piątek, 19 lipca 2013

[K111] Rozdział 6.

Dzięki za wszystkie komentarze :) 

***
Dymitr zawiesił na nim ciężkie, rozpalone spojrzenie. Krystian był wysoki, harmonijnie zbudowany, satysfakcjonująco obdarzony przez naturę, ale wciąż miał jeszcze nieco chłopięce rysy twarzy.
– Na kolana – zarządził w końcu.
Krystian przygryzł dolną wargę, czując jak zaczyna się rumienić. Było mu gorąco, a jego członek był już w niemal pełnym wzwodzie. Padł na kolana, wbijając w Dymitra oczekujące spojrzenie. Oddychał szybko, trochę nerwowo, bo nie wiedział co się za chwilę wydarzy. Ale właśnie to go podniecało. Od czasu do czasu lubił czuć się zdany na kogoś, w szczególności gdy był to ktoś tak pociągający jak Dymitr.
– Do mnie żołnierzu. Nie wstawaj – podkreślił, kiedy Krystian już chciał się podnieść. – Na kolanach.
Krystian wciągnął ze świstem powietrze. Zawahał się przez chwilę, jednak w końcu ruszył do niego na czworakach. Zatrzymał się dopiero przy nogach Dymitra, spoglądając na niego z dołu, cały czerwony na twarzy.
– Dobrze. – Dymitr uśmiechnął się, chłonąc ten widok. – Na co masz ochotę? – zapytał, biorąc swojego penisa do ręki i stymulując się powoli, tuż przed twarzą Krystiana. Chciał usłyszeć, jak ten chłopak mówi coś nieprzyzwoitego, chciał zobaczyć, jak puszczają wszystkie jego hamulce.
– Najpierw ci obciągnąć – powiedział, ocierając się policzkiem o jego kolano. – A później… – zmarszczył brwi, zastanawiając się. Położył mu dłoń na udzie, sunąc nią w górę. – Później może na twojego kutasa głęboko we mnie? – zapytał, patrząc mu w oczy.
– Tak – przyznał Dymitr. – To brzmi jak dobry plan. Może nawet pozwolę ci go dosiąść, jeśli się spiszesz.
Krystian odetchnął drżąco, po czym oblizał usta. Uniósł się na kolanach, sięgając dłonią do jąder mężczyzny. Omijając penisa, zaczął je dotykać, a nawet pochylił się w ich stronę i polizał. Patrząc Dymitrowi w oczy, złapał wreszcie domagającego się pieszczot członka i polizał go po całej długości. Dopiero po chwili objął główkę wargami, ssąc umiejętnie. Wciąż jednak nie przerywał kontaktu wzrokowego z mężczyzną. Ten obserwował go z zadowoleniem, oddychając głęboko. Już dawno nie trafił mu się tak gorący facet.
– Wystarczy – zarządził w końcu, stanowczo, ale nie gwałtownie odsuwając od siebie głębokie, chętne usta. Przełknął ślinę, patrząc na zaczerwienione, wilgotne wargi. Strużka śliny łącząca czubek jego penisa z językiem Krystiana pękła. – Na łóżko. Dzisiaj dam ci wybór – powiedział i wbrew swoim słowom, zatrzymał chłopaka i przytulił się do jego pleców. Złapał go za brzuch, gładząc szorstką dłonią napięte mięśnie. – Jak chcesz, żebym cię wziął? – wyszeptał do jego ucha i przygryzł je.
Krystian zastanowił się chwilę. Chciałby na jeźdźca, ale nie wiedział czy da temu radę w swoim obecnym stanie. Odetchnął ciężko, opierając się o tors Dymitra.
– Chcę cię ujeżdżać – powiedział z szerokim uśmiechem, przesuwając przy tym dłonią po boku mężczyzny.
– Na pewno? Wytrzymasz? – zapytał, przesuwając rękami po ciele chłopaka. Przechodził go dreszcz, kiedy dotykał jego wilgotnej, miejscami szorstkiej skóry.
– Mhm – zamruczał, kiwając głową. Nie przepuści takiej okazji. Odwrócił się do niego przodem i pocałował krótko w usta. – No już, na łóżko! – powiedział i klepnął go w pośladki, szczerząc się przy tym głupawo.
Dymitr prychnął cicho, kręcąc głową. Usiadł wygodnie na łóżku, opierając się plecami o ścianę i patrząc wyzywająco na Krystiana. Podgiął jedną nogę, rozstawiając ją szeroko i dając Krystianowi lepsze pole widzenia. Uśmiechnął się na widok jego miny.
Chłopak nie potrafił oderwać od niego wzroku. W końcu jednak chrząknął nerwowo i podszedł do niego, wspinając się na łóżko. Pochylił się nad mężczyzną i pocałował mocno. Westchnął ciężko, gdy szorstki policzek Dymitra otarł się o jego. Najchętniej to już by się na niego nabił, w szczególności, że wciąż miał w sobie mydło, więc nie sprawiłoby mu to większego dyskomfortu. Jednak wolał trochę przeciągnąć tę chwilę.
Oderwał się od jego ust, przesuwając wargi na policzek, a następnie na ucho mężczyzny.
– Rozciągniesz mnie? – zapytał szeptem, po czym pocałował krótko jego płatek uszny.
Dymitr złapał jego pośladek, wbijając w niego boleśnie palce. Krystian uklęknął szybko nad jego udami, opierając ręce o ścianę za Rosjaninem. Jęknął, gdy palce mężczyzny znów znalazły się w nim. Teraz był brutalniejszy niż pod prysznicem. Rozciągał go mocno, pocierając wrażliwe ścianki, docierając do prostaty i opuszkami palców zahaczając o nią. Drugą ręką złapał Krystiana za kark, nakierowując głową pod odpowiednim kątem. Poczuł, jak po brodzie cieknie mu ślina. Krystian zlizał ją obscenicznie.
– Już, siadaj na niego.
Polak objął mężczyznę ramieniem dookoła szyi i nie czekając już dłużej, złapał za sztywnego penisa i nakierował go na swoje wejście. Gdy tylko główka członka prześlizgnęła się przez pierścień mięśni, stęknął coś niewyraźnie, wtulając się w Dymitra całym ciałem.
– Uwielbiam go – wyszeptał pod wpływem chwili.
– Go? – zapytał Dymitr, kładąc dłonie na biodrach chłopaka i wychodząc mu lekkimi pchnięciami naprzeciw.
– Jezu, tak, tak, go! – zajęczał, zaczynając szybko się na nim poruszać. Falował biodrami, chcąc poczuć członka jeszcze głębiej. Odszukał wargami ust Dymitra, całując go nieco chaotycznie, ale mocno. Przy każdym jego ruchu ich torsy dotykały się, a jego penis ocierał się o podbrzusze mężczyzny, sprawiając, że Krystian w tamtym momencie przestał myśleć.
Dymitr klął cicho po rosyjsku, wpatrując się rozpalonym wzrokiem w zaczerwienioną twarz Krystiana.
– Chciałbym ci przypomnieć – zaczął i stęknął, kiedy mięśnie chłopaka, zacisnęły się na nim – że on należy do mnie. Więc de facto mnie też uwielbiasz.
Chłopak prychnął, kręcąc głową, po czym jęknął głośno, nawet się nie powstrzymując, gdy członek mocno otarł się o jego prostatę. Dymitr wiedział już pod jakim kątem w niego wchodzić, co wykorzystywał.
