
sobie, że miał zapytać o coś któregoś z lekarzy. Nie pamiętał którego
konkretnie, ale lepiej żeby na wszelki wypadek upewnił się, że w budynku
szpitalnym wszystko gra. W końcu szpital w laboratorium pełnił bardzo ważną
rolę.
*-* tego sie nie spodziewalam (przynajmniej jakos niespecjalnie xD) ale pozytywnie. Nie wiem czy uda mi sie napsac cos bardziej konstruktywnego >< bardzo mi sie podobolo wymienianie nazw broni <3 (przez brata mam w pamieci wyryte nazwy czesci arsenalu x.X) AK-47 Krystian nie lubi T.T Przyznam, ze odruchowo wchodze na bloga, patrze i widze piekny napis i date04.07.2013. 0-0 isie automatycznie usmiecham c: wiecej takich milych niespodzianek. Prosze *-* ~~~~
OdpowiedzUsuńWeszłam tu dzisiaj by popatrzeć na komentarze pod 3 rozdziałem i jakie zaskoczenie jak widzę teraz kochaną przeze mnie liczbę "4". XD
OdpowiedzUsuńTO JEST SEKS. Coś zdecydowanego, bez skrępowania, sama namiętność i potrzeba, ale też z bliskością. Podoba mi się to. *banan na twarzy*
Woa! Miła niespodzianka z tym 4 rozdziałem C:
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie wyobrażałam sobie Dymitra z Krystianem, ale to w jaki sposób opisałyście tą ich podniecającą bezwzględność po prostu... wow *O*
Czekam na więcej :)
Miałam wczoraj skomentować ale byłam padnięta i nie miałam siły. A dzisiaj pojawił się już 4 rozdział ♥♥
OdpowiedzUsuńPierwsze o czym chciałam powiedzieć to to iż nie spodziewałam się nowego blogu.. Ale podejrzewam, że chciałyście mieć wspólne konto.. czy coś.. Ale mam pytanie. Dlaczego ,,Zielona papryka"? Bardzo mnie to zastanawia.. xD
A teraz przejdźmy do opowiadania. Te dwa rozdziały były ŚWIETNE! A rozmowy podczas seksu genialne. Uwielbiam tą parę. W sumie czekam na moment aż oddział Dymitra się powiększy...Ciekawe jak wtedy będzie to wyglądało. Ale panowie na siebie działają. I to było słodkie jak Dymitr po raz pierwszy nazwał Krystiana po imieniu! No i fajnie, że wgl teraz w ten sposób się do niego zwraca..
A teraz jeszcze jedno pytanie. Dlaczego Krysia? przecież Krystian nie przypomina dziewczyny! Uraziłyście jego męską dumę, ot co! xD
Pozdrawiam i życzę dużo weny! ♥
Miała być czerwona, ale adres zajęty ;) I w sumie nie ma żadnego logicznego wyjaśnienia.
UsuńKrysia dlatego, bo brzmi słodko i tak już się przyjęło. Jest Dymitr i Krysia. Razem tworzą DymiKrysię.
Nie spodziewalam sie takiego szybkiego rozwoju akcji ale to lepiej. Dziekuje, dziękuje, naprawde <3 Ten rozdzial pojawil sie tak szybko, moge prosic by nastepny pojawil sie rownie szybko? ;)
OdpowiedzUsuńPożyjemy, zobaczymy.
UsuńJak często macie zamiar dodawać nowe notki? Ta jedna była niczym błyskawica, mam więc nadzieję, że następne też pojawią się dość szybko, bo opowiadanie jest naprawdę super. Dymitr to niezłe ziółko, aż się nie mogę doczekać kolejnych scen z jego udziałem. A Krystian to taki słodziak, chociaż wcale nie wygląda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńAle żeś się na komentarz wysilił/a.
UsuńBezczelny jesteś anonimie.
UsuńWystarczy, że dziewczyny nas rozpieściły, bo dwa rozdziały przez dwa dni i już się zaczyna.
UsuńZostawiłam komentarz wcześniej, więc nie rozumiem od razu tego najazdu na mnie. Poza tym, to było zwykłe pytanie, na które oczekiwałam zwykłej odpowiedzi, jaka by nie była.
UsuńWięc won ode mnie.
Trzeba było się podpisać. Nikt nie jest alfą i omegą, żeby wiedzieć, że wcześniej pisałaś komentarz. I naucz się szacunku, kochanie. Jeżeli nie umiesz się zachować, nie pisz komentarzy.
UsuńI vive versa.
UsuńKocham to, kocham to, kocham to! Choć uwielbiam wszystkie opowiadania o bardziej.. przeciętnej i może oklepanej fabule to za to jestem w stanie po prostu zabić. :D Powtórzę się po raz kolejny, uwielbiam zombie, uwielbiam yaoi, uwielbiam K111 ^^ Rozdział genialny i czekam niecierpliwie na kolejny pewnie tak samo wciągający jak ten. :)
OdpowiedzUsuńKurcze, tak jakoś żal mi tego Niemca, akcja miedzy chłopakami bardzo szybko poszła do przodu, jakoś myślałam że akcja będzie wolniejsza. W sumie nie wiem czy to dobrze czy źle, zaskakujące jest. Poczekam jak będzie dalej.
OdpowiedzUsuńJeszcze jedno z całkiem innej beczki, buszując w odmęcie internetu natrafiłam na dosyć podobne opowiadanie, jak dla mnie to dużo jest podobieństw, ale też nie czuje się osobą kompetentną by mnie to oceniać. Być może to tylko zbieg okoliczności - http://stary-faust.blogspot.com/2013/07/pig-wars.html
Opublikowane w lipcu 2013, wszystko mówi samo za siebie :) Cóż, wątpię, żeby to był zbieg okoliczności.
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńrozdział fantastyczny, no to już wiemy, dlaczego Dymitr olewał kucharki ;] nie spodziewałam się, aż tak szybko tego, myślałam, że to trochę dłużej będzie trwało..., Dymitr dominujący i to bardzo, ale Krystianowi to się bardzo podoba....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
O.O
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOSZE 0.0
to było boskie <3
Zajebiście opisalaś scenę sexu. Nie mogę się doczekać aż ich oddział się powiększy, bo wtedy będzie ciekawie :3 Krystianka uwielbiam normalnie :D ten jego ostry jak brzytwa język po prostu............KOFAM @-}--
Lecę czytać kolejny rozdzialik. Boże kobieto, weź ty wydaj książkę :D
Niedawno (znaczy wczoraj) natrafiłam na to opowiadanie, a już mnie pochłonęło! Dynamiczne, emocjonujące, z barwnymi postaciami. Rewelacja. A ten rozdział to już w ogóle najlepszy. I te nazwy karabinów.. chyba zacznę je googlować xD
OdpowiedzUsuńAlys