– Chciałbyś… – odetchnął. – W tym przypadku lubię tylko… – sapnął – jego. Nie jest takim skurwielem, jak ty.
Dymitr zaśmiał się otwarcie, nie mając sił na ripostę. Rzeczywiście, kiedy myślał penisem stawał się znacznie milszy. Na co dzień, gdy nie miał do dyspozycji chętnego ciała młodego, wysportowanego szeregowego, zachowywał się jak skończona szuja.
– Przyznaj, że to we mnie lubisz.
A Krystian kochał te momenty, kiedy Dymitr po prostu milknął i zaczynał go pieprzyć, nie ubliżając mu co chwila.
– Lubię… – chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zapomniał co. Poruszał się teraz chaotycznie, a Dymitr wbijał się w niego, jakby z furią. Nie czekając już dłużej, złapał za swojego penisa i zaczął się szybko masturbować, wciąż jednak drugą ręką obejmując mężczyznę dookoła szyi i przytulając się do niego.
Już po chwili doszli – najpierw Krystian, tryskając na brodę Dymitra, a później on, wciskając usta w ramię chłopaka, żeby nie krzyknąć.
– Kurwa – zaklął Dymitr po angielsku, łapiąc oddech. Zaśmiał się cicho i, ku zaskoczeniu Krystiana, nie pozwolił mu z siebie zejść. – To było cholernie dobre – przyznał, leniwie przesuwając rękami po plecach chłopaka.
Krystian uśmiechnął się lekko i starł mu z brody własne nasienie, po czym pochylił się do niego i pocałował. Jednak teraz już bez tej nerwowości, co kilka minut wcześniej. Pocałunek był powolny.
– Jeśli mnie teraz nie wygonisz, to następnym razem zrobię, co zechcesz – powiedział, gdy oderwali się od siebie. Oparł głowę o jego ramię, przymykając oczy, wykończony. – Bo aktualnie chyba bym nawet na korytarz nie doszedł – zaśmiał się cicho, wdychając mocny, męski zapach Dymitra.
– Zapamiętam – powiedział Dymitr, uśmiechając się lekko. Z trudem powstrzymał ziewnięcie. Chciał mu jeszcze powiedzieć, że zdecydowanie za mało używał zwrotu „panie kapitanie”, ale uznał, że jeszcze będzie okazja mu to wypomnieć. – Śpij, młody. Dobrze się dzisiaj spisałeś. Byle tak dalej, a dostaniesz u mnie specjalne fory.
Krystian uśmiechnął się lekko, kiedy mężczyzna zrzucił go ze swoich kolan i po chwili ułożył się tuż obok na łóżku. Nawet, w jakimś nienormalnym (jak na niego) wyrazie czułości nakrył ich kołdrą. Chociaż może raczej przykrył siebie, a Krystian miał po prostu szczęście i też dostał kawałek.
– Będę zarabiać dupą – zaśmiał się cicho, wtulając twarz w poduszkę. – Dobrze, że przynajmniej nie jesteś grubym, łysym generałem z wąsem. Wtedy to miałbym problem.
– A ty ciesz się, że nie jesteś zniewieściałą ciotą, bo tę dupę już byś miał podziurawioną. Pamiętaj, że teraz żaden głupi Polak nie może cię nawet musnąć swoimi brudnymi łapskami. To ja cię posuwam. Nie będę się dzielił z jakimś niewyrośniętym szczylem. 
Krystian aż uniósł nieco głowę, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Po chwili jednak parsknął stłumionym śmiechem, opadając na poduszkę.
– To jakaś deklaracja związku w twoim wydaniu, czy coś? – zaśmiał się. – Jasne, misiu – powiedział w przypływie nagłego, dobrego humoru – że będę twoim chłopakiem.
– Nie mów do mnie misiu, psie – warknął wściekle Dymitr, ale ograniczył się tylko do gróźb słownych. Nie miał siły na nic więcej. – I nie będziemy w żadnych związku, nie bawię się w takie bzdety. Nawet sobie nie wyobrażaj. Jesteśmy w tymczasowym układzie. Musisz mnie zadowalać, żebyś mi się nie znudził. Wtedy naprawdę przekonasz się, jakim skurwielem potrafię być. A zapewniam, że to co na razie zobaczyłeś, to tylko ułamek moich możliwości, da?
Krystian westchnął ciężko. No tak, zapomniał, że z Dymitrem nie ma żartów.
– Tak, tak – westchnął. – Chociaż trochę szkoda, bo Błażej serio ma fajną dupę – parsknął.
W odpowiedzi Dymitr uszczypnął go boleśnie w sutek.
– To tak jakbyś porównywał ze mną tą starą, tłustą portierkę. Daj spokój, bo się tylko błaźnisz.
– Powiedziałbym, że jesteś słodki, ale wtedy pewnie nie przeżyłbym jutrzejszego dnia – powiedział i pocałował go w ramię. – Ale jak na razie to nie spermę Błażeja mam w tyłku, tylko twoją – parsknął, opadając z powrotem na poduszkę.
– I tak ma zostać – stwierdził z pewnością siebie Dymitr, po czym odwrócił się plecami do Krystiana. – Śpij, bo jutro po raz kolejny dam ci w dupę.
Miał na myśli trening, który ich czeka z samego rana, ale nie zastanawiał się, jak Krystian mógł zinterpretować te słowa. Zasnął, zanim zdążył usłyszeć odpowiedź chłopaka.
Zmarszczył brwi, czując uporczywe gorąco. Przez chwilę leżał, zastanawiając się, czemu jest mu tak ciepło. Dopiero kiedy coś obok niego poruszyło się, przypomniał sobie, że pozwolił Polakowi zostać. Przeklął w myślach, otwierając oczy. W pokoju panował półmrok. Był już przyzwyczajony do wczesnego wstawania, krótki sen nie robił na nim wrażenia.
Krystian spał w najlepsze, gorący, spokojny i przytulony do jego ciała jak dzieciak.
– Wstawaj – warknął Dymitr, uderzając go mocno w głowę. – Wstawaj, kurwa! – syknął, odpychając go od siebie.
Chłopak jęknął, kładąc obie dłonie na czubek głowy i odsuwając się pod ścianę. Spojrzał na niego, nie rozumiejąc, co właśnie zaszło.
– Co…? – wystękał, jeszcze zaspany.
– Łapy przy sobie – warknął, wstając pośpiesznie. Wsunął na biodra pierwsze lepsze spodnie i obrócił się w stronę wciąż leżącego na łóżku Krystiana. Spiorunował go wzrokiem. – Będziesz się do mnie tulił, jak jakaś ciota. Za niedługo zbiórka, ogarnij się.
Chłopak westchnął ciężko, opadając na łóżko. Dopiero po chwili wstał i skrzywił się, czując przyćmione pulsowanie w dole kręgosłupa. Pozbierał rzeczy i owinął się ręcznikiem, w końcu musiał jeszcze wziąć szybki prysznic, żeby spłukać z siebie zaschnięte mydło i spermę. Wyjrzał ostrożnie na korytarz i gdy upewnił się, że nikogo na nim nie ma, wyszedł, nawet się z Dymitrem nie żegnając.

Szedł razem z Błażejem na stołówkę, co chwilę ziewając rozdarcie. Mężczyzna przyglądał mu się zdziwiony z boku.
– Gdzie byłeś? – zapytał otwarcie, nie spuszczając z niego wzroku.
Krystian zmarszczył brwi, myśląc szybko i nerwowo. Przecież nie powie mu, że spał z przełożonym.
– W bloku szpitalnym można spotkać bardzo fajne pielęgniarki – zaśmiał się, mrugając do niego. Miał nadzieję, że to wystarczy.
Weszli do stołówki i Krystian zajął swoje miejsce. Błażej usiadł tuż obok i wyciągnął rękę po plaster sera, który od razu wylądował w jego ustach.
– Spoko – powiedział, między jednym kęsem, a drugim. – Może skorzystam. Teraz trudno o dobry seks, nie?
Krystian uśmiechnął się kątem ust i potaknął. Sięgnął po chleb i posmarował go, po czym położył na niego ser. Był potwornie głodny po tych nocnych wyczynach z Dymitrem.
– A w Polsce miałeś kogoś? Laskę? – zapytał z pełną buzią i kątem oka zauważył kapitana wchodzącego na stołówkę.
Błażej zrobił skonsternowaną minę, po czym pokiwał przecząco głową. Nachylił się nad stołem i wyszeptał Krystianowi do ucha.
– Nie, byłem wolnym strzelcem. Bardzo… wszechstronnym – dodał, po czym odsunął się, a szeroki, zblazowany uśmiech nie schodził z jego ust.
Dymitr o mało nie wpadł na jakiegoś czeskiego szeregowego, który wszedł mu w drogę. Odepchnął go mało delikatnie. Najchętniej uderzyłby głową tego cholernego Polaka o stół. Wiele razy. Był niemal pewny, że Krystian robił to specjalnie – specjalnie zadawał się z tym frajerem, żeby go zirytować. Prowokował go. Ale Dymitr nie da się tak łatwo, prędzej zostanie nieumartym, niż będzie zazdrosny o tego dzieciaka.
Jakby tego było mało, przysiadł się do niego amerykański generał, który kilka dni wcześniej rozmawiał bez kozery z Krystianem w jego ojczystym języku.
– Nowy oddział, nowe możliwości, co?
Dymitr westchnął cicho, nakładając na talerz jajecznicę.
Krystian w tym czasie patrzył na Błażeja szeroko otwartymi oczami. Odchrząknął i poczuł, że w takim razie też nie ma co się kryć.
– To nie była pielęgniarka – powiedział cicho, uśmiechając się pod nosem i spojrzał na Błażeja sugestywnie. – Pielęgniarz – dodał, stwierdzając, że nie ma co wplątywać w to Dymitra.
Błażej zrobił zaskoczoną minę.
– Serio? Nie wyglądasz – stwierdził, śmiejąc się cicho i kręcąc głową.
13:06:46
Inni żołnierze nie zwracali na nich uwagi. Rozmawiali po angielsku, nawet nie zdając sobie sprawy, o czym teraz rozmawiało dwóch Polaków, siedzących obok nich.
– No, ty też nie – parsknął, klepnąwszy go w ramię. – Nawet bym nie powiedział, że jesteś wszechstronny, tylko od razu, że za samymi pannami latasz – dodał z szerokim uśmiechem. – Szkoda tylko, że trzeba się ukrywać. By nam chyba dupy rozstrzelali – mówił dalej, po czym zapchał się kanapką, nieświadom wzroku Błażeja i jego dosyć jednoznacznego uśmieszku pod nosem.
– Ta… Zwłaszcza, że trzeba się pilnować pod prysznicem. Jest kilku niezłych, zwłaszcza ich sprzęt. Szkoda, że twojego nie miałem okazji jeszcze zobaczyć. Ale przynajmniej już wiem, czemu się kąpiesz ostatni.
Krystian uśmiechnął się mimowolnie. Pociągał go ten Błażej. Właściwie, to nie miałby nic przeciwko wspólnej kąpieli z nim. Wstał i sięgnął po dzbanek, w którym znajdowała się mocna, czarna kawa. Była okropna, ale stawiała na nogi od razu. Nalał sobie w biały kubek bez uchwytów, który z pewnością pamiętał czasy komuny.
– Rozumiem, że wieczorem idziemy się kąpać razem, jako ostatni? – zapytał. Rany, gdyby Dymitr to usłyszał, prawdopodobnie by go zabił. Ale tak naprawdę nie widział sensu w ograniczaniu się, kapitan nie musi wiedzieć. Zresztą, tak czy siak będzie musiał kryć się z Błażejem. A, cholera, naprawdę fajny z niego facet.
– Trzymam za słowo, żeby wieczorem trzymać za inne rzecz – powiedział Błażej i puścił do niego oko.
Resztę śniadania spędzili na niezobowiązującym flirtowaniu, wymienianiu uwag odnośnie mężczyzn siedzących obok nich, ale najlepsze okazało się, kiedy Błażej zszedł na temat Dymitra.
– A co myślisz na temat tego ruskiego lalusia? Gdybyś miał możliwość go przelecieć, zrobiłbyś to?
Już to zrobiłem, przemknęło przez myśli Krystiana, albo raczej to on przeleciał mnie. Wychodzili powoli na plac, na którym miała być zbiórka.
– Nie no, fajny koleś, co? – zaśmiał się nieco wymuszenie. – I fajną dupę ma – zaraz dodał, ciesząc się, że nikt ich nie rozumie. No, może ewentualnie Czesi, ale jedyny Czech z ich oddziału stał zbyt daleko, żeby dosłyszeć. – A ty, co o nim myślisz? – Nie zauważył, że obiekt ich rozmowy szedł kilka metrów za nimi.
– Nie jest w moim typie – prychnął Błażej i zerknął rozbawiony za siebie. – Nigdy nie miałbym pewności, czy by mnie nie rozstrzelał, gdyby miał zły dzień. To świr. I pewnie jest beznadziejny w te klocki.
Krystian również się obejrzał i natrafił na spojrzenie Dymitra, który zmarszczył niezadowolony brwi. Chłopak westchnął, powracając wzrokiem do Błażeja.
– Czy ja wiem. Spójrz sobie od czasu do czasu na jego krocze – powiedział, uśmiechając się szeroko. – Widać, że trochę mięcha tam trzyma – parsknął śmiechem.
Błażej już nie miał czasu odpowiedzieć. Doszli do placu treningowego i Dymitr krzyknął, że mają się zatrzymać.
– Dzisiaj możecie się wykazać – zaczął, stając naprzeciw grupy żołnierzy. – Najlepsi z was pojadą do Witebska. Chcę zobaczyć, jak wytrzymali jesteście, jak strzelacie i walczycie. Wszyscy byliście już w ekstremalnych sytuacjach, nieumarli stali się codziennością, tak samo jak walka o życie. Ale teraz jest inaczej, bo jesteście żołnierzami. Nie mam zamiaru ryzykować i dawać pożywki dla zombie. Jeżeli nie dacie rady na treningu, wypadacie. – Spojrzał krótko na Krystiana. – Jeżeli wszystko jasne, dziesięć okrążeń dookoła placu głównego. Mierzę wam czas.
Ruszyli. Krystian ze zdziwieniem doszedł do wniosku, że wcale nie idzie mu tak źle, jak myślał. Ba! W porównaniu z resztą oddziału, wypadał dobrze, bo biegł niemal na samym początku. Ze zdziwieniem tylko odkrył, że prowadził Błażej. Zatrzymał na mężczyźnie dłużej spojrzenie i stwierdził, że ten nie wyglądał nawet na zmęczonego. Gdy wreszcie skończyli, fakt, dopadła go zadyszka, ale w porównaniu ze stanem innych żołnierzy, była mała.
Ustawili się w szeregu, gdyż tak zażyczył sobie tego Dymitr. Nie wyglądał na zadowolonego z efektów ćwiczenia.
– Moja babka biegała szybciej od was – stwierdził z grymasem na twarzy. – Przez cholerny K111 wojsko całkiem zeszło na psy. Co robiłeś wcześniej? – zapytał nagle jakiegoś Węgra. Ten zmieszał się wyraźnie, ale odpowiedział z wahaniem, że pracował w piekarni. Dymitr wściekł się jeszcze bardziej. – Zgłosiłeś się dobrowolnie do wojska?
– Tak – odpowiedział Węgier, a jego mina jasno mówiła, że teraz wolałby stanąć oko w oko z zombie, niż dalej ciągnąć tę rozmowę. Przeczucie go nie zawiodło. Dymitr uderzył go w twarz tak mocno, że ten upadł.
– Nie obchodzi mnie, co robiliście wcześniej. Mogliście nawet pracować w burdelu. Teraz jesteście żołnierzami. Każdego, kto nie potrafi nim być, zabiję.
Nie mógł tego zrobić, dowództwo rozszarpałoby go na miejscu. Czasem jednak dobra groźba potrafi zdziałać więcej niż godziny rozkazów.
– Trafiliście tutaj, nie obchodzi mnie, czy z własnej woli, czy nie. Macie dać z siebie wszystko, inaczej was rozstrzelam. Nie łudźcie się, że wyświadczę wam tym przysługę. Nie będę miał litości ani dla piekarza, ani dla, kurwa, księdza. Paniemajesz? A teraz tor przeszkód. Każdy, kto będzie miał czas powyżej minuty, niech pożegna się z fiutem. Najpierw to jego wam odstrzelę.
Odkrzyknęli mu chóralnie i, gdy Rosjanin dał wyraźny znak, ruszyli. Najpierw był bieg przez opony, który już skutecznie wymęczył żołnierzy. Krystian jednak trzymał się dzielnie, chociaż czuł, jak siniaki na nogach dają o sobie znać przy każdym jego ruchu. Pierwszy skończył Błażej, który był w świetnej kondycji. Gdy Krystian skończył, jego rodak czołgał już się pod drutem kolczastym, trzymając przed sobą karabin, a sam będąc cały wytaplany w błocie. Nie zastanawiając się ani chwili, chłopak również padł na ziemię z bronią. Aż przypomniał mu się ostatni trening z Dymitrem, kiedy to ledwo stał przed nim.
Gdy tę część toru mieli już za sobą, przyszedł czas na wspinaczkę na wysoki mur. Przewiesił sobie MP5 na ramię i zaczął pokonywać przeszkodę. Ledwo już co oddychał, ale przed nimi jeszcze belki, od którymi znów trzeba się przeczołgać i niskie paliki do przeskakiwania. Wszystko starał się robić jak najszybciej, żeby nie zostać w tyle. Chociaż właściwie i tak był jednym z pierwszych, a zawsze mu się wydawało, że kondycję miał kiepską.
Na metę dotarł zdyszany, ale wydawało mu się, że czas miał całkiem niezły.
Dymitr zmierzył go pogardliwym spojrzeniem, zapisując wynik. Podzielił żołnierzy na trzy grupy, żeby każdej osobno mógł oznajmić, w jak żałosnej są kondycji. Upokorzył niemal każdego, wytykając mu najmniejsze błędy. Dostało się nawet Błażejowi, który osiągnął najlepszy wynik ze wszystkich.
– Kapitan dałby radę szybciej? – zapytał bezczelnie, a wszyscy zamarli. Dymitr podszedł do niego, wyrywając mu karabin z ręki. Wymierzył nim prosto w głowę Polaka.
– To nie ja jestem tutaj szeregowym – warknął Dymitr, piorunując mężczyznę spojrzeniem. Błażej był od niego nieco wyższy, ze zblazowanym uśmiechem na ustach, piegami i lekką, przybrudzoną błotem bródką wyglądał bardziej przekonująco, niż Dymitr. Jego arystokratyczne, regularne rysy twarzy sprawiały, że przy Błażeju wyglądał jak rozpuszczony panicz.
– Ale to ja jestem najlepszym szeregowym. Jaki miałem czas, kapitanie? – Uśmiechnął się, zerkając na stoper trzymany przez Dymitra. – Poniżej minuty?
Dymitr nie odpowiedział. Opuścił broń, rzucając ją pod nogi Błażeja. Wiedział, że nie może go zabić, ale jeszcze nigdy nie miał takiej ochoty pozbawić kogoś życia. Facet był naprawdę dobry.
Potrzebowali takich ludzi. Dobrych żołnierzy w Witebsku było jak na lekarstwo. Mimo to nie pozbawiało to Dymitra nadziei, że wkrótce Błażej zostanie zarażony wirusem. Osobiście, z największą przyjemnością odebrałby mu wtedy życie. Nawet nie chciał pomyśleć, jakim nieumarłym, byłby ten mężczyzna.
Zaczął wskazywać mężczyzn, którzy najgorzej wypadli.
– Ale z ciebie spasła świnia, dwieście sześćdziesiąt. Gdyby obżarstwo byłoby bronią, mógłbyś zeżreć wszystkich nieumarłych i zostałbyś bohaterem – komentował Dymitr. – Niestety nie jest. Byłbyś obrzydliwym zombie, a zostałbyś nim na pewno. A ty, dwieście pięćdziesiąt trzy nawet nie masz jaj, żebym mógł ci je odstrzelić. Dyszałeś jak na szkole rodzenia, kiedy biegłeś przez ten tor. Gdybym miał poczucie humoru, to bym się nawet uśmiał. Niestety nie mam, ale czasami zdobędę się na gest. Możesz odstrzelić jaja tej spasłej świni. – Wręczył mu MP5, który wyrwał jednemu z żołnierzy. Wszyscy spojrzeli na niego z przerażeniem. – Co tak stoisz?
– Kastracja szeregowych nie jest najlepszym rozwiązaniem na walkę z zombie. A chyba po to wszyscy tutaj jesteśmy, prawda? – odezwał się nagle Błażej występując z szeregu. – Myślę, że obaj koledzy już za kilka dni osiągną lepsze rezultaty.
– Niby jak? – wysyczał Dymitr, w którym aż się zagotowało. Gdyby mógł cofnąć czas, w drodze do laboratorium zabiłby właśnie tego Polaka. – Będziesz ich szkolił?
– Jeżeli dostanę takie pozwolenie to tak. Zrobię z nich żołnierzy.
Dymitr roześmiał się głośno, ale nie wykonał żadnego ruchu. W wyobraźni już widział siebie duszącego tego szczura, zabijającego go na milion możliwych sposobów. W rzeczywistości jednak stał jedynie, starając się zmiażdżyć go samym spojrzeniem. Gdyby coś mu zrobił, byłoby to równoznaczne z tym, że jest słaby, że byle jaki żołnierzyna może mu podskakiwać. Zniszczy go inaczej.
– Świetnie, masz więc moje błogosławieństwo – powiedział, wkładając w to całą swoją nienawiść, jaką żywił do tego mężczyzny. – Resztę tych, którzy nie przeszli testów też możesz szkolić. Masz tydzień. Później ich wszystkich zabiję.
Teraz nie żartował. Naprawdę to zrobi, jeżeli nie osiągnął rezultatów.
Krystian stał tuż obok Błażeja i wsłuchiwał się we wszystko z rosnącym zdziwieniem. W pewnych momentach miał ochotę parsknąć śmiechem, czego oczywiście nie zrobił, ledwo się powstrzymując. Chorą radość sprawiało mu wpatrywanie się we wkurzoną facjatę Dymitra. Miał wrażenie, że jeszcze chwila, a z uszu zacznie mu dymić.

Gdy już było po całym treningu, który trwał z jeszcze dobre dwie godziny, wracał z Błażejem do pokoju, aby się przebrać, wykąpać, a później iść na obiad. Dymitr dał im resztę dnia wolną, stwierdzając, że takie cioty jak oni muszą odpocząć, bo jutro nie będą nadawać się do niczego i skończą jako pożywka dla zarażonych.
– I co, serio masz zamiar ich szkolić? – zapytał mężczyznę.
– Teraz nie mam wyboru, co? – Wzruszył ramionami. – Trochę mi to nie na rękę, ale zrobię wszystko, żeby udupić tego głupiego ruska. Wkurza mnie jak jasna cholera. Byłbym tysiąc razy lepszym kapitanem od niego.
Po raz pierwszy Krystian widział Błażeja tak wkurzonego.
– Zabił jednego z nas, kiedy tu jechaliśmy. Tylko za to, że ten nie powiedział do niego „kapitanie”. Myślałem, że tylko zombie będą problemem, ale trafiają się jacyś debile, którzy myślą, że są lepsi od innych.
Krystian uśmiechnął się krzywo pod nosem, wspominając śmierć Noego.
– To ponoć jego znak rozpoznawczy – parsknął, kiedy znaleźli się w pokoju. – Niby zawsze kogoś zabija. Ale fakt, to chore – pokiwał głową i już nic nie powiedział, w przeciwieństwie do Błażeja. Ten to nawet w drodze na stołówkę paplał o Dymitrze i o tym, jakim to on jest beznadziejnym kapitanem. A gdy ich przełożony przeszedł tuż obok, z głową wysoko, wręcz dumnie uniesioną, nawet na nich nie spoglądając, Błażej zamruczał coś pod nosem o rosyjskich psach.
Po obiedzie, korzystając z czasu wolnego, Błażej wyciągnął go najpierw do jednej z ogólnodostępnych bibliotek. Dorwał się tam do komputera, którego nie chciał opuścić przez jakąś godzinę, bo ponoć miał masę maili do odpisywania, a dopiero później poszli na strzelnicę. Tam spędzili parę długich godzin, a Krystian dowiedział się, że Błażej nie tylko jest mocny w gębie, ale też i strzela przyzwoicie.
Wrócili do bloku czwartego po dwudziestej drugiej. Prawdopodobnie posiedzieliby na strzelnicy trochę dłużej, ale jutro o szóstej wyjeżdżali do Witebska. Szczęście mieli takie, że łazienki były już puste i mogli się spokojnie wykąpać. Sami.
Błażej zrzucił z siebie szybko ubrania i oparł się o ścianę, obserwując Krystiana.
Chłopak uśmiechnął się kątem ust, nie kryjąc się z tym, że właśnie wlepia swoje spojrzenie w krocze mężczyzny. A ten miał się czym pochwalić, jego penis z pewnością był dłuższy od członka Dymitra, jednak za to chudszy.
– No, no – powiedział i zagryzł wargę, również ściągając ciuchy. Stanął przed nim nagi. – Chciałeś mnie zobaczyć, to masz – dodał, uśmiechając się.
– O ile się nie mylę – podszedł do niego blisko – miałem jeszcze potrzymać – zauważył i przygryzł seksownie wargę, pochylając głowę niżej, żeby patrzeć Krystianowi w oczy. – Cieszę się, że mam za co – komplementował go, gładząc go jakby od niechcenia po brzuchu. – Masz świetne ciało.
Chłopak uśmiechnął się szerzej, kładąc rękę na jego ramieniu. Przesunął ją w dół, a następnie przeniósł na pierś. Okrążył palcem jego sutek.
– Widać, że kawał faceta z ciebie – parsknął, po czym spojrzał sugestywnie w dół, na krocze Błażeja. – Dosłownie, kawał.
Błażej pocałował go gwałtownie, śmiejąc się w jego usta. Muskał chaotycznie i niecierpliwie wargi chłopaka, po czym w końcu pogłębił pocałunek, wsuwając do jego ust język. Złapał go za plecy, unosząc odrobię. Całowali się niecierpliwie, dotykając wzajemnie.
– Chodź pod prysznic – wymruczał Błażej i złapał nagle Krystiana za biodra, zmuszając, żeby ten objął go nogami w pasie. Lizał szyję chłopaka, idąc pod jeden z natrysków. Przyparł go do ściany, naciskając przycisk uwalniający zimną wodę. Krystian syknął zaskoczony, a Błażej przytulił się do niego mocniej.
– Jesteś gorący – powiedział z napięciem w głosie, już całkowicie podniecony.
Krystian objął go mocniej udami, zdziwiony, ile ten facet miał siły. W końcu nie był chucherkiem, które łatwo podnieść. Pochylił się do niego, całując mocno.
– A ty twardy – westchnął, przesuwając dłońmi po jego ramionach. – I nie mam na myśli tu tylko twojego kutasa – zaśmiał się, jednak zaraz jęknął, gdy poczuł dłoń na swoich pośladkach i palec gładzący jego dziurkę.
Zanim jednak się w nią wsunął, usłyszeli trzask. Krystian spojrzał przerażony w stronę drzwi, w których stał – nie mniej zdziwiony – Dymitr.

– Co do kurwy…? – zapytał kapitan, aż nie wierząc, w to co widzi.

15 komentarzy:

  1. Super czytało się o zazdrosnym Dymitrze i jego "deklaracji" związku. Lubię Dymitra chociaż bezczelny z niego człowiek.
    Strasznie namieszałyście dodając Błażeja do opowiadania :) Nie spodziewałam się, że on będzie taki wysportowany i jeszcze weźmie się za szkolenie całej tej grupy.
    W sumie cieszyłam się, że oboje skończyli razem pod prysznicem, ale Dymitr... mam nadzieję, że nie zabije Błażeja ;c !
    Czekam na więcej ~

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomijając wszystkie peany na Twoją cześć, przejdę do sedna. Rozdział jest... łał, aż brak mi słów. Stwierdzić, że to świetny tekst to nieco oklepane, ale jednak dość adekwatne. Dymitr jest po prostu uroczy kiedy się złości i rzuca groźbami na prawo i lewo, a deklaracja uczuć w jego wykonaniu jest niepowtarzalna, każdy chciałby usłyszeć od niego coś podobnego :D. Krystian zdecydowanie igra z ogniem, ale z drugiej strony nie ma zabawy bez ryzyka, a Błażej jest świetnym przeciwieństwem kapitana, zobaczymy co z tego wyniknie. Scena pod prysznicem, hmm, no cóż... a może mały trójkącik ;] ?

    Wydaje mi się, że przejawiasz pewne dobrze tajone cechy psychopaty sadysty znęcając się tak nad swoimi bohaterami, bo wydaje mi się, że Dymitr chyba jednak nie kupi tekstu: ,,Ależ kochanie, jestem tu tylko ja, no powiedz, wierzysz to co widzisz, czy w to co ci mówię?" :D i nieco się zirytuje zaistniałą sytuacją. Takie niespodziewane zwroty akcji są fantastyczne, dzięki temu to opowiadanie jest dużo ciekawsze bo całkowicie nieprzewidywalne.

    Jesteś w s p a n i a ł a i zasługujesz na czołobitne hołdy, które niniejszym Ci składam. Dodaj kolejny rozdział jak najszybciej, bo chyba nie tylko Krystiana lubisz torturować, ale i swoich oddanych i wiernych czytelników. Zwróć uwagę na dużą ilość, zasłużonych wprawdzie, ale nadal słodkich, komplementów i nie zadręczaj nas zbyt długo, bo choć czekanie wzmaga apetyt, to jednak post już dawno wyszedł z mody :).

    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny
    kot_w_butach

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! Będzie trójkącik? naprawdę rozdział jak i opowiadanie trzyma w ciągłym napięciu! Drugi raz czytam tak świetne opowiadanie o zombie i nowej rzeczywistości. Życzę weny i czekam!! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny. Najbardziej podobał mi się początek ^-^ Był taki słodki i pociągający.. Dalej nie podobały mi się momenty z Błażejem. Mówiłam, że go nie lubię? Zresztą Krystian powinien być z Dymitrem!

    Nie dziwię się, iż kapitan ma ochotę zabić Błażeja.. Kurczę. Ciekawe co teraz się stanie. Przyłapał ich! Jak zareaguje? Chyba nie zabije Błażeja.. O Krystianowi też się oberwie.. Ciekawe czy się wygadają i poruszą sprawę seksu przy Błażeju? W sumie po Dymitrze można spodziewać się wszystkiego i za to go kocham <3

    Ten rozdział czytało się o wiele za szybko.. Dlatego czekam z niecierpliwością na następny rozdział. A niestety przyznam, że będę mogła przeczytać dopiero za 2 tygodnie ;c A może jednak uda mi się wcześniej?


    Pozdrawiam i życzę dużo weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja mam nadzieje, ze Blaej zginie :D i to smiercia tragiczna najlepiej ^^ nie lubie tego goscia... sliski jakis... a Krystian... zawiodlam sie na nim, nie spodziewalam sie po nim zdrady, ale to w koncu nie jest zwiazek ;P
    Rozdzial jak zwykle wyczerpujacy, podniecajacy i brutalny... ahhh jak ja uwielbiam to opowiadanie :D
    weny, weny, weny i czestrzych rozdzialow prosze!
    Wierna MaWi

    OdpowiedzUsuń
  6. Hy...hyhy...muahahyhy...* opetanczy smiech* jak sie fajnie czyta, kiedy samemu sie nie wkopalo -.- blaaaaagam, dajcie jak najszybciej nowy rozdzial, bo mnie az rozrywa o srodka cos x3 ta.. A teraz na spokojnie... Ja wiem, ze z Dymitra to kawal -wstawic slowo "szuja" w odpowiedniej formie^^- , ale jednak musialo go cos tknac ( strzelic, wyprowadzic z rownowagi czy jak kto woli-po prostu wkur**) skoro rano jako taki uklad zawieraja, a ledwie obiad i widzi polska parke pod prysznicem >=< strasznie fajnie sie czyta, a do tego rozdzialy tak fajnie dluugie i nie nuzace, dodac klimat i rodzaj opowiadania i sie czlowiek rozkleja nad wlasnym szczesciem. Jeszcze dzisiaj z doskoku ogladalam kawalek Harrego Pottera i z meskiej szkoly szkoly przyjechali na ten turniej uczniowie i ewidentnie akcent sie kojarzy z ruskami, a to z k111 *-*. Jeszcze przerwane w takim momencie... X-X ( za bledy przepraszam - pisze z telefonu :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialne! Ja jak zwykle mam inny punkt widzenia na opowiadanie, bo mi żal Dymitra. On już coś tenten więcej do Krystiana, a Kryśka niewierna, rani jego uczucia. I jak tu później nie być psychicznym, znerwicowanym kapitanem? Swoją drogą, oni pod tym prysznicem nieźle ryzykują. Znaczy najpierw Krystian z Dymitrem się obściskiwali i "podnosili mydło" (<-- ten dialog w poprzednim rozdziale zwalił mnie z fotela, haha), a teraz ci baraszkują (ja bym tam jakiegoś składzika szukała, kłódkę zakładała i dopiero wtedy odważyła na coś więcej). Błażej był znośnym bohaterem, dopóki nie zaczął fikać przed ruskiem i nie okazywać się bardziej 'cool', co mi się gryzło niesamowicie... Bo to Dymitr jest the best i jak to tak, ktoś może się na niego patrzeć z góry? :( Mam nadzieję, że teraz ostającouszy niezły łomot dostanie, haha, należy mu się, w końcu jak widzę w komentarzach, większość czytających tak jak i ja, są fanami Dymitra :D
    Pozdrawia Delilah, zniecierpliwiona i podjarana, domagająca się kulturalnie kolejnego rozdziału jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, coś namieszałam z tym odstającousznym Błażejem, przepraszam za błąd.
      Delilah

      Usuń
  8. Nie rozumiem dlaczego tyle osób nie lubi Błażeja, toć on jest fantastyczny :D właściwie to nie przepadam za Dymitrem xd taka odmiana w guście czytelników ;p szkoda, że nie doszło do czegoś jeszcze pod prysznicem, ale co ja będę narzekać.
    Posiadają Panie od teraz nowego pożeracza słów :) Gratuluję wspaniałego pomysłu na fabułę.
    Pozdrawiam, Bustle.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawiodłam się na Krystianie. Zdążył już chyba wystarczająco poznać Dymitra, a zachował się, jakby miał szesnaście lat. -,- Jak już tak bardzo chciałby się przespać z Błażejem (wtf, Dymitr mu nie wystarcza?), to powinien to zrobić gdzie indziej, co za lekkomyślność.
    I szkoda mi Dymitra. Charakter ma jaki ma, ale właśnie dlatego jest ciekawą postacią. Nie żebym pochwalała jego agresywne zachowanie... Ale mimo wszystko to jego teraz lubię najbardziej z tej trójki. Niby wydaje się być bezuczuciowy, ale wydaje mi się, że on do Krystiana COŚ czuje, a nie tylko chęć ''posiadania'' go. On lubi Krystiana, a ten tego nie dostrzega i zachowuje się jak dupek. -,-

    OdpowiedzUsuń
  10. Zanim zacznę od ochów i achów na temat tego opowiadania (a trochę się tego zebrało :) ) to zacznę od tego, co mnie gryzło.
    Po pierwsze - idealność Krystiana: jest przystojny, wysportowany, krnąbrny, uparty, wygadany, potrafi strzelać. Dzięki Bogu, że słabo się bije, bo byłby po prostu jakimś mutantem chyba. Ale z drugiej strony skoro był już w oddziale w Warszawie, to musiał i nauczyć się strzelać i wyrzeźbić sobie jako tako ciało. Jednakże gryzie mnie to trochę.
    Po drugie... zapomniałam. Czytając coś jeszcze rzuciło mi się w oczy, ale naprawdę teraz po przeczytaniu sześciu rozdziałów jedyne co czuję to niedosyt. Chcę więcej! Jak to dobrze, że znalazłam Twoje opowiadanie, bo to naprawdę kawał dobrej roboty.
    To drugie opowiadanie LGBT na które trafiłam w którym jest tematyka zombie. Przyznam, nie zachwyciło mnie to. Jakoś nigdy nie przepadałam za tymi stworami a Walking dead jakoś mnie nie wciągnęło. Także widząc o czym jest K111 troszkę kręciłam nosem. Ale już od samego początku, od pierwszego rozdziału zauważyłam, że wciągnie mnie to jak odkurzacz sierść mojego psa i jak nic nie zobaczę, jak miną minuty, godziny a ja nie będę potrafiła odejść od ekranu laptopa.
    Nie polubiłam Błażeja. Widząc tą postać na początku miałam nadzieję, że będzie on kręcił z Dymitrem robiąc na złość Kacprowi, a okazało się, że jest odwrotnie. No cóż, zdarza się. Niezbadane są pomysły autorek :D Tak więc nie lubię Błażeja, gdyż z całych sił kibicuję Dymitrowi i Kacprowi. Po jaką cholerę wtrynia się drugi Polak? No ok. Dymitr sam powiedział, że między nim a szeregowym nie ma nic więcej oprócz pieprzenia. Ale jak sam zobaczył, mężczyzna przywłaszczył go sobie, uważa, że jest jego panem, także niebezpieczne byłoby się narażać. Mam nadzieję, że Dymitr nie rozszarpie teraz swojego kochanka i nowego kadeta a Błażeja przy najbliższej okoliczności zgładzi :P No co poradzę, naprawdę go nie trawię. Jest zbyt pewny siebie, laluś cholerny. Nie zna swojego miejsca, ot co. Dlatego Dymitr, do boju! Nie daj się gnojkowi pokonać! Pokaż mu jacy powinni być prawdziwi mężczyźni!
    Heh, a tak nawiasem, to naprawdę genialne opowiadanie. Skupiłabym się tylko bardziej na opisie miejsc, postaci. Niby są zdjęcia głównych bohaterów, ale są w końcu też inni.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    rozdział wspaniały... Dymitr próbuje, ale dość niemrawo mu wychodzi nie okazywanie zazdrości.... chce mieć wyłączność na Krystiana... Błażej oj grabi sobie, grabi... no i jeszcze to zakończenie rozdziału... ciekawe jak zareaguje sam Dymitr... chyba Błażej odwiedzi skrzydło szpitalne prędzej niż myślał.... ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  12. Łał, jestem nową czytelniczką twojego bloga i powiem ci tylko łał.
    Ciekawi mnie co zrobi zazdrośnik temu Błażejowi i Krystianowi. Może jakiś trujkąci w którym przez przypadek jednak zabije Błażejka? Nie wiem, nie domyślam sie tylko czekam. Sama piszę opowiadanie o apokalipsie i ataku zombie, lecz moje opowiadanie jest cukierkowe w porwaniu do twojego. Więc sto procent szacunku w twoim kierunku ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Błażeja nie lubię, za to Dymitra uwielbiam :)
    Świetny rozdział i z niecierpliwością czekam na następny

    ~Sue-chan

    OdpowiedzUsuń
  14. O siet 0.0 to teraz Krystian ma przejebane to pewne. Nie wysile się na dłuższy komentarz bo po prostu muszę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń